Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2019, 22:06   #419
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Mi to nie gra - odpowiedział Zaira. - Jeśli będę chciał, to z was skorzystam. Jednak jestem w pełni zaspokojony i mówię to z dumą.
Przechadzał się korytarzem kilka kroków w lewo, potem zawracał i znowu szedł do końca. Defilował przed trójką Konsumentów niczym generał przed żołnierzami z okazji zbliżającej się bitwy.
- Ale wy potrzebujecie trochę rozładowania. Trochę potu, trochę radości, trochę ciepła drugiego ciała. Smutne miny widzę - Zola przybrał wysoce zaskoczony ton. - Jakże to dziwne. Dzięki mnie będziecie mogli spełnić swoje fantazje!
- Moją jedyną fantazją w tej chwili jest… Żebyś nas stąd wypuścił - odezwała się Abigail. Nie kłamała. Chciała stąd wyjść i Douglasowie też. Nie to Zaira miał na myśli, ale ona na pewno nie fantazjowała o Douglasach. Byli przystojni i potrafiła to docenić, każdy z nich miał swoje charakterystyczne cechy… Ale bardziej pociągała ją od dłuższego czasu kobieca delikatność. W swoim obecnym położeniu, oczywiście, że piekielnie się denerwowała.
Zola jęknął i załamał ręce.
- To tragicznie… - westchnął i zaczął się prostować. - Ale w sumie… może nie tak źle? Dzięki mnie będziesz w stanie nauczyć się fantazjować nieco lepiej. Rozszerzę ci horyzonty.
“A ty rozszerzysz nogi”, dodał w myślach. Jakże nieeleganckie byłoby, gdyby rzekł to na głos. Abby zdawała się jednak zareagować wzdrygnięciem na samo słowo ‘rozszerzyć’, więc efekt był niemal identyczny, jakby to powiedział. Przynajmniej na niej.
- Chodźcie więc za… a może raczej przede mną. Gdybyście jednak nie szanowali życia swojego i swoich towarzyszy - rzekł.
Wskazał dłonią korytarz.
- Czy to jest naprawdę konieczne…? - zapytał Arthur nieco ciszej. Podszedł do niego. - Nie chcę uprawiać z nimi seksu. Uprawiałem go tylko z moją żoną i…
Zola podniósł dłonie na wysokość uszu. W jednej wciąż trzymał pistolet.
- Rozumiem, rozumiem, nie chwal się! Bez szczegółów z waszego pożycia małżeńskiego - powiedział.
- Nie to…
- Jedna osoba na całe życie to mało. Czyż nie, Abigail? - czarnoskóry uśmiechnął się do kobiety. - Ale nie mi to oceniać. Ja oceniam jedynie prędkość, z jaką przybliżacie się do końca tego korytarza. Czy powinienem uznać to za sprzeciw i niechęć? - zapytał. - Nie zamierzam bawić się z wami cały dzień. Chcę jasnej odpowiedzi. Czy staniesz na wysokości zadania, Arthurze?
- Stanę - rzekł.
Dopiero po chwili uzmysłowił sobie, jak dwuznacznie to mogło brzmieć. Mruknął pod nosem jakieś przekleństwo i ruszył korytarzem.
- Kto następny? - Z spojrzał na Thomasa i Abigail.
Abigail zadrżała, ale ruszyła za Arthurem bez słowa. Po prostu szła. Czuła się źle… Zaczęła jednak usilnie w głowie wmawiać sobie, że mogło być gorzej… Że mogli to być obcy ludzie. Nieprzyjemni… Że mogliby ją zgwałcić… A tu była w identycznej sytuacji z Thomasem i Arthurem. Wszyscy byli zakładnikami. Jeśli Zola uważał, że to się uda, chyba był szalony… Może Abby nie bywała z mężczyznami, ale wiedziała, że strach normalnie nie pomaga podnieceniu…
Thomas szedł na samym końcu.
- A co będzie z nami, jak skończymy? Po prostu nas zabijesz? - zapytał. - Jeśli masz taką chęć, to zabij nas już teraz.
Roux uświadomiła sobie, że przynajmniej ten Douglas wcale nie wydawał się zbyt przestraszony…
Zola ruszył za nimi.
- Jeśli zostaniecie moimi ulubionymi aktorami porno, to rzecz jasna nie zabiję was. Jak mógłbym? Wolałbym, żebyście żyli ze wspomnieniami i się nimi cieszyli - rzekł radośnie.
Thomas miał ochotę zetrzeć mu ten uśmieszek z pyska, ale przecież nie mógł. Odnosił wrażenie, że jego ciężkie spojrzenia wcale nie działają tak, jak powinny. Zola zdawał się nimi bardziej cieszyć, niż martwić. No cóż, po prostu nie uważał go za jakiekolwiek zagrożenie. Był tylko pionkiem.
- Cudownie - mruknął ołowianym tonem.
Abigail uniosła wreszcie spojrzenie z podłogi. Zerknęła na plecy Arthura, a potem na drogę, którą szli. Dokąd zamierzał zaprowadzić ich tym razem? Martwiła się. Rzecz jasna nie podejrzewała, że Zola mógłby mieć tu pomieszczenie jak w tych słabych filmach o porwanych ludziach, zmuszanych do brania udziału w takich ‘projektach filmowych’. To była dawana baza IBPI, raczej oczekiwała tu pomieszczeń jak te, w których ich trzymał… Mimo to, nadal się stresowała. Jej dłonie drżały, więc skrzyżowała je i zacisnęła pięści.

Doszli do końca korytarza, potem skręcili w prawo. Ruszyli prosto. Drzwi do jednego z pokojów już były otwarte.
- Zapraszam - rzekł Zola.
Pomieszczenie było duże i szare. Metalowe i plastikowe. Tonęło w półcieniach. Jednak łóżko na samym końcu zdawało się aż za dobrze oświetlone. Było wbudowane w ścianę… Wyglądało nowocześnie, ale mało zachęcająco. Zaira przysunął sobie nieco bliżej krzesło, które było w kącie i na nim usiadł.


- Drzwi na prawo. Widzicie? Tam jest łazienka. Możecie z niej skorzystać, osobno. W środku nie ma żadnego szybu wentylacyjnego, okna również nie. Nie uciekniecie. Zechcecie się zatrzasnąć? Uwierzcie mi na słowo, że to nic nie da. W środku znajdują się białe szlafroki. Poza tym znajdziecie w szafie foliowe torebki z waszymi imionami. Nie pytajcie, jak udało mi się to tak szybko przygotować. Jestem bardzo szybkim facetem. Można powiedzieć, że mam wbudowany w siebie silnik odrzutowy - uśmiechnął się lekko.
W ogóle jej to nie bawiło. Abigail rozejrzała się po pomieszczeniu. Było upiorne. Wyglądało jakby je wyrwał z filmu o kosmosie…
- Co jest w torebkach? - zapytała sztywno. Patrzyła na łóżko, a potem na drzwi łazienki, a potem znów na podłogę.
- Dzięki niespodziankom życie jest takie intrygujące! - odpowiedział Z.
Thomas zerknął na Abigail. W obliczu tego wszystkiego nie miał na twarzy ani śladu złości po niedawnej kłótni.
- Idziesz pierwsza? - zapytał. - Czy któryś z nas ma iść?
Arthur zadrżał lekko, spoglądając na łazienkę. Potem spojrzał na brata. Wydawał się stanowczo zbyt opanowany. Natomiast on sam nie miał pojęcia, jak zaraz sam rozbierze się i pokaże nago. To zdawało mu się kompletnie nie do przyjęcia. Już teraz czuł się zawstydzony do granic możliwości. W ogóle nie uważał Thomasa czy jego obecności za pociągające. To był jego brat i znał go od dziecka. Widział go w najróżniejszych sytuacjach, które były więcej, niż zawstydzające i odpychające. No i był mężczyzną, rzecz jasna. Choć Arthurowi bardziej przeszkadzała sama przesłanka kazirodztwa, niż homoseksualizm. Mimo wszystko był dobrej myśli, że do niczego takiego nie dojdzie.
- Pójdę… - powiedziała i ruszyła w stronę łazienki. Chciała chociaż na kilka minut zniknąć im z pola widzenia. W środku była cała spięta, aż bolał ją żołądek. Abby weszła do łazienki i zamknęła za sobą drzwi. Była blada jak ściana.
Rozejrzała się po pomieszczeniu, czy rzeczywiście nie było tu żadnych dróg ucieczki, a następnie rozejrzała się za tymi torbami. Podeszła, żeby znaleźć tę dla siebie i sprawdzić, co było w środku. Wolała skupić myśli choć na chwilę na ciekawości, niż na tym co miało nastąpić w pokoju obok.

Znalazła pudełko chusteczek, płyn do higieny intymnej, płyn pod prysznic. A także czerwoną szminkę o bardzo intensywnej barwie, czarną kredkę do oczu oraz tusz do rzęs, podkład i róż do policzków. Dostała też własny ręcznik. Oprócz tego… komplet bielizny, której nie chciała otrzymać. Jakby tego było mało, Zola przygotował dla niej uprząż na pośladki. Po łazience przez chwilę rozległ się echem metaliczny brzęk, gdy z niepokojem oglądała przedmiot. Mogła to założyć, choć jej nadgarstki spiąć musiałby już ktoś inny…
To była cała zawartość jej paczki. Łazienka zawierała nowoczesną wannę w połączeniu z prysznicem, umywalkę, lustro oraz ubikację.
Abby czuła się chora. Ręce jej znów zadrżały. Taka uprząż… Podobną nosiło się przy strap-onie, ale to nie było to. Ta miała uwięzić jej ręce. To było coś innego.
Roux sapnęła.
- Ja… Ja mam to wszystko ubrać? - zapytała spiętym, drżącym głosem. Odpowiedź była oczywista, ale miała nadzieję, że może usłyszy ‘nie, wybierz tylko jedno’...
- Wszystko! - Zola krzyknął. - Potem zawołaj mnie. Ja przyjdę i cię skuję.
Arthur i Thomas błyskawicznie wymienili spojrzenia.
- Zapomniałem o szamponie, ale może nie musisz myć włosów? Nie chciałbym, żebyś przygotywywała się zbyt długo - powiedział Zaira. - Na sam koniec przykryjesz się szlafrokiem i tak wyjdziesz, Abigail.
- Ugggh… - brzmiało to jak piśnięcie i jęk przed płaczem. Nie było też niczym innym. Abigail przyłamała się trochę mocniej. Odłożyła rzeczy na półkę i zaczęła oddychać płytko. Następnie potrząsnęła głową, żeby się opanować. Podeszła do wanny i puściła wodę. Nie chciała, by Douglasowie słuchali jej załamania. Płakała kilka chwil, w międzyczasie ściągając z siebie ubrania. Weszła pod strumień wody i zaczęła się myć żelem pod prysznic i tym do higieny intymnej. Drżała i mimo gorącej wody, wciąż było jej zimno. Przestała płakać i dokładnie umyła twarz, by nie było śladów po łzach. Jedyne co zostało, to lekko zaczerwienione, zaszklone oczy. Kąpiel dobiegła końcowi. Abby wyszła i wytarła się ręcznikiem, a następnie założyła bieliznę z czerwonych wstążek. Paski były dość cienkie, strój kompletnie nic nie zasłaniał, a czarny pas na biodrach podkreślał linię jej bioder. Następnie zaczęła się malować. Patrzyła sobie w oczy. Było ciężko, gdyż z lęku trzęsła jej się dłoń, ale zdołała dokończyć makijaż. Wyglądała ładnie… Nie w swoim stylu. Ta czerwień była zbyt intensywna. Nie kojarzyła jej się dobrze, w tym stroju i tak umalowana wyglądała jak prostytutka… Albo piękny prezent dla chłopaka o wygórowanych fantazjach seksualnych. Przełknęła ciężko ślinę. Jej włosy mocniej pokręciły się od pary wodnej, ale nie myła ich. Zerknęła na czarną uprząż. Odpięła pasek i wsunęła ją na siebie znów brzęcząc metalem. To było… Upokarzające. Drżały jej ramiona. Zapięła klamrę uprzęży i wzięła wdech…
- Już… - powiedziała do drzwi. Zdenerwowana. Odwróciła się plecami, nie chciała, by teraz ktokolwiek oglądał jej ciało, choć miała pojęcie, że za moment i tak tego nie uniknie.
Zola wszedł do środka. Uśmiechnął się do niej ciepło.
- Podaj mi proszę tę kredkę do oczu - powiedział i sam ją sobie wziął.
Następnie ją schował do kieszeni. Zapiął jej kajdany. Nie szło mu to aż tak szybko, bo paski były nowe i nie chciały się łatwo zaginać. Jednak udało mu się bez zbytnich przestojów.
- Obróć się do mnie - rzekł. - Trzeba poprawić twój makijaż, piękna.
Schyliła głowę. Abby nie chciała się obrócić. Zadrżała cała, ale po chwili ścisnęła dłonie w pięści i obróciła się. Najpierw patrzyła w dół, na ziemię, ale po chwili podniosła wzrok w górę. Skoro chciał poprawić jej makijaż, to i tak musiała patrzeć prosto na niego. Sprawdziła, czy jest w stanie odpiąć pasy kajdanek. Niestety nie. Może udałoby jej się to, gdyby miała trochę więcej czasu i mogła spokojnie się skoncentrować w samotności. Jednak to kompletnie nie były te warunki.
- Nie przeraź się - rzekł. - Potrzebny ci jest specjalny makijaż.
Zola narysował jej trzecie oko na czole. Od jego środka szła prosta, cienka linia. Schodziła na przestrzeń pomiędzy brwiami, a następnie rozdzielała się na skórze po bokach nosa. Zakręcała delikatnym łukiem i kończyła się spiralą na szyi.
- Szkoda, że nie wziąłem więcej kolorów. Ale nie chcę, żebyś wyglądała na klauna. No i Alice ma cię rozpoznać - mruknął. - Wyglądasz cudownie. Idealnie - uśmiechnął się. - Nie mogę się doczekać.
Oczy jej się zaszkliły. Zerknęła w lustro i obejrzała co narysował.
- Co to ma oznaczać… - zapytała, chcąc zrozumieć znaczenie dzieła Zoli na swojej twarzy i szyi.
- Że jesteś najwyższą kapłanką bogini kosmosu, Dubhe - powiedział Zaira. - Bo akcja toczy się w dalekiej przyszłości. Nie chcę ci za wiele zdradzać. Bardziej wtajemniczę w to braci - uśmiechnął się.
Zdawał się tak cholernie podekscytowany… I to nie w seksualny sposób. Bardziej jak student szkoły filmowej, który miał wkrótce stworzyć wiekopomne dzieło swojego życia.
Abby mrugnęła. Miała być… Dubhe? Nie chwileczkę… Jej kapłanką…? Zerknęła na torebki, które Zola przygotował dla Thomasa i Arthura. Co się w nich kryło? Teraz chciała wiedzieć i żałowała, że nie zajrzała, gdy miała na to okazję…
- Teraz mam wyjść w szlafroku… Tak? - zapytała sztywno, wracając wzrokiem do Zoli.
Zaira chwycił szlafrok z wieszaka i narzucił na jej plecy.
- Tak - powiedział. - Wyjdź, kiedy będziesz gotowa. Czyli najlepiej już teraz ze mną - spojrzał na nią jakby pytająco.
Abby poddała się. Swoje rzeczy zostawiła złożone tam, gdzie wcześniej leżała jej torebka. Spuściła głowę i zerknęła jak wiele zasłaniał, a jak wiele ujawniał szlafrok. Spodziewała się, że jak na razie niewiele, biorąc pod uwagę, że to miała być niespodzianka, zapewne dla Douglasów także.
- Wyjdźmy - powiedziała sztywno i poczekała, aż Zola otworzy drzwi. Sama tego uczynić nie mogła, jej ręce były skute.
Zola poprowadził ją od razu na bok. Znajdowała się tam ławka, która chyba nie była wcale ławką, tylko jakimś pojemnikiem, ale tutaj nie padało za wiele światła, więc nie była pewna.
