Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2019, 20:18   #412
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- Mhmmm… wiem… Jest straszny… Ale wiesz co? Zaufaj mi… Te osoby, które przyjdą nas uratować, bardzo nie lubią, jak ktoś krzywdzi innych i zobaczysz. Dadzą mu popalić… - powiedziała.
- Bee, zostaniesz chwilę z Emmą? Muszę na coś rzucić okiem - powiedziała i wstała. Podeszła do wolnych pomieszczeń. Zaczęła je liczyć i sprawdzać jaka aparatura była w pomieszczeniach. Szukała, czy były otwarte. chciała zsabotować działanie pomp w tamtym miejscu… Obawiała się, że Zola zamierzał podpiąć ją i Barnett do tego czegoś… Nie chciała tego ani dla siebie, ani zwłaszcza dla Bee.
Zostało sześć wolnych pomieszczeń. Razem było po dziesięć po prawej i dziesięć po lewej. Abby była pewna, że wybudowano je na długo przed Zairą. Były całkowicie puste, nie miała czego sabotować. Może Z nie zdążył jeszcze zainstalować nowego sprzętu, lub go w ogóle przywieźć. Musiałaby sprawdzić w innych pomieszczeniach, czy nie były magazynowane gdzieś indziej.
Tymczasem… gdzieś nad jej głową rozległ się huk. Potem następny i… kolejny. Były głośne i dość straszne. Emma zaczęła krzyczeć. Natomiast metalowy sufit stopniowo wybrzuszał się… jak gdyby coś z góry go mocno atakowało… Ale przecież znajdowali się głęboko pod ziemią…!
Abigail podliczyła i szybko zrachowała, że pomieszczeń starczyło dokładnie na wszystkich towarzyszy Alice… Brakowało tu Jennifer i miejsca dla samej Harper… kiedy coś zaczęło łomotać w sufit. Roux spojrzała na wybrzuszenia i nie poruszała się, opierając o ścianę. Co to do cholery było?! Wątpiła, by należało do zaplanowanych przez Zolę atrakcji… Przynajmniej miała taką nadzieję… wolała jednak, by nie były to jakieś radioaktywne krety, Wojownicze Żółwie Ninja, albo… Godzilla… Krzyk Emmy nie pomagał. Abigail ruszyła się w stronę jej celi i przytuliła do siebie Bee.
- Udajemy nieprzytomne - szepnęła Barnett i od razu zamknęła oczy, jak gdyby już teraz obserwowali ją wrogowie.
Tymczasem sufit w końcu nie wytrzymał. Na sam środek promenady zwaliła się ogromna, czterometrowa olbrzymka. Była paskudna niczym noc. Jej skóra wyglądała na grubą, jak u słonia. Była też zielona. Miał rude, niezbyt gęste włosy, kompletnie poczochrane. W rękach trzymała maczugę. Miała brzydki nos przekłuty kością - była chyba ozdobą. Skóry otulały jej ciało, więc było jej bez wątpienia ciepło. Jej oczy były wąskie i czerwone. Przez duży zgryz na zewnątrz wystawał szereg jej zębów.
- Urwisku, Guziczku! Wy dwie niecnoty! Złaźcie mi no tu na dół…!
Dwóch zielonych goblinów spojrzało niepewnie z góry.
- Ale to wysoko…! - Urwisek szepnął.
- Och, jak wysoko…! - zawtórował Guziczek.
- Pomooooc! - ucieszyła się Emma. - Pani o was mówiła!
Jednak ani Gryla, ani Młodzieńce Julu jej nie słuchali.
- Mój kotunio tak się denerwuje - westchnęła Gryla, gładząc czubkiem palca zwyczajnego kota, który spoczywał na jej ramieniu.
Syczał, patrząc na szklane powierzchnie. I metaliczne. Bardzo nie lubił sztucznych zabudowań. Preferował naturę.
- Złaźcie mi no tu, bo dam was zjeść Buziaczkowi!
Urwisek chwycił się talii Guziczka, potem puścił go i znowu chwycił go za stopy. Zawisł nad przepaścią. Był już bliżej podłogi, ale wciąż daleko…
Abigail mrugała, gapiąc na olbrzymkę i gobliny. Jej mózg próbował to przetworzyć…
W końcu załapał.
- Ah…! - zawołała.
- Pani jest ta olbrzymką… Tą ze Zbioru Legend… Matką Młodzieńców Julu… - rzuciła. Przypomniała sobie dalszy ciąg rozmowy na ten temat i fakt, że Alice dodała informację, że Jenny wyjebała jej w kosmos głowę syna… Abigail przestała się cieszyć, na zwrot akcji… Zaczęła się obawiać, że to przybyły tylko większe tarapaty. Wstrzymała oddech. Kompletnie zapomniała o udawaniu nieprzytomnej. Zerknęła na gobliny i ile im brakowało do zejścia na dół… Może mogłaby im pomóc? Ale nie wiedziała po co tu schodzą, więc… Na razie tylko stała obok Bee.
Barnett miała mocno zaciśnięte oczy. Teraz jeszcze bardziej niż wcześniej. Nawet nie otworzyła ust, a i tak zdołała wyszeptać słowa.
- Zabiję cię - zabrzmiało to jak słodka obietnica.
- Co…? Kto mnie woła? - Gryla zaczęła się rozglądać. Włożyła palce do uszu i wydłubała z nich dwa kilkukilogramowe czopy woskowinowe. - O, teraz lepiej - powiedziała, rzucając je na podłogę.
- Mamo! Mamuuniu! - Urwisek zaczął łkać. - Ja się boję… - mówił, kołysząc się w powietrzu.
- Mamo, on mi oderwie stopy! - Guziczek na to też się rozpłakał.
- Ja was nie znam, nie wiem, czy was lubię! - krzyknęła Emma i też się rozpłakała.
- Ssss… - gniewnie zasyczał Buziaczek.

Gryla pokręciła głową. Podniosła dłoń i najpierw postawiła na ziemi Urwiska, a potem Guziczka.
- Że mnie tu we dwoje fatygujecie! - krzyknęła. - Byłam w trakcie ważnych biznesów! To wasza robota…!
- Bo mnie zaswędział pośladek… - zaczął Urwisek.
- Jesteśmy tu dlatego, bo zaswędział cię pośladek? - zapytał Guziczek.
- Jak w pobliżu grzeczne dziecko nie dostanie ubrania przed świętami, to zawsze swędzi mnie pośladek!
Rozległa się chwila ciszy.
Gryla, Urwisek, Guziczek i Buziaczek razem spojrzeli na Emmę.
- Oooooch…. - westchnęli chóralnie.
Abigail w międzyczasie przymrużyła oczy… Jakby to naprawdę miało zadziałać… I jakby serio mieli pomyśleć, że jest nieprzytomna… Może olbrzymka nie słyszała jej, bo miała zatkane uszy. Roux milczała. Zastanawiała się co teraz nastąpi… Uwolnią Emmę, dadzą jej ubranko i sobie pójdą? To by było… Komiczne…
Gryla warknęła.
- Nie wiem, czemu wdaliście się w waszego ojca z tą swoją mizerną posturą - warknęła. - Gdybym miała choć jedną córkę, to może by się wami zaopiekowała. A tu najmniejsza robota i muszę sama się fatygować! Na moje stare lata!
Uderzyła pięścią, roztrzaskując ścianę celi Emmy.
- Jednak was lubię…! - szepnęła dziewczynka, uśmiechając się delikatnie.
Urwisek wyciągnął z kieszeni kufajki szarą, brzydką sukienkę w czerwone plamy.
- Jako że myłaś zęby rano i wieczorem… - zaczął.
- Nie wiem, po co ludzie to robią - szepnął Guziczek.
- I jako że mówiłaś “proszę, dziękuję i przepraszam”...
- Mam nadzieję, że nie naraz, to byłoby dziwne - mruknął Guziczek.
- I jako że poczęstowałaś ulubioną czekoladą starszą panię na przystanku, mimo że sama byłaś głodna…
- ...wtrącimy cię do psychiatryka - dokończył Guziczek.
- OBDARUJEMY CIĘ TYM WIELKIM DAREM! - Urwisek krzyknął, dobrze zagłuszając drugiego Młodzieńca Julu. Następnie podbiegł do Emmy, podskakując i dał jej sukienkę.
- Och… dziękuję - powiedziała dziewczynka niepewnie.
Wolałaby kredki, albo słodycze, albo…
- Bo pan Jeremy jest zamknięty i umrze….! - rozpłakała się nagle. - Ja nie chcę, żeby umierał! Jesteście dobrymi ludźmi, którzy zostali obiecani mi w psepo… psepo… wiedni…
Najwyraźniej Abby stała się nagle wieszczką.
- I musicie dopełnić przeznaczenia…! - Emma załkała znowu.
- Przeznaczenia?! - Urwisek i Guziczek spojrzeli po sobie z szeroko rozwartymi ustami w szoku.
- Ssss… - nienawistnie syknął Buziaczek.
Abigail nie ruszała się. Starała nie zwracać na siebie uwagi i nawet nie oddychać zbyt głęboko. Miała nadzieję, że to wystarczająco, by zapomniano o niej… Bee była zaskakująco dobra… W znikaniu bez wykorzystywania swojej zdolności.
- Mamo, mamo, uratuj pana Jeremy’ego! - Młodzieńcy rozkrzyczeli się, podskakując. - Przepowiednia powiedziała, że…
- Ale ja nie lubię angażować się w sprawy śmiertelników - Gryla skrzywiła się. - Mam dość śmiertelników od czasu waszego durnego ojca - dodała. - Zostawimy ich tak, jak…
- Mamo, mamo…!
- Mamo, mamuniu…!
- Mamusiu kochana, proszę, prosimy…!
Gryla warknęła i stłukła ścianę celi Jeremy’ego Jenkinsa.
Emma wyskoczyła na korytarz.
- To jeszcze pani Katherine...
Gryla stłukła.
- Pan Edmund…
Gryla stłukła.
- Pani Lotte…
Gryla stłukła.
- Pani Herme…

Emma zamilkła… gdyż usłyszała powolne kroki.
Do promenady weszło trzech mężczyzn.
Thomas, Arthur i… Zola Zaira.
Abigail dostrzegła ich kątem oka. Mimo woli poruszyła głową i otworzyła oczy odrobinę szerzej, po czym odnalazła dłoń Bee i lekko ją ścisnęła. Thomas i Arthur… Wpadli w ręce Zoli… Alice została sama z detektywami i tą drugą Jenny… To się zaczynało robić… Niepokojące i problematyczne…

- Kogo ja tu widzę… stara przyjaciółka… - Zola przybliżył się nieco z wyciągniętymi w jej stronę rękami, jakby chciał ją przytulić. - Co ty tu robisz…?
- Biznes - powiedziała Gryla. - Jak zawsze Byznes.
Nieco mocniej ścisnęła maczugę.
- Och… jaką piękną sukienkę dostałaś, droga Emmo - Zola nachylił się nieco i przemówił tonem dobrego wujka. Następnie wyprostował się i spojrzał na Grylę. - Po co się fatygowaliście… czy nie lepiej byłoby wysłać sukienkę kurierem? Takim ludzkim? Przekazałbym ją cudownej Emmie.
- Słuchaj no, przystojniaku - powiedziała Gryla. - Jeżeli coś ci się nie podoba, to powiedz i rozwiążemy to jak najlepiej sprawy się rozwiązuje.
- Hmm… - mruknął Zaira.
Zerknął w bok na Abby i Bee.
- Swoją drogą widzę was - powiedział. - Jak miło, że już ustawiłyście się w swoich celach - uśmiechnął się. - Wy to jesteście pomocne…
- Abby! - krzyknął Arthur.
- BEE! - wrzasnął Thomas i już zerwał się do biegu, kiedy Zola złapał go za koszulę, przytrzymując w miejscu.
- Co ty podajesz tym detektywom Zola? - zapytała Abigail. Skoro już były ‘widzialne’, co było oczywiste od samego początku, uznała, że można o to zapytać.
- Do czego potrzebujesz Alice?! - zadała ponownie wcześniejsze pytanie.
- A mi nie zadacie żadnych pytań? - zagrzmiała Gryla.
- Co, myślicie, że on jest lepszy od matuli?! - zaskrzeczał Urwisek.
- Że to taka wielka Gwiazda, a wielce szanowna reporterka mamusię kompletnie przeoczy! - Guziczek potuptał w miejscu.
- SsSsSs - zasyczał Buziaczek, ale tak jakby inaczej niż poprzednio. Z większą złośliwością.
Abby zerknęła na nich.
- Przepraszam… Do was też mam pytania… Na przykład… Jak się tu dostaliście i czy możecie nas stąd wyciągnąć… Albo przekazać Alice gdzie jesteśmy? To by na pewno uszczęśliwiło Emmę najbardziej - dodała i wskazała ręką blondynkę…
- W końcu przepowiednia powiedziała, że pomożecie - dodała, licząc na to, że łykną ten haczyk, bo zadała im więcej pytań niż mężczyźnie i że Zola… Za próbowanie czegoś takiego, za moment jej nie udusi.

- Dziękuję - mruknął Zola, gdyż Abby skutecznie przykuła uwagę Gryli i jej synów.
Wyjął z kieszeni dwa pistolety. Podrzucił je, po czym złapał, wsuwając palce wskazujące w otwory spustu. Był bardzo zręczny, skoro mu się to udało. Następnie jego ręce zmieniły się w bezkształtną plazmę, która objęła obydwie bronie. Wnet wkomponowały się idealnie w jego nadgarstki. Lufy wydłużyły się i powiększyły. Wyglądały strasznie. Czarne i z jasnymi, zielonymi pasami. Zaira wyciągnął przed siebie dłonie i strzelił. Z pistoletów wystrzeliły nie kule, lecz zielone lasery.
- Aua! - krzyknęła Gryla, kiedy przepaliły się przez sześć warstw grubej na dziesięć centymetrów skórzanej kapoty i raniły ją.
- Wrr… - Buziaczek wydał nowy dźwięk.
Abigail była w szoku. Prawie pomogła Zoli… Zabić ogrzycę… A może pomogła. Ranił ją śmiertelnie? Spojrzała na Grylę i oceniła w co potencjalnie mógł wcelować i czy przebił ją na wylot…
- To bolało! - krzyknęła Gryla.
Chwyciła mocniej maczugę, po czym rzuciła się z nią przed siebie. Zola nie przestraszył. Celował w nią i strzelał raz za razem laserami. Jednak Gryla była w stanie odbić wszystkie te strzały maczugą - która swoją drogą musiała być co najmniej tytanowa, skoro nie uległa przy tym zniszczeniu. Jedynie jeden strzał dosięgnął ją i ranił, lecz Zola musiał jeszcze dużo więcej razy trafić, aby ją powalić.
Gryla w trzech susach znalazła się przed nim, Thomasem i Arthurem. Podniosła wysoko maczugę, aby wgnieść trzech mężczyzn w ziemię…
- THOMAS, ARTHUR, NA BOKI! - wrzasnęła Abigail, mając nadzieję, że to zdoła uratować braci Alice. Oby zdążyli… Chociaż Thomas ją wkurzał, nie chciała, żeby tu zginął w tak durny sposób… To by potwornie zabolało Alice.
- THOMASIE, BŁAGAM, NIE! - Bee rozpłakała się, kompletnie zapominając o udawaniu martwej.
- Heh… - Zola uśmiechnął się delikatnie.
Podniósł do góry dłonie i podskoczył. Zaczął oplatać maczugę. Błyskawicznie cała pokryła się czarnym kolorem i zielonymi, świecącymi pasami. Sam Zola stracił kompletnie postać człowieka, teraz koncentrując całe swoje ciało na orężu Gryli. Pistolety wcale nie zniknęły. Znalazły się na spodniej warstwie maczugi, lecz w tej chwili pełniły rolę dwóch silników odrzutowych. Maczuga zawisła w impasie pomiędzy mocą olbrzymki i mocą Zairy. Psychopata celowo uratował obu Douglasów. Mógłby pozwolić, żeby maczuga wbiła się w ich ciała. To, że ulepszył pistolety do silników miało na celu jedynie ochronę obu braci…
...a może po prostu pragnął posiłować się z Grylą.
Abigail spojrzała na Guziczka i Urwiska.
- No co tak stoicie… Weźcie jej pomóżcie, to wasza mama! - huknęła na dwa gobliny.
Młodzieńcy Julu nie wiedzieli jednak, co mieli robić. Walczyć z maczugą? Jak można było walczyć z maczugą? Zdawali się wcale nie dysponować w tej sytuacji większą mocą, niż Bee i Abby, a obie kobiety też nie włączały się do starcia obu tytanów.
- Przeżyli - Barnett załkała, przytulając się do Roux.
Zaczęli uciekać w stronę znajomych Konsumentek.
Krzyk Abigail jednak obudził nieco Młodzieńców. Guziczek przyłożył palce do ust i zaświstał. Wnet z dziury nad ich głowami wyleciały sanie.
- W końcu doleciały! - ucieszył się Urwisek.
Ułożyły się na podłodze.
- Tędy - Guziczek wprowadził na pokład Emmę drżącą ze strachu.
- J-jer… - zaczęła Walker.
- Dobra - szepnął Urwisek i pobiegł do następnego w kolejności Jeremy’ego.
- Pomóżmy im - szepnęła Bee.
Czy powinny? Czy Gryla i jej dzieci byli na pewno lepsi od Zoli?
Według Abigail wszystko było teraz lepsze od Zoli. Ruszyła, żeby pomóc przenieść Jeremy’ego. Umiejętnie odpięła go od aparatury ze środkiem nasennym. Arthur też mógł to zrobić, ale jakoś o tym nie pomyślała. Zabrali mężczyznę do sań. Oceniła ile było w nich jeszcze miejsca.
- Zabierzcie też Bee - nakazała… Ale w jej ton wkradło się błaganie.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline