Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2019, 22:02   #176
JohnyTRS
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Kocur


Oddziały przemieściły się kilka kilometrów na północ, pod Łasztownię. Dookoła śmigały pociski, żołnierze kryli się w zrujnowanych i wypalonych ruinach między Teatralną a Królewicza, obecnie może gruzów. Jak najszybciej, jak najciszej, w niemal kompletnych ciemnościach. Nie było czasu na zabawę. Plan natarcia był prosty: Kocur i komandosi nacierają, Czerwone Berety chronią im tyłki, Puma zapewnia wsparcie, piechota ochrania Pumę.

Odliczanie, skoordynowane natarcie. O czwartej trzydzieści jeden dostał informację o nadlatujących pociskach. Zaczęło się odliczanie. Jebnęło, jebnęło po raz drugi i kolejny, na hełmy pospadały im wyrzucone szczątki dachu lodowiska lub czegoś innego.

Odtrutki na stymulanty niewiele dały, do akcji musieli znowu zatankować. Wszystko działo się błyskawicznie. Snajperzy z desantu obsadzili dziesięciopiętrowiec, reszta ruszyła do przodu. Stawiając zasłonę ogniową pojedyncze wzajemnie osłaniające się pododdziały podeszły pod Światowida, Pusto, Puma ostrzeliwała prawdopodobne pozycje w palącym się centrum handlowych. Kocur miał jednego rannego, trafionego nie wiadomo skąd
-Łysy, postaraj się bardziej! - rzucił w radio, kiedy komandosi szturmowali boczne drzwi. Brak oporu.

Pięć metrów dalej zaczęło się piekło.
Kocur najpierw poczuł krew na twarzy, potem dopiero usłyszał miniacza, poleciały granaty, komandosi będący już w środku znaleźli się w opałach, kryjąc się gdzie tylko się dało. Korytarzem, depcząc zwłoki jednego z ludzi Kocura szła bestia, ledwo się w nim mieszcząc.
- Troll kurwa! - mało regulaminowe, ale w tej sytuacji najlepsze – skierujcie go na zewnątrz! - po chwili wykrzyczał jeszcze dyspozycje do pojazdu wsparcia.

W tej samej chwili drugi z pododdziałów wysadził przejście do tej niskiej półrotundy, zawalonej workami z piaskiem. Czerwone berety ostrzeliwały się, Puma odstąpiła od ostrzału centrum handlowego, jej dowódca kierował się Światowida. Komandosi na zewnątrz przylegli do ściany.

W środku gips-karton latał w powietrzu, przyparci do ziemi specjalsi wycofywali się w inne pomieszczenia, z dala od tego cyberskurwiela, Potężne muskuły naprane dodatkowo Synt-mięśniami i sowiecką hydrauliką, egzoszkielet, czerwone punkty cyberślepi. Minigun w łapie, tona pancerza.
Maciek Sowa zaryzykował. Kocur i reszta w desperackiej próbie spróbowali odciągnąć zainteresowanie trolla. Komandos Sowa, wykorzystując dosłownie sekundową przerwę w ogniu z lufy miniacza, przeskoczył korytarz i po chwili wyskoczył z budynku, przewrót i odciągnięcie przez kolegów na bok. Żyje.

Troll złapał przynętę, kierując się za uciekającym. Teraz albo nigdy, korzystając z podglądu transmisji wyzwoleńczego drona Kocur sprawdził pozycję Pumy:
-Celuj w drzwi, gotowy… Ognia!!!

Wystarczyło, że troll wszedł światło korytarza naprzeciw drzwi i obrócił się ich stronę. Nie ma mocnych we wsi, żeby to wytrzymał, seria z działka Pumy poprzebijała ten gruby pancerz, oderwała ramię z bronią bestii, aż ta upadła.
-Przerwać ogień!!!
Komandosi doskoczyli do przeciwnika i wpychając lufy w punkty łączenia pancerza, wykończyli gnoja. Teraz to był pancerny egzoszkielet z półpłynną zawartością, strzelającą na około iskrami.

Dalej było jeszcze gorzej…
Wąskie korytarze i kolejni mocno zmodyfikowani wrogowie. Padali oni, padali niestety ludzie Kocura. Łysy poniósł dotkliwe straty, zanim udało mu się spacyfikować dwóch cyber-orków. Pododdział ludzi Beboka, przydzielonych do Kocura, stracił człowieka podczas wymiany ognia z napakowanych krasnoludem. Strzelba na bliski dystans masakruje wszystko.
Na zewnątrz sytuację opanowywała piechota AW, Puma oberwała (lekko) pociskiem przeciwpancernym, który na szczęście ześlizgnął się po pancerzu, zrywając i detonując elementy pancerza reaktywnego, odłamki zraniły kilku żołnierzy.

Nikt się nie bawił w oszczędzanie amunicji. Kocur odrzucił ostatni magazynek, odrzucił broń i kiedy oddział szedł naprzód, wyrwał szturmowego G12 z rąk jeszcze ciepłego trupa. Sto czterdziesty czwarty to nie był, naszywka z mieczem i czerwoną gwiazdą dobitnie wskazywały na ichniego specjalsa, do tego z KGB. Nie poddał się łatwo, dwóch rannych, w tym jeden ciężko.

Biegli do przodu, nieliczne podziemne pomieszczenia były już opanowane, urządzili prowizoryczny punkt medyczny, Puma miała za chwilę stać się wozem ewakuacyjnym. Byli już u celu, deptali po trupach.

Sala kinowa. Jedna z wielu. Oddział od razu wpada pod ostrzał z góry, zmiana pozycji, wejście przez drzwi ewakuacyjne pod ekranem. Ciemna zwykle sala ginęła w krwawej poświacie, a przeciwnik zajmując miejsca ponad nimi, strzelał. Doborowy skład a z nimi…

On

Czerwony Mag, łysa kreatura, na której widok robiło się niedobrze, robiąca za magicznie wsparcie. Komandosi odpowiedzieli ścianą ognia, poleciały granaty. Kocur z dwoma ludźmi wycofał się szukając w biegu dojścia do pomieszczenia z projektorem. W lewo, prawo, w górę.

Raz, dwa, trzy, ostatni ładunek i drzwi wylatują, komandosi wpadają do pomieszczenia, Kocur nie bawiąc się rzuca się na nie do końca ogłuszonego przeciwnika, padają obaj, komandos wrzeszczy w szale, jego żołnierze nie mają czystego strzału. Kotewski gwałtownie strzela wroga po pysku i mgnieniu oka wyrywa z pochwy nóż i pakuje go sowietowi w gardło. Długie ostrze przebija wszystko. Przeciwnik wiotczeje, Kocur do końca przytrzymuje ciało, czekając aż życie tamtego ostatecznie zniknie.

Drugi z KGB do kolekcji. Pomieszczenie zabezpieczone, Kocur stoi z nożem w łapie. To jest jak w filmie, spojrzenie przez wybitą szybę i widzi Czerwonego Maga od tyłu, a przed nim oraz przed jego gwardią unosi się czerwonawa tarcza, nieprzepuszczająca nic z zewnątrz. Widzi, jak jego ludzi wspomogli desantowcy, tak samo grzęznąc. Kocur jak w transie prześlizgnął się przez okienko, zeskok zagłuszyła wszechogarniająca strzelanina. Trzy kroki, dwa, jeden. Błyskawiczny atak nożem, celuje w szyją pod czaszkę. Widzi jej detale, wrzody i oparzenia, kępy wrośniętych w skórę włosów. Jeden cel, jedno uderzenie. Szczęśliwe. Ostrze idealnie wchodzi między kręgi, przerywając rdzeń. Kacap wiotczeje, Kocur w ostatniej chwili pada na wykładzinę. Zasłona znika, ściana ołowiu rozbija się na przeciwległej ścianie, szatkując gwardię Maga, rozzuchwaloną przez zapewniającą im osłonę magiczną tarczą. Nie kryli się, zniknięcie zasłony pięknie ich wystawiło. Mózgi latały w powietrzu. Mag był załatwiony, strzelanina umilkła.

Żołnierzy podeszli. Krótki wystrzał. W głowie maga pojawiła dodatkowa dziura, Kocur chował pistolet do kabury.
-Dla pewności – rzucił krótko.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline