Impreza była zaje... znaczy ekstra! Po raz pierwszy od dawna uwolnił głowę od ciężkich myśli, wykrzyczał się za wszystkie czasy, aż ochrypł. Co tam, że nie znał słów większości kawałków i tak nikt nie słyszał co krzyczy. Byłoby jeszcze lepiej gdyby nie zimne spojrzenia tych wszystkich azjatyckich ważniaków. Przez chwilę chłopak odnosił wrażenie jak gdyby znalazł się na planie Kill Billa.
W pewnym momencie na scenie została tylko trójka kolesi. Reszta zespołu zmyła się podejrzanie szybko. Trudno było powiedzieć czy było to zamierzone. Ale nie to martwiło Tommy'ego. Teraz dopiero zwrócił uwagę na czarnoskórego chłopaka, członka kapeli. Wcześniej go nie widział, na youtube grupa wrzucała muzykę, ale nie teledyski, więc nie znał twarzy muzyków.
O'Connor dobrze pamiętał tego gościa. Takich ludzi się nie zapomina.
- Chyba musimy pogadać z tym gitarzystą. Idziesz ze mną? Może ma jakieś informacje o tej zaginionej dziewczynie. Max byłby nam wdzięczny. Poza tym możesz ich poprosić o autograf - usłyszał głos Franko, próbujący przebić się przez otaczający ich harmider.
- Hę? Co? A, tak, tak - przytaknął przyjacielowi, nie spuszczając wzroku z gościa na scenie. Gdyby tak zostać z nim sam na sam na chociaż pięć minut. - Zaraz, chcesz iść za kulisy? - nagle zrozumiał. - Jasne, świetny pomysł. Ale chcesz z nim pogadać jako kto? Jako Franko?