Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2019, 22:08   #420
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Abigail spojrzała na niego, unosząc wzrok za piersiówką do jego twarzy.
- Ar-thurze… Nie rób… - szepnęła. Poczuła się jeszcze gorzej, widząc, że poddał się chęci napicia. To ją zabolało bardzo. Szanowała go za to, że tego nie robił. Dopingowała go w tym… Kąciki jej umalowanych ust opadły w dół i zamrugała, powstrzymując znów łzy. Rozejrzała się za timerem.
- Co to za scenariusz…? Ja, ja nic nie wiem, poza tym kim niby jestem - wyszeptała.
- Będziesz kapłanką Dubhe, najwyższą kapłanką - powiedział Arthur. - Wszystko dzieje się w roku 5223 - rzekł, spoglądając na skrypt. - Thomas będzie największym Padyszachem Władcą Tommasem Dubh’Glasem. Królem całej galaktyki, posiadającym ogromną flotę międzygwiezdną i tak dalej. Ja będę jego bratem, księciem. Poza tym będziesz grała jednocześnie niewierną żonę Tommasa. Bo Abha’Gail jest nie tylko kapłanką, ale również piastunką imperium.
Nagle Arthur parsknął śmiechem.
- Jemu kurwa tak się nudziło przez te siedem lat… - szepnął i przetarł oczy.
Została minuta do wejścia.
- ...Niewierną żoną… Tommasa… I że rozumiem, zdradzałam go z tobą? - zapytała zdezorientowana. Jakie imperium, jaki padyszach, jakie królestwo… To było skomplikowane, pokręcone i stresujące. Abby próbowała cokolwiek załapać, ale dotarło do niej tylko, że ma być wystraszona, a tego grać nie musiała, a także że ma być posłuszna… To trochę ją niepokoiło.
- Tak. Zresztą zobaczysz… - mruknął Arthur.
Odłożył piersiówkę.
- Boże, w tej chwili dopiero czuję się, jakbym żył - szepnął, spoglądając na alkohol.
Teraz najwyraźniej nie tylko Thomas nie czuł strachu, ale Arthur tak samo.
Wstał i zdjął z siebie szlafrok. Miał na sobie brązową szatę z kapturem. Była całkiem prosta. Poza tym posiadał na twarzy zdobienia eyelinerem. Podobne do jej ale też inne. Na jego głowie natomiast znajdowała się prosta złota korona. Przypominała dużą bransoletę wetkniętą na głowę. Tyle że rzeczywiście dobrze wyglądała i nadawała Arthurowi nieco książęcego wyglądu. Zola musiał albo kupić to w jubilerze albo też od jubilera wykraść.
- Musimy iść - szepnął.
Abby nie była pocieszona słowami Arthura. Stresowała się fatalnie. Obejrzała jego szatę. Kompletnie różniła się od tego, co ona sama miała pod swoim szlafrokiem. Przełknęła ślinę. Mieli wyjść. Zaczęła drżeć. Kiwnęła jednak głową i obróciła się do drzwi. Arthur musiał je otworzyć, bo nie miała jak. Była bezwolna…
- Czekaj chwilę - mruknął Douglas. - Prawie zapomniałem - westchnął.
Otworzył szufladę w szafce pod umywalką. Następnie wyjął z niej dwa małe przedmioty. Abigail nie rozpoznała ich tak długo, aż jeden z nich trafił do jej rąk.
- Powinniśmy mieć słuchawki - rzekł Arthur. - Dla każdego po jednej. Bezprzewodowa. Wetkniesz w ucho i będziesz oczekiwać na kolejne słowa… od Zoli. Choć najwięcej powinien mówić mi i Thomasowi, bo mamy najbardziej rozbudowane role - westchnął.
Abigail przełknęła, po czym westchnęła.
- Czy możesz mi ją założyć? Z pewnych względów… Nie jestem w stanie podnieść żadnej dłoni do góry Arthurze… - powiedziała cierpko i spojrzała w bok i w dół. Miała skute dłonie do uprzęży. Nawet jeśli w jedną z nich dał jej słuchawkę, nie mogła z nią zrobić kompletnie nic.