- Wy dwoje ze mną - rzekł Zaira i ruszył do toalety. - Chyba nie wstydzicie się siebie nawzajem? - zapytał. - Jak tak, to mam dla was złą wiadomość - rzekł. - Szkoda czasu, chcę wam wiele wyjaśnić - powiedział.
Thomas i Arthur spojrzeli po sobie, po czym dołączyli do Zoli. We trzech zniknęli w łazience.
Abigail tymczasem spojrzała na tę ławkę, koło której była. Następnie rozejrzała się po pomieszczeniu, czy coś się zmieniło, kiedy była w łazience, następnie podeszła do drzwi cicho i pospiesznie, chcąc sprawdzić, czy były zamknięte. W ostateczności, chciała sprawdzić, czy koło drzwi łazienki cokolwiek słychać. Nie zamierzała dać się zaskoczyć, Zaira nie nakazał jej ‘siedzieć i czekać grzecznie’, więc nie łamała żadnych zasad.
Drzwi były zamknięte. Co więcej, kiedy podeszła do toalety, akurat rozległ się szum prysznica i w rezultacie nie mogła nic usłyszeć. Zauważyła jednak dużą kamerę na statywie. A potem kolejną… i trzecią… Czwarta wyglądała na podręczną. Zauważyła na nich logo IBPI. Zaira musiał je znaleźć i naprawić. Oczywiście nie potrzebował ich, żeby nagrać całą trójkę. Jednak dzięki tym obiektywom będzie miała pewność, że zostanie nagrana w jakości HD.
Abby aż znowu zadrżała. Wróciła na ławkę. Usiadła na niej i zaczęła kombinować z zapięciami. Nie zostało jej w tej chwili nic innego. Drżały jej dłonie, przez co było tylko ciężej. Szum wody ją rozpraszał, bo co chwile słuchała… Kiedy się skończy…
Minęło jakieś dwadzieścia minut. Wreszcie wyszedł Zola oraz Thomas w szlafroku. Zerknęła na jego minę, ale ta nic nie wyrażała.
- Dobrze - rzekł Zaira. - W łazience jest ustawiony timer. Za pięć minut macie wyjść i zacząć grać. Dalej - mruknął, ruszając w stronę Abby. - Wracaj do łazienki.
Ujrzała, że Arthur w niej został, również owinięty w szlafrok.
Oczy Abigail znów nabiegły na moment łzami, ale potrząsnęła lekko głową. Nie zdążyła się uwolnić, jej dłonie zbyt się spociły i nie mogła wcelować w zapięcia. Podniosła się i na lekko miękkich ze stresu nogach podeszła do drzwi łazienki. Zerknęła na Thomasa, nie patrzyła mu w oczy, za bardzo się bała teraz to uczynić. To samo tyczyło się Arthura. Przyjrzała się tylko, czy dostrzegała cokolwiek, co zdradzało jej kim mieliby być… Bo oni znali scenariusz, ona nie, poza faktem kim miała w nim być.
Zaira zamknął za nimi drzwi.
Arthur i Abby zostali sami.
- P-powiedział, że jak nie posłuchamy go, to wysadzi nam rodziców - szepnął Douglas. Jak gdyby bał się, że jak wypowie to głośniej, to będzie bardziej prawdziwe. - Kurwa… Mieli ich dane w Zbiorze Legend. Pewnie z powodu Mauritiusa… - cały czas mówił tak przerażająco cicho. - Nie spodziewałem się takiej fabuły. Myślałem, że będzie kazał nam się po prostu rżnąć. Natomiast mam linijki to zapamiętania - mruknął i spojrzał na kartkę. - Ty masz być przestraszona, uległa i podporządkowana wszystkiemu, co powiemy - rzekł. - Szczerze mówiąc jestem mu wdzięczny za to. Że wcielamy się w innych ludzi. Może dzięki temu będzie łatwiej. No i zostawił mi to - mruknął.
W jego drugiej dłoni znajdowała się piersiówka. Wziął właśnie kolejny łyk alkoholu.
 
Ombrose jest offline