Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2019, 21:58   #417
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Wpierw rozbrzmiewało milczenie. Roux ciężko było stwierdzić, jak grube były te ściany. Może naprawdę jej nie słyszeli. Wtem jednak rozległ się cichy, zmęczony głos.
- Słyszę cię, Abby, słyszę… - powiedział Arthur. - Walczę z sobą. Bo zdaje mi się, że jak stąd wyjdę, to mam wszelkie prawo się upić. Z drugiej strony wiem, że nie powinienem - zaśmiał się niezręcznie.
To, prawda, że myślał o tym. Jednak miało to miejsce w kontekście perspektywy uprawiania seksu z bratem i Abigail. Boże… jak bardzo złe i spaczone miało to być według wizji Z’a? Uznał, że jeszcze mógłby zrobić to z Roux. Długo nie miał kobiety, a uważał Abby za atrakcyjną. Jednak patrzeć na nagie ciało Thomasa? Na jego penisa wsuwającego się w to samo ciało, które on brał? Stanowczo odrzucał choćby perspektywę myślania o tym, że obydwoje mieliby zaangażować się w coś bezpośrednio.
- Słyszysz mnie, Thomas? - zawołał.
Ten jednak nie odpowiedział. Choć skoro Abigail go słyszała, to on również powinien. Pokój Arthura znajdował się pomiędzy pokojami tej dwójki.
- Mam takie przeczucie… Że… Że Thomas jest obrzydliwie załamany… - powiedziała Abby. Była tego pewna bez wątpienia.
- Jest mi z tego powodu przykro, bo choć wkurzał mnie ostatnio, to ciężko patrzeć na czyjeś załamanie, zwłaszcza jeśli jest się częścią powodu. Nie będę jednak przepraszać… Bee wybrała mnie uczciwie… - powiedziała tylko i objęła kolana rękami. Starała się skupić na Barnett, to pomagało jej nie myśleć o tym co potencjalnie miało nastąpić gdy Zola do nich powróci.
- Nie jestem kurwa załamany! - wrzasnął Thomas.
Arthur drgnął. Nie pamiętał, kiedy ostatnim razem słyszał swojego brata tak bardzo zdenerwowanego. Sam poczuł się przez to gorzej. Spojrzał na ścianę, jak gdyby mógł zobaczyć przez nią mężczyznę, choć tak rzecz jasna nie było. Lekarz westchnął, usiadł na podłodze i spojrzał tępym wzrokiem przed siebie na drzwi. To było jakieś piekło.
- Nie jestem kurwa, załamany, ale jeśli nie przestaniesz się wydzierać… - Thomas nie dokończył, wreszcie odzyskując kontrolę nad sobą.
Arthur uznał, że nawet jeśli rzeczywiście Abigail miała dobre zamiary, to tak dobrała słowa, jak gdyby chciała go podburzyć. Zarzuciła mu pośrednio słaby charakter i bardzo bezpośrednio opisała coś, co było do tej pory nienazwane… zainteresowanie Bee jej osobą. Równie dobrze mogłaby rzucić solą prosto w oczy Thomasa.
Roux westchnęła ciężko i przestała się odzywać. Nie było sensu. Załapała, że cokolwiek by nie powiedziała, Thomas zareaguje agresją. Nie dziwiła mu się, pewnie też by się zachowywała jak dziecko na jego miejscu. Rozejrzała się po raz setny po pomieszczeniu w którym była.
- Macie w swoich pokojach cokolwiek poza ścianami i kamerą? - zapytała.
- Mam butelkę wody mineralnej - powiedział Arthur.
Abby również ją dostała.
- Ale już nie ma w niej wody.
To nie znaczy, że butelka była pusta, jednak Douglas, nie zamierzał się chwalić pęcherzem… teraz już pustym. Najgorsze, że nie mógł jakoś schować tej butelki. Uznał jednak, że to zawsze lepiej, niż jak gdyby oddał mocz na podłogę w rogu pokoju.
- Jak… się czujesz…? Czujecie? - Arthur nie spodziewał się odpowiedzi ze strony brata, jednak uprzejmie było go również zapytać.
- Trudno czuć się dobrze będąc w naszym położeniu… Ale miło, że pytasz - odpowiedziała Abby. Potarła kark dłonią. Szerokim łukiem omijała temat Zoli. Najwyraźniej to samo robili obaj Douglasowie… A przynajmniej Arthur. Thomas w ogóle był tak chętny do rozmowy jak kot do kąpieli.
- Ta Gryla… szkoda, że nie wykończyła go - rzucił Arthur. - Było tak blisko. Na szczęścia zabrała chociaż Bee. Być może Alice już tutaj zmierza z…
...z kim…? Co mogła zrobić sama Alice? Była z tą dwójką detektywów, ale skoro czterometrowa olbrzymka nie dała sobie z nim rady, to czy trójka ludzi mogła zdziałać więcej? Chyba że mocą Fanny było tworzenie i wysyłanie siłą woli bomb atomowych. Nie stawiał jednak na to.
- Czy jesteśmy w nastroju na wymyślenie jakiegoś planu? Czy chcemy zaakceptować absolutną niemoc? - zapytał Arthur. Smutno kręcił palcem wskazującym kółka po podłodze.
- A mamy jakieś opcje? Skoro Gryla nie zdołała go pokonać? Mogę zmienić postać w dowolną osobę, ale nie mogę zmienić się w mrówkę, żeby przejść pod tymi drzwiami… Oczywiście, że nie chcę się zgadzać na niemoc… Ale o ile któryś z was nie ma przy sobie lasera, którym można ciąć metal… No to mamy przewalone - powiedziała ciężkim tonem. Wstała i zaczęła chodzić po pomieszczeniu, trochę nerwowo. Pośladki już ją bolały od siedzenia tyle czasu na podłodze.
Arthur myślał.
- A gdyby tak… - zawiesił głos.
Milczał, rozważając, czy to mogło się udać. Doszedł do wniosku, że nie. Poza tym nawet nie był w stanie wypowiedzieć swojego planu. Był tak… tragicznie paskudny. Zagryzł wargę.
- Ech… - westchnął.
- Hm? - zapytała Abby, zatrzymując się. Każdy plan był jakimś planem, a lepszy był jakiś, niż żaden. Jej niestety chwilowo brakowało pomysłów.
- Na coś wpadłeś? - zapytała.
- Tak i nie - odparł Arthur. - Pomyślałem, że może udałoby ci się odgryźć jego penisa - wreszcie rzekł. - A my musielibyśmy dopuścić do tego, żeby taka sytuacja w ogóle mogła mieć miejsce. Nie wiem, jestem zdesperowany. Tak sobie myślę, że naszą jedyną szansą jest zaatakowanie go wtedy, kiedy nie będzie mógł wcielić się w żaden przedmiot. O ile nie przyniesie pudełka wibratorów, to może właśnie w trakcie… to znaczy na samym początku, przed… seksem… - westchnął. - Ale wydaje mi się, że on może nawet nie chcieć uczestniczyć w… - połknął język. - To by trzeba było go zachęcić… ale pewnie nie dość, że by się nie udało, to jeszcze mielibyśmy go… na karku.
“Ty byś go miała, w przełyku”, sprostował po cichu.
- Ach, i jak coś mówicie, to stójcie tyłem do kamer. Mam nadzieję, że nie ma dyktafonów. A znając skurwysyna, pewnie potrafi czytać z ruchu warg.
Plan Arthura trochę zamurował Abigail. Cóż, był… No mógł zadziałać, jeśli rzeczywiście Z nie przyniesie żadnych przedmiotów, no i jeśli rzeczywiście zechce wziąć udział… Przełknęła ciężko ślinę. Pudełko wibratorów brzmiało jak niepokojąco za dużo.
- Ta… Może… Zobaczymy… - odpowiedziała trochę sztywno. Znowu zaczęła chodzić nerwowo po pomieszczeniu.
- Jeżeli będzie tego chciał ode mnie, to ja to zrobię - rzekł Arthur, ale nie spodziewał się wcale, żeby był obiektem erotycznych fantazji czarnoskórego. Głównie dlatego wypowiedział to zdanie. - Ale największą szansę powodzenia masz ty - mruknął. - Być może jest psychopatą z nadludzkimi mocami, ale to wciąż mężczyzna. A każdy mężczyzna ma jeden słaby punkt.
Wypowiedział to, po czym zgiął się w pół i zaczął histerycznie chichotać. Położył się bokiem na podłodze, próbując powstrzymać śmiech. Gdyby mieli wygrać w ten właśnie sposób… cholera, poprosi Alice o oficjalny tytuł Naczelnego Stratega Kościoła Konsumentów.
- Zamknijcie się…! - Thomas warknął. - Nie mogę, po prostu nie mogę was słuchać…!
Zamknął oczy i przytknął dłonie do twarzy. Gdyby mógł, to by płakał. Jednak łzy nie chciały lecieć. Jego pięści świerzbiły go. Gdyby mogły, to by zabijały. Jednak nie posiadały wystarczającej mocy. Potrafił leczyć ludzi. Dostał tę moc chyba jako żart ze względu na to, że oczywiście to Arthur jako lekarz powinien ją otrzymać. Talent Thomasa był pozornie przydatny, lecz w rzeczywistości… co z tego, że mógł wspierać, skoro nie miał kogo? Zresztą jego zdolności leczenia wcale nie były szczególnie zjawiskowe. Może gdyby zaczął nieco więcej Konsumować…
Konsumować…
W jego głowie zapaliła się lampka.
- Tak! Arthur, jesteś genialny! - rzekł. - Zaskoczymy go seksem, a potem oblejemy naszą krwią!
Jego brat parsknął śmiechem.
- Jednak nie możemy go tak po prostu skonsumować. Żeby coś skonsumować, trzeba to najpierw pokonać…
Abigail wiedziała jednak, że to powszechna informacja, ale nie była kompletna. Tu nie chodziło tyle o pokonanie kogoś w walce, co użycie mocy, kiedy wszelkie bariery umysłowe przestają istnieć. Zazwyczaj ma to miejsce, kiedy Paranormalium leży pobite i nieprzytomne. Ale szczególnie satysfakcjonujący orgazm… przynajmniej w teorii mógłby kompletnie zrelaksować czarnoskórego… Czy to mogło wystarczyć…?
- Zobaczymy… Żaden z pomysłów nie jest zły… Pytanie tylko, czy się skusi… - powiedziała cierpko. Abigail była ładna w dość charakterystyczny sposób. Miała gęste, kręcone, czarne włosy, mocno zarysowane brwi, bladą cerę o różanych policzkach i piegi. Jej pełne usta komponowały się z prostym lekko zadartym nosem, a całość dopełniały jasne oczy. Nie była tak wysportowana jak Jennifer, nie miała tak pełnych kształtów jak Alice. Nie była tak drobna jak Bee. Miała dość kobiecą figurę, a jej głównym atutem były długie, zgrabne nogi i całkiem równe piersi. Ona sama średnio przepadała za swoją figurą i dlatego często nosiła się bardziej po męsku - w spodniach i koszuli, niż w podkreślających kobiece walory sukienkach. Umiała być bezpośrednia, potrafiła uwieść i zadowolić kobietę… Nigdy jednak Nie próbowała być ponętna i seksowna w stosunku do mężczyzny. Kiedyś miała chłopaka, to nie tak, że w ogóle nie podobali jej się faceci, ale po prostu bardziej kręciły ją kobiety i wiedziała lepiej jak z nimi obcować. Abigail w końcu znowu usiadła. Męczyła ją ta bezczynność. Czekanie na coś, czego nie chciała, było najgorsze.
- Szczerze mówiąc już wolę uprawiać seks z nim, niż z własnym bratem lub tą pizdą - Thomas rzekł oschle. - Jeżeli będzie mnie chciał… to spróbuję…
- Nie chcę o tym słyszeć - Arthur rzekł prędko, przerywając mu. - To taki typ bardzo hetero - zakończył temat. Przynajmniej chciał go zakończyć.
Nie chciał wyobrażać sobie tego pojebańca posuwającego jego brata. Z dwojga złego niech bierze Abigail. Być może to była seksistowska myśl… ale ona przynajmniej była kobietą.
Abigail ugryzła się w język, żeby nie odszczeknąć Thomasowi.
- Sam jesteś pizdą… - szepnęła tylko maksymalnie cicho. Gnojek. Nawet zaczęła mu współczuć, a ten zachowywał się jak wielce ranne, smutne zwierzątko. Zamiast jak facet przyjąć porażkę. Westchnęła ciężko. Podparła głowę rękami i zamknęła oczy. Może mogłaby spróbować się zdrzemnąć? Choć było raczej mało prawdopodobne, że zdołałaby choćby przyciąć komara… Denerwowała się i to sprawiało, że tylko wzrastał w niej niepokój.
- Jesteś okropna i perfidna - Thomas rzekł głośno, aby usłyszała przez drugi pokój. On nie mógł usłyszeć jej wcześniejszych słów, ale tak jakby na nie zareagował. - Wiem, że mnie nie znosisz, ale żeby z tego powodu grać na uczuciach biednej Bee? Przecież ja to wiem i ty to wiesz, że interesujesz się nią tylko dlatego, bo ja się nią zainteresowałem - powiedział. - I wykorzystałaś sytuację, narzucając się jej, a ona jest taka miła i grzeczna, że nie mogła cię odrzucić, choć kurwa powinna. Tyle że namieszasz jej w głowie i koniec końców to ona najbardziej będzie cierpiała - zamilkł na moment, dysząc ze złości.
“Pieprzona lesba”, pomyślał. Nie powiedziałby tego na głos, bo tylko siebie podkopałby, rzucając takimi określeniami. Jednak nie był to pierwszy epitet, który kierował względem Roux i sądził, że również nie ostatni.
- Nazwij mnie kapusiem - warknął. - Ale jeśli skrzywdzisz ją i Bee poleje się choć jedna łza z oczu, to pójdę z tym prosto do Alice i poproszę o eksterminację ze względu na próby wewnętrznej destabilizacji Kościoła i jego członków.
Nie myślał jasno, po prostu wylewała się z niego nienawiść, podsycana stresem i strachem. A także zazdrością.
- A jak sobie przez ciebie coś zrobi, to własnoręcznie cię uduszę. Tymi rękami - powiedział, choć Abby rzecz jasna nie mogła ich zobaczyć.
To ją wkurzyło…
- Ty… Ty jesteś głupi, czy tylko ułomny? Nigdy nie zrobiłabym niczego Bee, po to, żeby zranić ciebie. Nie jesteś wart aż takich środków. Jak w ogóle… Jakim prawem… Uważasz się za cudownego paladyna na białym koniu i że to niby ja jestem ta zła wiedźma, co to porywa ci królewnę? Sorki Douglas, żyjemy w XXI wieku. Dziewczynom też podobają się dziewczyny. Nie wykorzystałam sytuacji. Po prostu odważyłam się i powiedziałam jej o tym co do niej naprawdę czuję. Najwyraźniej miałam większe jaja niż ty, żeby to zrobić i jak widać… Zostałam nagrodzona i zechciała okazać mi jakieś uczucia. Owszem, widziałam, że ci się podoba i głównie dlatego tak mnie wkurwiasz… - odpowiedziała zeźlonym tonem.
- Będę o nią walczyć - zapowiedział Thomas. - Możemy żyć w XXI wieku, jednak nie zmienisz tego, że przy mnie będzie szczęśliwsza. Ze mną ma szansę na piękną i satysfakcjonującą przyszłość. Ze mną będzie mogła mieć dzieci, jeśli będzie tego chciała. Natomiast we dwie jedynie będziecie starzeć się w samotności i wyczekiwać we dwie nadchodzącej śmierci.
- Thomas… - Arthur odchodził od zmysłów, jednak dopiero teraz był w stanie cokolwiek z siebie wydusić. - Przestań.
- Nie uciszysz mnie. Jesteś po jej stronie?
- Nie...
- Wiesz co Thomas? Jesteś kutasem… Zasłaniasz się jak każdy mężczyzna… Swoim penisem i płodnością… Jak Bee będzie chciała mieć dziecko, to znajdę dla niej kogoś, kto będzie się nadawał na ojca i może nawet pozwolę mu spędzać z nami więcej czasu. A jak mi się żaden nie spodoba, kupię jej dwadzieścia kotów. Mogę ją uszczęśliwić równie dobrze co ty. A nawet lepiej. Wielki, kurwa rycerz ze złamanym serduszkiem się znalazł… Już wolałabym, żebyś rzeczywiście, chociaż umiał się zachować jak prawdziwy facet i spróbował o nią dżentelmeńsko zawalczyć, a nie… Podszczekujesz mi tu jak jakiś… Amerykański gnój… - warknęła teraz Roux. Wstała. Zrobiło jej się gorąco, więc rozpięła swój płaszcz, który do tej pory miała na sobie.
- Dobra - powiedział Thomas. - To w takim razie odrzućmy kompletnie wartość prawdziwej, normalnej i pełnej rodziny, jaką tylko ja mógłbym jej dać. Porozmawiajmy o czymś innym. Na przykład o tym, jak bardzo egocentryczną jesteś suką, Abigail. W ogóle zwróć uwagę na to, co mówisz i jak mówisz. “Znajdziesz TY dla niej ojca”. “MOŻE NAWET TY pozwolisz spędzać mu czas z wami”. “Jak TOBIE żaden się nie spodoba”, to pozbawisz ją możliwości posiadania dziecka i nasrasz kotami w całym waszym domu. Przyznaj, że interesuje cię Bee dlatego, bo zwietrzyłaś w niej miękkość i słaby charakter. Ja nie twierdzę, że taka jest… - zasłonił się szybko. - Ale bez wątpienia ty tak o niej sądzisz. Myślisz, że natrafiłaś na kogoś, kto pozwoli ci dosłownie na wszystko. Chcesz wejść jej kompletnie na głowę, przytłoczyć i zniewolić… - warknął.
- Nie wiesz czego chcę. Oceniasz mnie tylko po trzech zdaniach? To jesteś płytszy niż myślałam - odpowiedziała Abigail. Thomas wkurzał ją. Chciała mu nawtykać.
- Czasem trzy wysta… - zaczął Douglas, ale mężczyzna jej przerwał.
- Wiesz co? Z szacunku do twojego brata, nie będę się do ciebie już odzywać - dodała jeszcze i zamilkła. Arthur na pewno czuł się niekomfortowo w obecnej sytuacji. Skoro Thomas o tym nie myślał, był naprawdę gównianym bratem. Abby znów usiadła pod ścianą. Spróbowała ułożyć jakoś swoje pokręcone włosy. Po czym oparła tył głowy o ścianę i westchnęła smutno.

Przez chwilę rozbrzmiewała cisza.
- Znaleźliście sobie kurwa najgorszy moment - Arthur odezwał się nieco niższym, bardziej zirytowanym tonem. - Irytujecie mnie obydwoje od samego początku. Zachowujecie się, jakbyście byli gówniarzami na wakacjach, a my to musimy znosić. Thomas, naucz się oddzielać życie prywatne z zawodowym. Mi się to nie udało i skończyłem na dnie - warknął. - Abby, powiedziałaś, że wiedziałaś o uczuciach mojego brata do Bee. Czy w takim razie naprawdę musiałaś całować się z nią na jego oczach? To i tak był kurewsko nieodpowiedni moment. Świadomie go sprowokowałaś, natomiast twoja wina, Thomasie, że dałeś się sprowokować. Myślę, że ani ty, ani ona nie zasługujecie na Bee. Nie dlatego, bo ona jest aż taka wspaniała. Tylko wy jesteście wyraźnie niedojrzali, a więc najpewniej nie doroślicie do jakiegokolwiek związku.
Arthurowi nieco ulżyło. Mógł albo rozpłakać się, albo walić głową w ścianę, albo też samemu dać się uwikłać w ten pożal się boże konflikt. Chciał przyjąć neutralną pozycję Szwajcarii, ale wiedział, że tak to się skończy, że pogorszą się jego relacje i z bratem, i z koleżanką. W tej chwili miał to głęboko w dupie.
 
Ombrose jest offline