Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2019, 21:40   #416
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Jennifer zawisła na moment na swoich rękach, po czym pokręciła głową i spróbowała unieść biodra, by wysunąć mackę z siebie, nim zagłębi się dalej. Czuła ją w sobie. Jej gorąco i miękkość. Czuła jak sama zrobiła się podniecona na jej obecność w środku jej ciała. Wkurwiało ja, że ciało reagowało jak chciało. Nie wiedziała, czy jest bardziej mokra od śluzu macki, czy od własnych soków. Zasapała, siłując się i nawet napinając mięśnie wewnątrz pochwy by spróbować ją wypchnąć.

To jednak było niemożliwe…
Macka wsuwała się głębiej. Była bardzo elastyczna i wnet dotarła aż do samego końca jej pochwy. Jennifer czuła rozpierający ją kształt. Walczył z jej mięśniami, rozpychając je. Macka chciała, żeby jak największa jej objętość znalazła się w blondynce. Najgrubsza była tuż przy wejściu do jej pochwy. Jennifer balansowała na skraju bólu. Potwór zdawał się wyczuwać jej emocje i kiedy tylko zaczynała odczuwać zbyt duży dyskomfort, przestawał się powiększać. Czekał, aż przyzwyczai się…
Kiedy to nastąpiło… zaczął się przebudowywać…
Poszczególne elementy zmieniały swoją wzajemną konfigurację w ciele kobiety. Poczuła drżenia, przypominające drżenia wibratora. Jednak dużo mocniejsze…
- Oh...Oh… WOW O… - powiedziała Jenny zaskoczona tym nowym doświadczeniem. Tego się nie spodziewała. Była już rozgrzana, zdążyła trochę ostygnąć od zimnej ściany, ale teraz to było jej aż nazbyt gorąco. Czuła drżenie we wnętrzu i miała wrażenie, że traci siłę w nogach z każdą kolejną minutą jego trwania. Sapała i nie mogła skupić się na myśleniu.
- Zol...A - znów spróbowała zawołać go, ale wyszło to bardziej jak jęk. Jennifer zawisła całkiem na rękach i rozchyliła usta. Było tu gorąco, a ona potrzebowała teraz dużo tlenu. Dyszała i czuła jak mięśnie jej drżą. Jak jej wnętrze stawało się wręcz znieczulone od przyjemności i jak powoli same te drżenia wyprowadzają ją pod orgazm. Znowu stanęły jej sutki i kręciło jej się aż w głowie. A mimo to spróbowała się szarpnąć.

Kiedy to zrobiła, drżenie ustąpiło. Nawet przez chwilę pomyślała, że może zepsuła mackę.
Ale nie. Ona już skończyła się przebudowywać.
Wypełniała całe wnętrze Jennifer do granic możliwości, nie przekraczając przy tym progu bólu. Na jej powierzchni pojawiło się wiele okrągłych wypustek. Każda z nich drżała, jakby wewnątrz niej został zamontowany maleńki silniczek. Wszystkie kuleczki zaczęły tańczyć, poruszać się po powierzchni macki w najróżniejszych konfiguracjach, kierunkach i prędkościach. Co więcej, w samej macce pojawiło się w pewnym punkcie większe, owalne zgrubienie. Pierścień zaczął wędrować wzdłuż macki aż do jej końca… a więc końca pochwy Jennifer… po czym wracał na samą powierzchnię… żeby znowu się zagłębić do środka… Okrągłe wypustki przy tym cały czas się poruszały. Na spodniej stronie macki pojawił się drobny kanał, który miał później umożliwić wypływanie nasienia.
- Aaah - to był punkt w którym zupełnie inny rodzaj krzyku Jennifer przebiegł echem po łaźniach geotermalnych. Była tak mocno i intensywnie pieszczona w środku, że zapomniała, że miała obudzić Zairę, żeby powstrzymał to co się działo… Tak właściwie, z każdą chwilą chciała jeszcze więcej doznań. Czuła jak jej nadgarstki zaczynają ją coraz mocniej boleć, bo nie była w stanie utrzymać się prosto na swoich nogach. Najchętniej położyłaby się i pozwoliła temu czemuś robić te przyjemne rzeczy… Dopiero kiedy zwiesiła głowę i zauważyła kanalik w macce, przypomniało jej się, że miała w nią pompować spermę… Trochę ją to ostudziło. Przełknęła ślinę, oblizała spierzchnięte usta od sapania z otwartą buzią i zawołała.
- ZOLAAA! - znowu starała się do niego dotrzeć, ale głos jej się nieco załamał, czuła że jeszcze kilka sekund i po prostu… Dojdzie.
Ten lekko rozwarł oczy.
- Jennifer…? - zapytał.
De Trafford patrzyła jednak na środkową mackę. W miejscu, w którym wyrastała z wody pojawił się pęcherz… zgrubienie, które zaczęło wędrować w górę. Za nim pojawiło się następne… i następne… Bez końca.
Kiedy to pierwsze dotarło wreszcie do końca macki, do jej wnętrza została wstrzyknięta pierwsza seria spermy Zoli… potem druga… i trzecia… Nasienie bez końca było w nią pompowane. Uciekało kanalikiem pod spodem. Spływało po macce i następnie ściekało do czarnej wody.
Tymczasem macka nie przestawała się ulepszać. Teraz posiadała dodatkową, wibrującą wypustkę, która przylegała do jej łechtaczki, mocno ją pobudzając.
Z wody wystrzeliły trzy kolejne macki, również pragnąc posmakować ciała Jennifer.
Jenny krzyknęła, kiedy osiągnęła pierwszy orgazm i w tym samym czasie wpompowano w nią nasienie Zairy. Tylko że jej orgazm przyszedł, trwał chwilę i przeminął, a pompowanie nie… To teraz trwało i współgrało ze wszystkimi doznaniami w jej ciele. Jenny zajęczała głośno, kiedy jej pobudzona orgazmem łechtaczka, została teraz dołączona do zabawy. Oddychała płytko i szybko. Drżała i zamknęła mocno oczy. Było jej gorąco i przyjemnie. Bolało, ale w ten sposób, że była w stanie to znieść. Zauważyła trzy macki i szarpnęła się lekko, nie wiedząc co te chciały zrobić. Na jej nadgarstkach pojawiła się już odrobina krwi od otarć.
Macki pięły się po jej nogach. Dwie z nich zawędrowały do jej tułowia i zaczęły go oplatać. Owinęły się miękko dookoła piersi, jakby były wężami. Potem przeszły na obydwa ramiona, a potem przedramiona… Unieruchomiały jej kończyny górne, ale przy tym końcówki przekształciły się w jakiś inny sposób… Oplotły się wokół kajdanek i zaczęły je przeżerać…
Trzecia macka natomiast zaatakowała pośladki de Trafford. Podsadziła je nieco do góry, przyjmując na siebie cały jej ciężar, kiedy stopy Jennifer uniosły się z podłoża. Dwie pozostałe macki wygięły się tak, że jej kolana zgięły się. Ostatnia nie przestawała jej zadowalać i pompować nasienia. Czuła ciepłe strugi, które bez końca trafiały do jej wnętrza i z niego wypływały. Organizm Zoli bez wątpienia bardzo chciał ją zapłodnić…
- Nie… nie chcę już… To dużo… - wysapała. Uświadomiła sobie bowiem, że takie ilości nasienia… To potencjalnie za duże prawdopodobieństwo, że zajdzie. I to jeszcze tak potwornie głęboko w jej ciele. Kiedy kajdanki zostały przeżarte, spróbowała wyszarpnąć ręce i znów zawalczyć z mackami o swoją wolność…
- Już niee - zajęczała w rozkoszy doznań i aż cała zadrżała, bo czuła, że zbliża się do kolejnego orgazmu.

Wnet kajdanki odpadły. Teraz Jennifer była przetrzymywana w powietrzu przez sześć macek. Owijały się i stale zmieniały swoje położenie. De Trafford czuła na całym swoim cieple ich wilgoć… sprężystość… śluz, jaki zostawiały na jej skórze… Ciągle się przesuwały, miejscami łaskotały ją, gdzie indziej masowały. Pierścień zmieniał prędkość i sposób, w jakim przesuwał się w jej wnętrzu. Wypustki wibrowały i wirowały.
- Cholera… - szepnął Zola. Wydawał się naprawdę zaskoczony. Spojrzał na jej ciało, teraz już kompletnie przebudzony. - Na początku… - jęknął. - Myślałem, że zakradłaś się jakoś i chcesz obudzić mnie, robiąc mi loda. Uznałem, że to byłoby bardzo nie w twoim stylu… Czy ty… mnie w ogóle… słuchasz? - zapytał, zagryzając wargę. To chyba był najseksowniejszy widok, jaki widział w całym swoim życiu.
