Gnimnyr był tak zajęty pobieraniem krwi z trollowego truchła, że zupełnie ignorował to, co działo się naokoło. Kiedy jednak udało mu się napełnić czarną cieczą wszystkie nadające się do tego pojemniki, podniósł się na nogi i zwrócił do kompanów:
- I co żeście ugadali, ha? – delikatnie odstawił fiolki i menzurki do skrzynki, starannie obsypał trocinami i zamknął pojemnik. Wyjął z pochwy pałasz i przyłożył do rosnącego guza na głowie. Zimna stal złagodziła ból. Jęknął z ulgą. – Możemy ich stamtąd wykurzyć, jakeście chcieli. Pomysł był dobry, jeno nie w czas. Może i jakie inne wejścia znajdziemy…
- A w ogóle skąd te czarnookie ścierwa się tu wzięły? Tłoczno w tych górach, niby na Schaffenfest w Bogenhafen. Kto by się spodziewał.