- Och… no tak. Przepraszam - Douglas westchnął.
Chwilę później zarówno on, jak Roux mieli w uszach słuchawkę od Zairy.
- Wychodzimy - westchnął Arthur. - Chcesz usłyszeć dobrą radę? - zapytał, trzymając dłoń na klamce od drzwi.
Abby zerknęła na niego niepewnie.
- Mm? - zapytała mruknięciem. Stresowała się, każda dobra rada na pewno jej się przyda. Miała nadzieję, że powie jej coś, co ześle na nią cudowne objawienie.
- Zapomnij, że jesteś Abigail Roux - powiedział Arthur. - Wciel się w kompletnie inną osobę. Kogoś zupełnie innego. Bo masz przyszykowaną rolę, która ciebie nie przypomina. Ja tak samo zrobię - westchnął. - Będę kimś innym. Już nawet wyglądam jak ktoś inny - mruknął.
Nasstępnie otworzył drzwi i przeszedł przez nie. Gest jego dłoni jednoznacznie wskazywał, że zapraszał Roux do środka.
Być kimś innym… Abby pomyślała, że przecież potrafiła doskonale imitować innych ludzi, niczym kameleon zmieniała postać. Jej charakter też musiał ulegać zmianie, a więc tak właściwie… Zawsze, gdy używała swoich mocy, to grała. Tym razem jednak wyglądała jak Abigail Roux, a miała grać kogoś innego… Wzięła ciężki wdech, patrząc na rękę Arthura, którą zaprosił ją do wyjścia, a następnie ruszyła przed siebie, by opuścić łazienkę. Od razu rozejrzała się ponownie po pomieszczeniu.
To niewiele się zmieniło. W międzyczasie wcale nie przybyło wystroju. Thomas siedział na łóżku. Na twarzy miał makijaż. Jego oczy zostały podkreślone. Poza tym Zola namalował mu linie i trójkąty, które w ogóle nie przypominały niczego znajomego. Jednak według ich oprawcy oznaczały pochodzenie z przyszłości. Thomas miał na sobie szkarłatną szatę wyszywaną złotą nitką. Wyglądała pięknie i dość egzotycznie. Skąd Zaira ją wziął? Mógł ukraść lub kazać wyszyć… Zdawało się, że mógł dosłownie wszystko…
- Ściągnij to - szepnął Arthur.
Abigail zrozumiała, że film się zaczął, kiedy ręce Douglasa zdarły z niej szlafrok. Stanęła przed nimi praktycznie kompletnie naga. Miała na sobie uprząż oraz bieliznę, która zakrywała wszystko, tylko nie intymne części jej ciała. Została właśnie tak skonstruowana…
Abby nawet gdyby chciała, nie mogłaby tego zrobić. Jej ręce nie pozwalały na dowolne ruchy. Teraz i Thomas i Arthur wiedzieli dokładnie dlaczego. Jak bardzo pole manewru jej dłoni było ograniczone i przez co dokładnie. Przełknęła ślinę i spojrzała w dół. Czuła skrępowanie. Wiedziała, że patrzyli na nią teraz obaj, a pewnie i Zaira. Ten ostatni już ją widział, ale Douglasowie jeszcze nie… Zerknęła ostrożnie najpierw na Thomasa, a potem na Arthura. Nie wiedziała co ma robić.
Na samym początku zarówno Thomas, jak i Arthur wpatrzyli się w nią bezmyślnie. Nic nie mówili, tylko podziwiali wyuzdany sposób, w jaki jej ciało zostało przybrane. Szybko jednak Arthur odwrócił wzrok, natomiast Thomas przybrał znudzony wyraz twarzy. Tak właściwie nie wydawał się aż tak bardzo udawany. Arthur pociągnął ją do przodu.
- Mój panie, dobry panie - opadł na jedno kolano. - Znalazłem twoją żonę. Nierządnicę Abha’Gail. Niegdyś wysoką kapłankę Gwiazdy Dubhe. Teraz tę, która okryła swoje imię piętnem prostytucji.
Thomas zerknął na nią.
- Abha’Gail. Niegdyś tak miła mojemu sercu. Zbiegłaś ode mnie. Ale wróciłaś. Rzecz jasna nie z własnej woli - uśmiechnął się krzywo. - Nie chciałem wierzyć kiedy najwyższa Rada Wywiadu przedstawiła mi raport, według którego zdradzasz mnie z nieznanym mężczyzną. Ośmieliłabyś się? No cóż, ośmieliłaś się. Jednak koniec końców i tak trafiłaś przed oblicze swojego męża. Co masz mu do powiedzenia?
Arthur zerknął na nią troskliwie. Obawiał się, że Roux w ogóle nic nie powie. Nie byłoby to aż takie dziwne.
Abigail zastanawiała się. Co miała mu powiedzieć? dlaczego Abha’Gail miałaby zdradzić swojego męża z jego bratem… Co więcej, Tommas nie wiedział o tym z kim to robiła… Jej spojrzenie poszybowało na Arthura. Przyprowadził ją do swego brata, jako schwytaną. To była ich gra? Czy też zdradził ją? Nie miała pojęcia…
- Jest mi przykro… - powiedziała krótko… Jej spojrzenie wyrażało niepokój, napięcie, ale i coś jeszcze.
To było:
‘Jest mi przykro, że cię zdradziłam, mój mężu’, czy ‘Jest mi przykro, że mnie zdradziłeś książę’, a może ‘Jest mi przykro, że mnie schwytano i zdradzono’? Pozwoliła ‘widzom’ wybierać.
- Abha’Gail… - westchnął Thomas. - Z tysiąca dziewcząt na dwudziestu planetach jest wybierana jedna. Kiedy zbierze się tysiąc… z tego tysiąca tylko jedna może dostąpić zaszczytu służenia w Kościele Dubhe. Tylko jedna na tysiąc może zostać kapłanką… a ty zostałaś najwyższą kapłanką… - zawiesił głos. - A jednak potrafiłaś to wszystko zniweczyć w jedną sekundę.
- Mój Panie Bracie… - szepnął Arthur. - Odnalazłem nędzną Abga’Gail. To ona zdradziła cię z nieznajomym mężczyzną. Chciała z nim uciec, ale ja temu zaradziłem. Mój bracie, wielki Padyszachu Władco. Proszę cię, zmiłuj się nad jej nędzną duszą.
- Czy tego chcesz, Abha’Gail? - zapytał Thomas. - Mego zmiłowania?
Abigail widziała, że po części mówili po swojemu, a po części Zaira szeptał im słowa do słuchawek. Siedział niedaleko na swoim krześle i nic nie mówił… ale jego oczy świeciły się na zielono, więc korzystał ze swojej mocy… Bez wątpienia był reżyserem wszystkiego, co miało tu miejsce.
Roux zastanawiała się. Czy chciała ułaskawienia? Zastanawiała się…
- A okażesz mi je? Masz dość miłosierdzia, mój mężu… - zapytała ostrożnie. Zerknęła na Thomasa. Denerwowała się, bo nie miała pojęcia jak grać tę rolę.
- Jesteś dziwką, Abha’Gail. Możesz ubierać się w piękne szaty kapłanki, ale pod spodem jesteś dziwką - rzekł.
Bez wątpienia nazywanie ją epitetami sprawiało przyjemność Thomasowi.
- Jesteś dziwką nie tylko z charakteru. Jesteś dziwką też z ciała. Wystarczy spojrzeć na twój ceremonialny strój… - zawiesił głos. - Mój drogi bracie. Schwytałeś ją. Należy ci się nagroda. Wątpliwa nagroda. Uderz ją w pośladek.
Arthur przybliżył się. Z całej siły uderzył. Tak, jak kazał Arthur. Mocniej chwycił jej nagi pośladek. Trzymał go przez cały czas w dłoni.
- Tak jest, panie - mówił.
Roux wzdrygnęła się zaskoczona. Zmarszczyła lekko brwi. Przełknęła ślinę.
- Wybacz Władco… Ale zdawało mi się zawsze, że dziwka… Się sprzedaje… A ja mam dość, by tego nie robić… To mocne słowa, nazwać mnie w ten sposób - powiedziała powoli, ostrożnie. Wolała go nie obrazić. Lekko odsunęła się też, by Arthur nie trzymał jej pośladka tak mocno.
- Masz dość czego, by tego nie robić? To nie mocne słowa, to fakt. Kiedy więc mój brat cię weźmie, nie dojdzie do niczego niespotykanego.
Arthur poruszył się.
- Ja ją wezmę? Bracie? Przecież to nierządnica.
- Nierządnica dość dobra dla ciebie - rzekł Thomas, poprawiając swoją pozycję wśród tych ceremonialnych szat.
Arthur przybliżył się do Abigail.
- Przykro mi - cicho westchnął.
Wpierw mocno ścisnął oba jej pośladki. Następnie przesunął opuszkami palców po jej odbycie… a następnie ruszył nimi wgłąb jej pochwy. Usłyszała, jak Douglas cicho westchnął z podniecenia, naruszając jej intymne bariery.
Roux wzdrygnęła się na ten dotyk i odsunęła się od niego, cofając o następne dwa kroki od Arthura. Zestresowała się. Spojrzała na Thomasa, potem znów na niego. Miała grać…
- To się nie godzi… To… To jest twój brat mój Panie… - przemówiła do Thomasa. Przełknęła ślinę. Wiedziała, że zdradzała go właśnie z jego bratem, ale skoro miała grać, że tak nie było, bo tak tłumaczył wszystko Arthur. Uznała, że kapłanka byłaby na niego obrażona i nie chciałaby teraz jego dotyku.
Douglas przesunął się za nią, ponownie znajdując się tuż obok. Roux poczuła palce Arthura, które weszły wgłąb jej pochwy. To niby było spodziewane, ale kiedy się wydarzyło… Abigail poczuła się kompletnie dziewiczo. Arthur wsunął wpierw jeden palec, potem dwa… Następnie zaczął naprowadzać swoją męskość. Była sztywna. Jakby nie mogła? Mimo wszystko, była zaskoczona, że był podniecony…
- Rżnij ją, mój dobry bracie - powiedział Thomas. - Jeśli oddaje się obcym niecnotom, to równie dobrze może przysłużyć się członkom rodziny imperatora. Członkom mojej rodziny - mruknął.
Arthur popchnął biodrami naprzód… i w ten sposób wsunął się cały wgłąb Abigail.
Jeszcze chwilę przedtem w celach wizja wspólnego seksu była okropna, dziwna i straszna. Jednak teraz Douglas nie pamiętał, dlaczego tak uważał. Wysunął się i znów popchnął, aż jego lędźwie złączyły się z pośladkami Abigail. To było dziwnie satysfakcjonujące. To, że Abigail uciekała, tylko dodatkowo go podniecało. Niby gdzie miała uciec? Nie mogła nigdzie. I Arthur wiedział, że taki był scenariusz. Zola szeptał mu do ucha przez cały ten czas odpowiednie instrukcje. Jednak nie musiał długo go namawiać. Arthur chwycił Abigail mocniej za łańcuch, który spinał jej dłonie z biodrami. Potem zaczął poruszać biodrami, czując ciepło i wilgoć ciała Roux…
Abigail mimo wszystko starała się uciec od niego biodrami.
- Nie proszę…! - wyrzuciła z siebie trochę desperacko. Kiedy zablokował ją, łapiąc za uprząż postanowiła spróbować kolejnego manewru i zgięła kolana w nogach, lądując na podłodze. Robiła wszystko, by uciec od niego. To jej nie podniecało, była wewnętrznie przerażona. Spojrzała na Thomasa.
- Proszę, Panie rozważ jeszcze swoją decyzję… Proszę - mówiła starając się przekonać Thomasa, choć wiedziała, że to nic nie da… Na pewno jednak dobrze pasowało do jej postaci.
- Nie dotykaj mnie - powiedziała do Arthura, ale zranionym głosem.
- Masz czuć rozkosz - powiedział Zola w jej słuchawce. - Nie obchodzi mnie, co naprawdę ci się roi w głowie. Kamery działają i mają pokazywać, jak dobrze ci jest. Tak jest… w scenariuszu.
Ton, którym posłużył się, pytał… “Czy chcesz walczyć ze scenariuszem?”
Arthur boleśnie również wylądował na podłodze, kiedy Abigail na nią opadła. Był przystojnym mężczyzną. Nie tak, jak jego brat, lecz wciąż… Obydwoje nie posiadali idealnej figury. Arthur miał jeszcze gorszą od Thomasa, choć ten spędził ostatnie miesiące, żywiąc się głównie czipsami. Trochę zrobiło mu się przykro, że Roux wcale mu tego nie ułatwiała i wyraźnie czuła się źle. Przecież sam tego sobie nie wymarzył. Czy jednak musiała z nim walczyć? Tylko mu wszystko utrudniała. Nie Thomasowi, nie Zairze… jedynie mu… Zaczął ją ujeżdżać tuż przy podłodze. Ta intymność go podniecała. Na pewno nie byli na tyle blisko, by uprawiać z sobą seks. A to jednak się działo. Mógł udawać przed całym światem, że to były dla niego tortury. Jednak nie czuł się torturowany. Choć wyraźnie widział, że Roux czuła się źle. Czy to go dziwiło? Oczywiście, że nie. A jednak mimo wszystko… trochę raniło.
Abigail zwiesiła głowę. Słowa Zairy kompletnie nią wstrząsnęły. Nie zgadzały się z jej wewnętrzną potrzebą ucieczki. Przestała się jednak poruszać i przestała prosić. Arthur poruszał się, posuwając ją. Czuła jaki był twardy i gorący. To było dziwne uczucie, był pierwszym mężczyzną, który ją penetrował. Dla Roux to było na swój sposób szokujące.
Miała odczuwać rozkosz… Wewnętrznie było jej nawet nie tak źle, bo była zadziwiająco wilgotna, jakby instynktownie jej ciało wiedziało jak odpowiadać na mężczyznę. To było przerażające. W pewnym momencie jednak zmieniła nieco kąt ułożenia bioder, by było jej przyjemniej. Znała swoje ciało doskonale. Nowy kąt sprawił, że wzdrygnęła się i jęknęła. Pierwszy raz, cicho… Rozkosznie. Jakby poczuła coś dobrego. Mi ała czuć rozkosz, tak nakazywał scenariusz… Niech mu kurwa będzie.
Zaciskała dłonie w pięści, opierała się ramieniem o ziemię i rozchyliła uda nieco bardziej, zapraszająco.
Arthur jęknął z rozkoszy. Nie miał pojęcia, że był pierwszą mężczyzną, z którym uprawiała seks. Uważał Abigail za bardzo atrakcyjną. Na pewno miał co najmniej jednego… trzech… ośmiu… To, że była Konsumentką, wcale nie wskazywało na jej wstrzemięźliwość. Douglas był pewny, że Abigail miała wielu kochanków. Niektórych na pewno spotykała w jakimś klubie… Mógł być jednym z nich…
Ona natomiast była dla niego kimś szczególnym. Jego drugą kobietą w życiu po żonie. Doświadczenie niby było kompletnie inne, ale równocześnie bardzo podobne. Docisnął rękami plecy Abigail do podłogi. Uderzał w jej pośladki. Czuł się pod wpływem jakiegoś narkotyku. Położył się na niej. Ich ciała się złączyły, kiedy on się w nią wsuwał. Wiedział, że nie odczuwała względem niego żadnych szczególnie gorących uczuć. On również ich nie doświadczył względem niej. Seks z tego powodu był trochę płytki… a jednak z kompletnie innych powodów jakby bardziej satysfakcjonujący. Wsuwał się w nią. Widział głowę Abigail opartą o łóżko wbudowane w pokój. Siedział na nim Thomas i na nich patrzył. Sama Roux i on też uprawiali seks na podłodze przed łóżkiem.
- Hmm… - mruknął Thomas. - Przestańcie na chwilę, zwierzęta rozognione w chuci…
Z kącików oczu Abby leciały łzy. Było jej przyjemnie na ciele, w umyśle jednak było jej bardzo dziwnie i źle… Ale jednocześnie przyjemność jej ciała mąciła jej w głowie. Zerknęła na Thomasa. Był kawałek od nich, ale blisko. Co teraz Zola kazał mu zrobić…?
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline