Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2019, 21:35   #2
PeeWee
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację

Paryż, Hotel Majestic, wrzesień 1918
Strugi deszczu spływały po oknie obfitymi strumieniami, niczym wdowie łzy na pogrzebie. Stary Żyd, Menachem Jiccha Eiger, z rękami splecionymi za plecami obserwował przechodniów, którzy spiesznym krokiem przemykali ulicami.
Minę miał zamyśloną, wręcz surową. Wszyscy, którzy jednak znali czcigodnego Ramje wiedzieli, że to oznacza głębokie zamyślenie nad sprawami świata i boga.
Tak też było i tym razem. Cadyk rozmyślał o tym, co czeka go w najbliższych dniach. Przeprawa przez Wielką Wodę nawet dla młodego człowieka była czymś niezwykłym i trudnym, a on miał już przecież swoje lata. Co jednak było robić? Bóg wyznaczył mu misje i wszystkie znaki wskazywały na to, że kolejnym etapem jego podróży będzie wielka i dzika Ameryka. Rebe z nostalgią patrzył na paryską ulicę rozciągająca się za oknem jego hotelowego pokoju.
Wszystko tutaj miało swoje miejsce, swój czas i porządek. A tam, za wielką woda tylko bóg raczy wiedzieć, co go tam czeka.
Ponoć czasy Indian i kowbojów dawno już minęły, ale rebe nieraz, nie dwa czytał o strzelaninach na ulicach, napadach i zamachach bombowych. Ameryka to dziki kraj i zapewne przeminą wieki nim tamtejsi ludzie dogonią poziomem życia i kultury, mieszkańców Starego Kontynentu. Europa jest wszak kolebką cywilizacji, nauki i kultury.
Bóg musi mieć jednak jakieś powody, żeby wysyłać tam swojego starego i wiernego sługę. Tak myślał i w to wierzył cadyk.

Pukanie do drzwi wyrwało rabina z zamyślenia.
- Kum bite - rzekł Menachem w jidysz.
W progu stanął jego młody pomocnik i towarzyszy podróży, Jakub Epstein. Mężczyzna miał niezwykle bladą twarz, podkrążone oczy i zapadnięte powieki. Wyglądał, jakby nie spał, co najmniej od trzech nocy.
- Rebe, spakowałem już walizki. Pan Aleksiej ma za godzinę przysłać po nas samochód. Może w tym czasie poszlibyśmy coś zjeść. Wszak nie dobrze jest wyruszać w wielką podróż z pustym żołądkiem.
- Rację masz mój synu. W pamięci miej, że ten co dał ząb, da i chleb.
- Oczywiście, Ramje.
Jakub skłonił nisko głowę i zaczął tyłem wychodzić z pokoju.
Cadyk uniósł dłoń, aby zatrzymać swego przybranego syna.
- Prostoduszny z ciebie człowiek, Jakubie. I dobrze, bo bóg takim błogosławi. Idź zjedz jakieś pożywne śniadanie. Tylko wróć na czas, coby nasz dobrodziej nie czekał.
- Tak jest, rebe.
- I nie przesadzaj z kawą, bo potem znowu nie będziesz mógł zasnąć.
- Ależ oczywiście.

Jakub wyszedł z pokoju, a cadyk na nowo zatopił się w myślach o porządku świata i rzeczy.


***
RMS Aquitania, luty 1919
Szum fal potrafi kołysać zmysły, koić nerwy i usypiać znużone ciało. Rebe Menachem nie doświadczył żadnego z tych dobrotliwych stanów. Jego ciało, które nigdy nie poznało niczego poza twardą ziemią, nie potrafiło poradzić sobie z doznaniami, jakie niosło ze sobą nieustanne kołysanie oceanu. Torsje, konwulsje i trwająca w nieskończoność migrena. Rebe nie miał siły samodzielnie wstać z łóżka. Nie jadł, nie spał i w żaden sposób nie potrafił się skupić na studiowaniu Pisma, które tylekroć przynosiło mu ulgę we wszelakim cierpieniu. Jedynie modlitwa pozwalała mu nie stracić kompletnie zmysłów. Trwanie przy bogu dodawało mu otuchy i nie pozwalało stracić nadziei.

Na domiar złego jego przybrany syn i towarzysz podróży, Jakub, nieustannie gdzieś znikała. Rebe nawet go za to nie winił. Chłopak był młody, a transatlantyk oferował tyle wspaniałych rzeczy. Nic zatem dziwnego, że Jakub wolał towarzystwo Aleksieja Myszkina niż schorowanego, starego, żyda.


***
Aromatyczny dym cygar unosił nad palazzo na trzecim pokładzie, niczym słup bożej obecności nad Ohel Moed. To nie dlatego jednak, Jakub tak lubił tutaj przebywać. Powód był zgoła odmienny. Tutaj wśród wytwornych dżentelmenów, pięknych dam i usłużnych stewardów, młody żyd czuł się jak ryba w wodzie. tutaj mógł być sobą, poznawać ludzi, obcować z prawdziwym, nowoczesnym światem, a nie tylko z zaściankowym mędrcem z Podola.
Ku swemu zdziwieniu Jakub brylował w towarzystwie. Jego semickie rysy, oryginalność stroju, okultystyczna wiedza i umiejętność odnalezienia się w nowoczesnych konwenansach sprawiły, że ludzie sami wprost do niego lgnęli. Zwłaszcza kobiety, którym z nie do końca znanych przyczyn wydawał się niezwykle atrakcyjny i pociągający.

- Pan Jakubie zdaje się być całkowitym zaprzeczeniem stereotypowego żyda. - skonstatowała lady Bready, popijając Hanky Panky, najmodniejszy koktajl ostatnich miesięcy, z wysokiego kieliszka - Przystojny, inteligentny, oczytany i otwarty na nowe prądy umysłowe. Doprawdy niezwykłe.
- Ależ lady - odparł Jakub - to niezwykle krzywdzący osąd. Wielu żydów posiada przymioty o których wspominasz. No, może większość z nas urodą nie grzeszy, ale bystrości intelektu, nikt nie może nam odmówić.
Lady Bready zaśmiała się perliście.
- I do tego wszystkiego jeszcze dowcipny. Prawdziwy ideał. Ehh, jaka wielka szkoda, że jestem już mężatką
Kobieta mrugnęła zalotnie w kierunku Jakuba.
- Wspominał pan, że wraz ze swoim mistrzem, udajcie się do Ameryki, żeby odnaleźć oświecenie. Może pan opowiedzieć coś więcej o tym. To doprawdy zastanawiające. Wydawało mi się, że to w Europie kryją się wszelkie mistyczne tajemnice. - wtrącił sir Loyd, przerywając towarzyski flirt Jakuba
- Rebe, nie mistrz - poprawił Epstein - To zasadnicza różnica.
Młody żyd wyprostował się w swoim fotelu i przybrał pozę, jaką zwykł przybierać cadyk Eiger, gdy pouczał swych wyznawców. Także ton jego stał się wyniosły i mentorski.
- Zaiste, tak się może wydawać, ale tylko z pozoru. Należy wziąć pod uwagę, że w dzisiejszych czasach mistycyzm, to nie tylko zakurzone księgi i pradawne przepowiednie. Mistycyzm i okultyzm dzisiaj, to przede wszystkim nowoczesna nauka. Ten kto nie chce tego dostrzec bardzo wiele traci.
- Z tego co zauważyłem, rebe Eiger zdaje się przeczyć temu, co pan w tej chwili mówi.
Wydaje się on człowiekiem, że tak powiem starej daty.
- Owszem czcigodny Ramje wierzy, że największa mądrość kryje się przekazanych nam wieki temu świętych słowach Ribbono szel Olam. - widząc zdziwione miny swoich słuchaczy, Jakub wyjaśnił - Władcy Wszechświata, Stwórcy Wszystkiego, Boga Najwyższego. Uważa jednak, że choć znamy je od wieków, to jeszcze bardzo wiele jest w nich do okrycia. Kabała mówi, że trzeba znać odpowiedni klucz. Ramje wierzy, że Bóg powołał go, aby odnaleźć taki klucz i dać go ludzkości. Ja towarzyszę mu w tej mistycznej podróży i wspieram, jak tylko mogę.
- Toż to naprawdę fascynujące - zapiszczała z podniecenia lady Bready - A proszę mi powiedzieć, czy to prawda, że ktoś kto chce osiągnąć wyższe duchowe zrozumienie musi zrezygnować ze wszystkich seksualnych przyjemności do końca życia?
Jakub uśmiechnął się na to pytanie. Kierując wzroku ku lady Bready odparł:
- Nic podobnego droga pani. Aby osiągnąć wyższą świadomość, nie trzeba rezygnować z żadnych przyjemności seksualnych. Wręcz przeciwnie. Według Kabały seks jest duchowym narzędziem do połączenia ze Światłem. Zła jest tylko samolubna rozkosz, która dąży li tylko do zaspokojenia naszych własnych potrzeb. W akcie miłosnego uniesienia nigdy nie możemy zapominać o potrzebach i pragnieniach naszego partnera. Tylko taki ofiarny akt seksualny jest prawdziwy i miły bogu. I tylko taki akt pomaga nam zbliżyć się do lepszego zrozumienia. istoty rzeczy. Tylko w taki sposób…
Jakub przerwał widząc, że tuż przy ich stoliku pojawił się steward, który wyraźnie przyniósł jakąś wiadomość.
- Tak? - zapytał Jakub na mężczyznę w białej liberii.
- Przepraszam pana, że przeszkadzam, ale czcigodny rebe wzywa pana.
Jakub wstał. Zgasił papierosa i kłaniając się wszystkim na pożegnanie opuścił pachnące aromatycznym dymem palazzo.


***
Arkham, Massachusetts, Armitage St. 25, maj 1920
Po prawie dwóch tygodniach spędzonych na oceanie, rebe Eiger i jego przybrany syn Jakub, dotarli do Nowego Jorku.
Cadyk z jednej strony odetchnął z ulgą, że koszmarna podróż dobiegła końca, z drugiej był równie mocno przerażony, tym co ujrzał po wyjściu na brzeg.
Ameryka, którą zobaczył prezentowała się o wiele gorzej niż w jego najbardziej budzących grozę wizjach. Zamiast rozległych pustkowi, prerii i Indian na koniach, rebe ujrzał potężne, futurystyczne wręcz miasto z budynkami, które sięgały nieba, niczym biblijna wieża Babel.
Uczucie strachu było dominujące, ale gdzieś w głębi serca cadyk ucieszył się, gdyż poczuł, że jego koszmarna podróż istotnie miała cel. Bóg wyznaczył mu misje i to właśnie w tym odległym kraju dopełni się to, co zostało przepowiedziane.

Także dla Jakub widok Nowego Jorku stanowił potwierdzenie, że tutaj jest jego miejsce, że to tutaj wypełni się jego przeznaczenie. Przechadzając się ulicami wielkiego miasta, Epstein czuł, jak otwiera się przed nim morze możliwości. Czuł w powietrzu oszałamiający zapach sławy i tajemnej wiedzy. Teraz już był pewien, że to on został wybrany i że przerośnie swego rebe.

Po kilku dniach podróży dwaj żydowscy mistycy dotarli w końcu do miejsca przeznaczenia. Prowincjonalne Arkham o wiele bardziej przypominało miasteczka w jakich obaj się wychowali. Obaj żydzi zastanawiali się jakim cudem w tak małym miasteczku działa, tak prężnie uniwersytet, który jak się wydawało cieszy się znaczną renomą.

Pokoje jakie mistycy wynajęli prezentowały się dość skromnie. Najważniejsze jednak, że było to miejsce czyste, schludne i przyjemne. Okna pensjonatu wychodziły na Independce Square i był to widok trzeba powiedzieć całkiem okazały. Spory plac na środku, którego ustawiono monument na cześć założycieli miasta.
Rebe Eiger z ulgą przyjął atmosferę, jaka panowała w miasteczku. O wiele bardziej przypadła mu ona do gustu niż pełne zgiełku i hałasu Nowy Jork. Ludzie, których spotkali na ulicy wydawali się przyjaźni i Menachem nie wyczuł od nich żadnej niechęci. Trzeba było jednak pamiętać, że to w większość byli protestantcy goje, więc tak naprawdę nie można się było spodziewać po nich niczego dobrego.
Stary mistyk z pomocą Jakuba rozłożył swoje rzeczy w szafie i z wielką radością przystąpił do zaniedbanego w czasie podróży studiowania Pisma oraz uzupełniania Khalóm Rofe, czyli swojego dziennika snów. W czasie podróży nie miał sił nawet siły utrzymać pióra w dłoni, ani skupić myśli. Teraz trzeba było to wszystko nadrobić.

W tym czasie Jakub spacerował uliczkami Arkham poznając topografię miejsca w którym jak się zdawało spędzą nieco czasu. Opuszczenie Nowego Jorku mocno rozczarowało Epsteina. Miasto, które nigdy nie śpi wydawało się być o wiele ciekawszym miejsce niż zaściankowe Arkham.
Jakub nie po to opuścił Podole, żeby teraz kisić się w takim samym miejscu tylko po drugiej stronie oceanu.

Obaj mistycy czekali na wiadomość od Aleksieja Michajłowicz Myszkina, który miał umówić ich na spotkanie z przedstawicielami Lucid Dream Society.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!

Ostatnio edytowane przez PeeWee : 06-11-2019 o 22:24.
PeeWee jest offline