- Weź… Weź… Ja już… Nie… - wysapała Jenny, ledwo mogąc mówić. Jedynie jej piersi i usta pozosotały wolne od kompletnego zadręczenia i cieszyła się, że porzucono też wizję dewastowania jej analnie, ale powoli zaczynała być zmęczona rozkoszą i nie miała siły już walczyć i opierać się.
Nadszedł jej drugi orgazm, który był jękiem i drżeniem. Wtedy już po prostu jej mięśnie się poddały całkowicie. Przestała być w stanie się skupiać. Była tylko ona i odczucie nieprzerwanej przyjemności. Jęczała przy każdym przesunięciu się pierścienia w jej wnętrzu.
- Mam cię wziąć…? - Zola otworzył szerzej oczy.
Próbował wstać, jednak… nie mógł. Nie spodziewał się tego. Rękami wycofał się do tyłu, do najpłytszej części basenu. Ujrzał, że jego nogi zamieniły się w sześć macek. Były długie i sięgały na wiele metrów aż do Jennifer… Na szczęście, jak prędko odkrył, jego penis nie zniknął. Był w wzwodzie przełożony kilkoma mackami. Bez otoczenia dwóch nóg wydawał się dziwnie wyglądać. Choć nadal był duży, twardy i pękaty. Zola zamrugał oczami, widząc swoje jądra. Nieco zmieniły położenie i teraz znajdowały się przy jednej z macek. Były dużo, dużo większe. Wibrowały, intensywnie pracując i produkując dodatkowe porcje plemników.
- To wszystko tylko przez szklankę whiskey? Nic dziwnego, że tak odradzają picie - zażartował lekko, jednak on sam czuł się lekko przestraszony. Choć nie chciał tego dawać po sobie poznać. Jego ciało miewało niekiedy własną inteligencję i wciąż je poznawał…
Macki zaczęły się skracać, ciągnąc Jennifer w stronę Zoli. Nie przestawały funkcjonować. Oplatały ją na tyle szczelnie, że nie mogła spaść do wody. Powoli sunęła po tafli, zbliżając się do Zairy.
W jej oczach przygasła ta cała złość, którą widział wcześniej. Teraz było zmęczenie i coś w pobliżu obłędu z rozkoszy. Jennifer nie mówiła już tylko jęczała i sapała. Odczuwała ogromną przyjemność i choć jej ciało było wyćwiczone, to nie miała nigdy styczności z tak ogromną ilością przyjemnych doznań. Gdy znalazła się wreszcie przed Zolą, spojrzała na niego. Potem jej wzrok przesunął się na whiskey. Chciało jej się pić… Zaschło jej kompletnie w ustach. Jednak szykował się jej trzeci orgazm i aż nieco szarpnęła biodrami, bo ten był trochę bardziej bolesny, niż obezwładniająco rozkoszny. Zabawki i maszyny technicznie nie miały limitów, ciała ludzkie owszem.
Wnet znajdowała się już przy czarnoskórym mężczyźnie… o ile rzeczywiście można go było nazwać mężczyzną. Ten termin zdawał się zarezerwowany dla ludzi, a on człowiekiem bez wątpienia nie był. Macki już stanowczo skróciły się. Położyły Jennifer na torsie Zoli. Ten chwycił szklankę z nalaną whiskey.
- Pij, moja droga - szepnął i przystawił jej szkło do ust.
Ujrzał, że dwie macki wykręciły jej ręce do tyłu i złączyły je z sobą, oplatając od nadgarstków w stronę ramion. Kolejne dwie natomiast zmieniły końcówkę… i wbiły się do jej piersi. Najpierw podały środek znieczulający, a potem - czego nie wiedziała ani Jennifer, ani Zola - środek hormonalny, mający zmienić strukturę gruczołów jej piersi. Z sutków po chwili pociekło czarne mleko, po czym przestało. Wszystko po to, aby przygotować organizm de Trafford do opieki nad specjalnym potomstwem...
Piąta macka wciąż pompowała w nią nasienie i sprawiała nieludzką przyjemność. Szósta natomiast zaczęła delikatnie masować odbyt kobiety.
- Pij, pij… - Zola zachęcił trochę bardziej gorączkowo.
De Trafford nie mogła pojąć, czemu jej piersi teraz tak ją łaskotały i były wrażliwe. Owszem, dotykały ich macki, ale nie robiły nic takiego. Nie mogła spojrzeć w tamtą stronę, bo leżała na Zoli i podstawiał jej szklankę. Blondynka łapczywie odchyliła głowę i zaczęła połykać alkohol. W jej oczach były łzy. Ze zmęczenia i z przyjemności. Nie płakała ze strachu, czy bólu. Było jej zbyt kurewsko dobrze.
Szósta macka wnet weszła do jej odbytu. Rozluźniła go nieco, pomimo sąsiedniej obecności piątej, bardzo obszernej. Zola zagryzł wargę. Położył dłonie na tułowiu Jennifer i nieco podsadził ją do góry. Macki przesunęły się w miejscu, w którym łączyły się z jego ciałem, odsłaniając penisa mężczyzny. Żołądź wnet zaczęła nacierać na odbyt kobiety, aż wreszcie kompletnie w niego weszła. Z trudem nadziewał ją dalej. Piąta macka inteligentnie zmniejszyła swoją objętość, pozwalając grubemu penisowi Zairy na penetrację ciała Jennifer. Jednocześnie, będąc w jej pochwie, zaczęła przekształcać swoją końcówkę. Bardzo delikatne wrzeciono wsunęło się przez szyjkę macicy do jej trzonu. Jej ostry koniec delikatnie nakłuwał endometrium, wstrzykując specjalną substancję. Dzięki niej i macica miała zmienić swoje właściwości. Bez tego pękłaby w trakcie ciąży, należało ją wzmocnić…
Zola nie miał pojęcia o tym, że jego ciało inteligentnie przystosowywało Jennifer do doniesienia ciąży i dlatego zainicjowało to wszystko w trakcie jego snu. Zaczął ją w trakcie tego wszystkiego penetrować. Czuł teraz podwójną przyjemność - jedną ze stymulacji macki wewnątrz pochwy de Trafford, a drugą dużo bardziej standardową, pochodzącą z penisa.
- Gor..ąco… Jak… Jak mi… Strasznie gorąco… Wewnątrz - wysapała Jenny dysząc ciężko. Była na takim poziomie uderzenia przyjemności, że kiedy w szklance skończył się alkohol do picia, pochyliła się do szyi Zairy i zaczęła zlizywać z niej wilgoć wody, w której siedział, była tak spragniona. Otarła się o jego klatkę piersiową nabrzmiałym teraz biustem. Bez wątpienia Zola musiał zauważyć, że był większy niż wcześniej i gorący. Całe ciało Jennifer zdawało się być rozpalone od rozkoszy.
- Chyba… Oszaleję - wyszeptała sapiąc mu niemal do ucha.
Zaira oddychał głośno przez usta. Pośród tego wszystkiego poczuł emocję tak bardzo przypominającą miłość, jak to tylko było możliwe w jego przypadku. Jego organizm i dziwne, kosmiczne instynkty kazały mu opiekować się samicą, żeby pozwolić jej na urodzenie potomka. Z drugiej strony kłóciło się to ze stanem umysłu, w którym, odkąd tylko doszedł do krytycznego podwyższenia PWF II stopnia. Przybliżył się i pocałował Jennifer. Jeśli była spragniona, niech syci się jego śliną.
Tymczasem jedna macka przestała związywać jej nadgarstki. Druga mogła sama poradzić sobie bardzo dobrze z tym zadaniem. Przybliżyła się do warg Jennifer. Wtedy Zola przerwał pocałunek. Końcówka wsunęła się do jej ust i zaczęła pompować do nich nasienie Zairy. Choć było słone… tylko ono syciło to pragnienie…
W rzeczywistości całe ciało potrzebowało drobnych przebudowań, tak jak i jej narządy wewnętrzne. Jelita musiały nauczyć się wydobywać z pokarmu inne, bardzo konkretne składniki. Serce musiało przygotować się na wzmożoną pracę zarówno w trakcie ciąży, jak i porodu. Nerki musiały nauczyć się wyłapywać z krwi toksyczne metabolity płodu i umieć je usuwać… Dlatego też Jennifer musiała połknąć wiele, wiele łyków nasienia Zoli, które odmieniłyby ją od środka.
- Och… - jęknął mężczyzna, teraz jeszcze mocniej penetrując odbyt Jennifer. Pośród tego wszystkiego jako człowiek pragnął również tego…
Pojawiło się picie i to wreszcie zaczęło pomagać na gorąco. Zaczęła więc ssać łapczywie i spijać wszystko co podawała jej macka w ustach. Sapała przez nos. Cały czas była podniecona i teraz penetrowana we wszystkie otwory jej organizmu, które można było brać. Przestała się zastanawiać nad czymkolwiek. Nad tym kim był Zaira. Nad tym co robiły macki. Nad tym ile nasienia zostało wlane do jej ciała… Chciała czuć przyjemność i odczuwała ją. W pewnym momencie uniosła się odrobinę przechylając plecy w łuk i jako że Zola nie mógł jej całować, bo miała zajęte usta. Podetknęła mu swój biust. Chciała, by ją pieścił językiem. Robił to wcześniej do bólu, aż jej sutki były niemal sine. Chciała go jeszcze. Potrzebowała by ją brał. Tak podpowiadał jej organizm… Albo to, co właśnie z nim robiono.
Zola nie miał pojęcia, że tak jak niegdyś trzy metalowe szczypce transformowały go w IRDW, tak samo teraz on zmieniał Jennifer. Jego macki przypominały urządzenia, którymi go traktowano, były jednak dużo przyjemniejsze. Zaira ssał piersi de Trafford tak, jak tego chciała. Przeżyła już tyle orgazmów, a wciąż czuła to narzędzie wewnątrz siebie… Na dodatek cały czas zmieniało tryby i rodzaj pieszczenia. Tak, że nie była w stanie przyzwyczaić się. Zola pchnął kilka razy i poczuł intensywny, roztrzaskujący umysł orgazm. Wpompował do odbytu Jennifer strugi swojego nasienia. Odchylił głowę, pozostawiając sutek de Trafford. Oddychał głośno i rozpaczliwie przez usta. Zazwyczaj nawet nie potrzebował za bardzo tlenu, żeby żyć. Teraz jednak dusił się od rozkoszy i intensywności tego wszystkiego…
Macki powoli zaczęły się cofać… Nasienie lało się coraz mniejszymi strumieniami, a wibracje wewnątrz Jennifer również ulegały stopniowemu wyciszeniu…
De Trafford była tak wypieszczona, że gdy tylko wszystko zaczęło ustawać, nie miała nawet siły sama ułożyć się na Zairze. Tam gdzie przesunęła się bezwładnie po jego ciele, pozostawiona przez macki, tam została. Musiał ją wręcz podtrzymać, bo pewnie zsunęłaby się pod powierzchnię wody, gdyby tego nie uczynił. Była na skraju przytomności. Oddychała, ale nie reagowała. Była zmęczona, a jej ciało parzyło. Oddychała równo, ale bardzo szybko. Jej oczy były ledwo rozchylone i bardzo delikatnie połyskiwały, znajomym Zoli kolorem.
- Nie mam nic… do dodania… - jęknął Zola.
Nie miał pojęcia, jak wyjdą z tego miejsca. Sam nie miał siły na nic. Jego ciało było wykończone po transformowaniu kobiety. Nawet nie zauważył, kiedy ta zasnęła na jego piersi. Macki wycofały się z jej ciała i zaczęły transformować w nogi mężczyzny. Złączyły się i zespoiły z sześciu w dwie kończyny. Tymczasem z porów na skórze Jennifer zaczęła sączyć się czarna ciecz… Wnet pokryła jej ciało. Zaira obserwował to w zdziwieniu i niepokoju. Plazma otulała kobietę, aż przykryła ją całkiem. Stwardniała, tworząc kokon. Jennifer potrzebowała nieco czasu, żeby jej ciało mogło przeprowadzić zmiany. Miała przez ten czas tkwić w bardzo głębokim śnie. Ześlizgnęła się do mieszanki wody geotermalnej i plazmy. To ciepło odpowiadało zmianom, które miały się dokonać.
- Tak właściwie… to dobry pomysł - mruknął Zola.
Sam z trudem wpłynął do basenu i opadł na dno. Zamknął oczy, czekając, aż przyjdzie drugi sen. Tym razem… regenerujący.


***

Abigail siedziała pod ścianą. Nie wiedziała ile czasu minęło. Początkowo była nabuzowana adrenaliną, ale kiedy ta osiadła. Zaczęła się niepokoić.
Czy Bee udało się spokojnie uciec na zewnątrz?
Czy dotarli do Alice?
Czy Zola Zaira naprawdę zamierzał zmusić ją do uprawiania seksu z Douglasami? Czy może miał na myśli co innego, kiedy użył słów ‘porno z trzema zabawkami’?
Nie miała pojęcia…
- Jesteście tam nadal? - zapytała w końcu, przełamując ciszę. Było jej trochę dziwnie mówić do ścian, ale może Arthur i Thomas usłyszą? Nie zastanawiała się nad tym wcześniej…
- Słyszy mnie ktoś… - zapytała trochę ciszej. Denerwowała się, a jak się denerwowała, to zaczynała się robić gadatliwa.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline