Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2019, 22:14   #422
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Abigail nie mogła się skupić. Obaj mężczyźni poruszali się w niej. Każdy w swoim własnym tempie, w indywidualny dla siebie sposób. To jak ją brali kojarzyło jej się z ich charakterami. Poznała ich bardzo dobrze, kiedy ich obu szkoliła.
Im dłużej to tarcie i wypełnianie jej trwało, tym bardziej rozluźniała się i przyjmowała ich obu swobodniej. Jej jęki stały się odrobinę inne. Mniej sztywne, a bardziej, jakby zaczynała się zapominać i poddawała doznaniom. Obaj bracia już wkrótce zaczęli wyraźnie słyszeć jej przyjemność, którą sprawiali Roux poprzez penetrowanie jej tak, jak to wspólnie robili. To już nie ona nimi dyrygowała, tłumaczyła i uczyła, tylko oni dwaj dyktowali jej to co odczuwała. Biust Abigail ocierał się o klatkę piersiową Thomasa przy każdym pchnięciu czy to jednego, czy drugiego Douglasa. Roux dyszała i pojękiwała, kiedy to nie trafiali tak dobrze, że wyciskali z jej płuc i gardła kolejny z tych długich, rozkosznych i donośnych jęków.
- Ja… ja… - powiedziała cicho, tuż przy szyi Thomasa…
- Ja nigdy nie miałam… Tak w sobie żadnego mężczyzny… - powiedziała szeptem, bez tchu. Zestresowanym głosem, który zabrzmiał rozmarzenie, kiedy ostatnia litera jej słowa, przeszła w kolejny przeciągły jęk.
- Zostaw więc ją dla mnie - jęknął Thomas, nieoczekiwanie zmieniając temat. - Dam ci, więcej, niż to czego pragniesz - powiedział.
Nawet nie docierało do niego, jak bardzo to było nielogiczne. Proponował się Abigail w zamian za Bee. No ale jeśli Abby miałaby jego, jak mógłby nawiązać bliższą relację z Barnett? Nie myślał o tym. Pozwalał jej ujeżdżać go. Nienawidził jej. Była jego wrogiem. Jak bardzo się kłócili jeszcze przed dwoma godzinami… Ale teraz sprawiała, że było mu tak dobrze… kiedy tańczyła na jego męskości…
A jednocześnie Arthur wsuwał swojego własnego penisa w jej odbyt. Trzymał ją za łańcuszek jej uprzęży. Zola Zaira był tak blisko… Robił zbliżenie na jej pośladki maltretowane przez dwóch Douglasów. Może powinna jakoś zareagować. Ale nie była w stanie… Kamera nieco wycofała się, biorąc w kadr obu braci i ją pomiędzy nimi…
Najwyraźniej zaproponowany przez nią scenariusz odpowiadał Zairze. Przymknęła oczy.
- Przecież mnie nienawidzisz Thomasie, czemu miałbyś mnie chcieć - powiedziała szeptem. Czuła, że kręciło jej się w głowie od gorąca, przyjemności i doznań, a także emocji. Seks z Douglasami był dziwnie intymny. Nie mogła pozbyć się z głowy myślenia o tym miesiącu w górach. Czemu właśnie to ciągle powracało do jej umysłu. Dobrze spędzali wtedy czas…
- Dojdę… Zaraz przez was obu dojdę… - wysapała znów drżąc. Nie mogła zapanować nad tym co powiedziała w tym momencie, bo aż ją lekko zamroczyło z poziomu ekscytacji jaki doznawała. Jej penetrowane ciało było wrażliwe na to jak intensywnie pieścili ją obaj mężczyźni po prostu biorąc. To nie były zabawki i maszyny, tylko prawdziwi, oddychający ludzie. Do tego mężczyźni.
Zola miał rację w jednej rzeczy. Poszerzył jej horyzonty, w sposób, którego nie chciała przyznać, że wyprowadził ją na poziom ekstazy. Mimo tego, że był to jej pierwszy raz z mężczyzną… Dano jej od razu dwóch, a ona po walce, w końcu zmęczyła się i poddała doznaniom.
- To prawda, że cię nienawidzę - szepnął Thomas do jej ucha. Jej głowa znajdowała się na jego torsie w ten sposób, że usta mężczyzny mogły szeptać co tylko chciały, a Abigail miała i tak wszystko usłyszeć. - Może dlatego tak mi dobrze. Albo… mimo tego. Nie mogę znieść twojej obecności nawet teraz… ale… - jęknął.
Zapomniał, co chciał powiedzieć. Czuł, że to były ruchy prowadzące wprost do drugiego orgazmu. Wyprężył się i rozpostarł wszystkie kończyny. Abigail na nim leżała, młócąc go biodrami. Jednocześnie brał ją Arthur, tyle że z tyłu.
- Nie… - młodszy z braci szepnął.
Spuścił się w nią. Ale jednocześnie spojrzał prosto w obiektyw kamery Zoli. Czarnoskóry przykucnął tuż przy nich, robiąc zbliżenie na twarz Thomasa. Ten nie wiedział, co miał pokazywać. Czuł rozkosz, powoli mijającą. To wpierw uchwycił obiektyw. Potem Douglas zapomniał o Abby. Wysunął się z niej i zerknął na Zairę z wściekłością.
- Tak, prawdziwe emocje. Więcej emocji - mówił Zola w słuchawkach. Chyba mówił jeszcze wcześniej coś do niej, ale dopiero teraz słuchała. - Pokaż siebie, Thomasie. Uderz ją. Albo uderz brata… - zawiesił głos, kiedy Arthur wciąż brał Roux.
Poczuła wyraźnie w sobie, jak Thomas doszedł. Nie mogła się jednak zbyt długo na tym skupiać, bo nadal brał ją Arthur, ale ona sama też już była na skraju swojej wytrzymałości i za kilka chwil, kilka kolejnych ruchów bioder, szarpnęła rękami, bo doszła rozchylając usta szerzej z westchnięciem rozkoszy. Bolały ją już mięśnie. Było jej jednak tak dobrze. Z jednym i z drugim Douglasem. Czemu tak było, nie powinno, a jednak… Opadła policzkiem na Thomasa. Oczywiście, że nawet jeślibyła najbardziej na świecie droczącą się, kumpelską laską i ona, jak każda kobieta, szukała po orgazmie czułości.
Thomas przytulił ją. Jego sperma ściekała po ścianach jej pochwy. Kompletnie już zapomniał o tej całej sprawie z Bee. Bee? Kim była Bee? Na pewno jej tutaj nie było. Tego akurat był pewny każdy. To nie znaczyło, że nie zależało mu nigdy na Barnett. Jednak po drugim orgazmie zdawał się przebywać w trochę innym wymiarze. To, że po drodze jego brat zlizywał nasienie z jego penisa wcale nie pozwalało zakotwiczyć się w rzeczywistości.
Arthur tymczasem pchnął jeszcze dwa razy i doszedł w Roux. Jęknął przeciągle, mocno wciskając kciuki w jej boki. Wręcz boleśnie. To wszystko byłoby całkiem słodkie, gdyby Thomasa tam nie było. Pocałował Abby w policzek i przytulił się do niej. Przywarł do jej pleców.
- Nie wiem, co powiedzieć.
Nikt nie wiedział co powiedzieć. Przynajmniej Thomas zamilkł kompletnie. Nie miał pojęcia, co mówić, czego się spodziewać, co robić…
Oddech Abigail był nadal przyspieszony. Leżała pomiędzy dwoma Douglasami. Byli tacy ciepli. Paradoksalnie, czuła się im potrzebna i zatroszczona i w tej sekundzie bezpieczna. Powoli zaczęła się uspokajać. Pocałunek Arthura był miły. Oparła się o niego plecami i jedną z dłoni pogładziła jego skórę na biodrze, lub brzuchu. Tylko tak mogła jakoś okazać mu sympatię w pozycji, w której się znajdowała. Uniosła głowę odrobinie do góry i tyknęła nosem szczękę Thomasa. Pogłaskała go i znów opuściła lekko głowę, leżąc spokojnie.
Thomas spuścił się w niej dwa razy i to był dla niego limit. Arthur tylko… a może aż… raz i również osiągnął kres swoich możliwości. Zaira był tego świadomy. Jednak był zadowolony z nagrań, które zebrał. Przynajmniej kilka ujęć mogło posłać Alice na dno. Zaczął szeptać do słuchawek poszczególnym osobom.
- Jak dobrze, że mamy to za sobą! - oznajmił Padyszach. - Teraz możemy wrócić do swoich obowiązków. Ale nie łudź się, niewierna żono! Nigdy ci nie zapomnę, że oddałaś się mojemu bratu.
- Oddała mi się, ach, oddała. Jak dobrze, że posmakowałem ten żal, liżąc jedynie krople spermy z prącia mego brata - mówił Arthur. - Mogło skończyć się dużo dużo gorzej.
Pogłaskał ramię Abby. Arthur uznał, że powinna czuć się w miarę spokojnie. To on przeżył najbardziej traumatyczną czynność. Nie chciał pozwolić jej udawać, że to jej doświadczenie było w tym wszystkim najgorsze.
Abigail leżała między nimi. Jej serce biło dalej dość szybko.
- Ile jeszcze razy powinnam ci się oddać mężu, żebyś kiedyś mi wybaczył? - zapytała siedząc w roli żony Padyszacha i kochanki jego brata. Znów musnęła Arthura palcami, by wiedział, że o nim nie zapomniała. Była upita doznaniami i zmęczeniem, fizycznym i psychicznym. Przestała nawet odczuwać złość na Thomasa. Teraz po prostu było jej wszystko obojętne. Czuła jak ich nasienie delikatnie wyciekało z jej ciała.
- Aż sprowadzisz na nas cud. Nie jestem zły na ciebie, że mnie zdradziłaś - powiedział Thomas. - A może jednak? Bo przykro mi, że zechciałaś przeżywać w odosobnieniu od moich własnych pragnień.
Arthur już wyszedł z niej i spojrzał wyczekująco na Zolę.
Ten przybliżył się po chwili i zaczął klaskać.
- Bravo, bravissimo, moi aktorzy! - krzyknął. - Mamy to! Chyba… chyba nie mam o co was prosić. Wszyscy sami tak świetnie oddaliście wszystko po kolei - uśmiechnął się.
Abby opuściła głowę i wcisnęła czoło w klatkę piersiową Thomasa. Włosy zasłoniły jej twarz. Czuła wstyd i skrępowanie. Przyszły do niej intensywna falą. Tak jakby słowa Zairy zdjęły czar. Sztuka się skończyła, znów była Abigail Roux, konsumentką, która teraz leżała pomiędzy dwoma swoimi niedawnymi uczniami. Unieruchomiona, brudna, mokra i w tym potwornie wyuzdanym ubraniu… Obaj mężczyźni poczuli, jak jej zrelaksowane, rozluźnione ciało, zaczęło się napinać.
Zola spojrzał na nich.
- Czy już wcześniej uprawialiście razem seks? Powiedzcie zgodnie z prawdą - rzekł. - Widziałem idealną synergię. Sam się nawet trochę podnieciłem - dodał. - Wróżę wam wielką karierę w tym biznesie.
Ruszył w stronę wyjścia.
- Znajdziecie w swoich pokojach dmuchane materace, jedzenie i picie. Nie ma sensu, żebym was trzymał związanych. Przeprogramowałem drzwi w tej placówce. Wszędzie, gdzie będziecie mogli wejść… to no cóż… będziecie mogli wejść. Tutaj macie łazienkę, z której będziecie mogli skorzystać. W sumie możecie spać też tutaj, zmieścicie się razem na tym łóżku. Ale tego nie muszę wam tłumaczyć - uśmiechnął się pod nosem. - Cudownie. Pozwolicie, że wrócę do swoich obowiązków… - zawiesił głos.
Roux nie miała nic do powiedzenia. Była zmęczona i chciała odpocząć.
- Ar...thurze, odepniesz mi ręce…? - poprosiła tylko bardzo cicho. Nie chciała odpowiadać na pytanie o to, czy kiedyś uprawiała z nimi wcześniej seks. Oczywiście, że nie. Świadomość tego, że tak dobrze się zgrywali była dziwna. Czy to dlatego, że spędzili ze sobą w samotności tak dużo czasu? A może po prostu do nich pasowała? Wolała o tym nie myśleć. Zamknęła oczy.
- Dobrze, poradzicie sobie razem - mruknął Zaira, po czym wyszedł z pokoju.
Arthur odetchnął głęboko, zadowolony z tego, że zostali sami.
- Dobra - mruknął Thomas. - Mamy to za sobą. Nie było tragicznie.
Arthur zerknął na niego. Doszedł do wniosku, że pewnie nie będzie w stanie nigdy więcej spojrzeć mu w oczy. Teraz nie tylko był żłopiącym denaturat alkoholikiem, ale… nawet nie chciał nazywać tego, co zrobił.
- Odepnij Abby - przypomniał.
- Ach tak… - Arthur drgnął i zajął się uwalnianiem Roux z więzów. Thomas odszedł na chwilę, po czym wrócił z dwoma szlafrokami. Trzeci miał na sobie.
- Lepiej poczujemy się, jak się okryjemy - rzekł Thomas.
Nadgarstki Abigail były zaczerwienione, w końcu nieco szarpała rękami. Uwolniona, ostrożnie podniosła się, siadając, po czym wzięła szlafrok i założyła go na siebie. Wstała jednak, ale nogi jej zadrżały. Nie była przyzwyczajona do tak gwałtownego seksu i to z dwoma mężczyznami na raz, jej mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Było to widać, a mimo to ruszyła do łazienki łapiąc się po drodze framugi. Potrzebowała się umyć. Na jej udach nadal były ślady ich nasienia. Tego należącego do Arthura i tego należącego do Thomasa. Roux musiała się umyć. Czuła się też nieco obolała. Zerknęła na obu Douglasów nim weszła do łazienki. Jej mina wyrażała zamyślenie i kompletne zmęczenie. nie była jednak zraniona, zniesmaczona, czy utrapiona. Chyba nie doszła do siebie jeszcze tak do końca.
Zniknęła w łazience, ale nie zamknęła drzwi. Zostawiła je lekko uchylone. Zdjęła z siebie szlafrok, po czym zaczęła ściągać uprząż i bieliznę. Rzuciła to wszystko w kąt i weszła do wanny, puszczając gorącą wodę. Westchnęła cicho.

Tymczasem Thomas spojrzał na Arthura. Przybliżył się do niego i nieoczekiwanie przytulił. Lekarz poczuł się od razu niezręcznie, jako że nie zdążył jeszcze zawiązać sznurka, a jego brat chyba w ogóle nie zamierzał. W rezultacie ich nagie klatki piersiowe złączyły się. Normalnie nie byłoby w tym nic złego, ale nie po tym, co miało miejsce przed chwilą.
- Przepraszam, że to się zdarzyło - powiedział. - I przepraszam za to, co wcześniej ci powiedziałem - westchnął. - Jesteś moim bratem i nic tego nie zmieni.
- Uhm… dobrze, tylko odsuń się - poprosił Arthur.
Thomas rzeczywiście to zrobił. Arthur poczuł się wtedy nieco bardziej komfortowo.
- To miłe, co mówisz - rzekł. - I przyjmuję twoje przeprosiny. Jestem wdzięczny niezwykle Abigail za to, że podłożyła się za ciebie. Po tym pewnie nigdy nie byłbym w stanie osiągnąć erekcji - uśmiechnął się krzywo.
Wciąż czuł słony posmak nasienia brata. Bardzo go rozpraszał i nie mógł w pełni oddać się rozgrzewającym serca, łączącym serca konwersacjom. Ustawił się bokiem do Arthura i spojrzał na drzwi do łazienki.
- Ciekawe, kiedy z niej wyjdzie - mruknął.
- Na razie bardzo mi w niej dobrze… - powiedziała zmęczonym głosem Abby. To nie tak, że nie słyszała ich rozmowy przez uchylone drzwi, nawet mimo szumu wody.
- I trochę nie mam siły się ruszyć… Co jest waszą sprawką - dodała jeszcze. Tym razem zmoczyła swoje kręcone włosy. Ponownie westchnęła.
- Jeśli bardzo potrzebujesz, to wejdź… To już nie tak, że nie widziałam cię nago i będzie to niestosowne… Zwłaszcza w obecnym momencie… - dodała jeszcze.
- Dzięki… - rzekł Arthur.
Być może nieco zbyt pospiesznie ruszył do tej łazienki. Wpierw Thomas pomyślał, że tak bardzo pragnął ujrzeć nagą Abigail raz jeszcze. Potem w jego głowie pojawiła się druga, dużo mniej miła myśl. To od niego uciekał.
Arthur odkręcił strumień wody z kranu i nachylił się. Przepłukał usta. Żałował, że nie posiadali szczoteczek do zębów i pasty. Naprawdę by mu się przydała.
- Jak się czujesz? Nieco lepiej? Woda daje radę nas z ciebie zmyć? - zapytał, zerkając na Abby.
Thomas nie był pewny, czy powinien do nich wejść, ale uznał, że byłoby zbyt tłoczno. Zamiast tego ruszył na łóżko i położył się na nim. Zamknął oczy. Wciąż było tak mocno oświetlone… Pewnie makijaż na twarzy mu się rozmazał. Miał eyeliner wokół oczu, który nadawał głębi jego spojrzeniu. Wyglądał w nim trochę jak pirat, choć dzięki drogim, pięknym szatom rzeczywiście był w stanie przypominać choć trochę władcę imperium. Miał nadzieję, że uda mu się odbudować relacje z bratem i Abby. Pewnie wystarczy, że minie dużo czasu…

- Jak na razie, po prostu czuje się zmęczona… I trochę skołowana… Woda zmywa pot i… - zawiesiła głos na moment. Spojrzała na strumień wody, który obmywał jej skórę.
- Ale to wiesz… Nie jestem chyba w stanie… Zmyć was… Tak do końca… - powiedziała tylko i zamyśliła się, opierając brodę o kolana. Ciepła woda lała jej się na plecy. Kobieta ogrzewała się pod strumieniem. Opłukała się już, ale jeszcze nie zaczęła myć. Zerknęła w stronę drzwi.
- Pewnie wy też chcecie się umyć… Nie powinnam tak monopolizować wanny tylko dla siebie… - stwierdziła. Zerknęła przelotnie na Arthura. Jej policzki były zarumienione. Odwróciła wzrok i zaczęła zmywać makijaż. Serce jej dalej dudniło.
- Dziękuję, że przeszkodziłaś nam… i udaremniłaś ten okropny, kazriodczy seks - rzekł. - Wiem, że to nie mogło być dla ciebie łatwe.
Nie zakręcał kranu. Wziął nieco mydła i zaczął nim pokrywać ręce i ramiona aż do barków. To nie była jego łazienka. Nawet jeśli nieco wody poleci na podłogę, to nic się nie stanie. Nieco głupio było stać tak kompletnie nagim obok kobiety. Zupełnie jak gdyby była jego żoną. Nie czuł wcale wstydu. Było już na to za późno. Poza tym czuł zmęczenie i nieco alkoholu wciąż krążyło w jego żyłach. Zerknął na odwieszony szlafrok. Zaraz i tak się w niego ubierze.
Abigail umyła się, korzystając z płynu, który pozostawiła wcześniej w pobliżu, a następnie wyszła z wanny, wstając i biorąc ręcznik. Owinęła się nim. Wytarła i zarzuciła szlafrok.
- Cudownie. Wygoniłem cię - mruknął Douglas, nagle czując się niezręcznie.
Zerknęła na ręcznik, potem na Arthura, a potem na lecącą wodę z kranu.
- Nie, nie szkodzi. Wejdź do wanny. Będzie ci prościej się umyć… I nie ma za co… Nie chciałam, żebyście obaj cierpieli - powiedziała tylko. Podeszła do umywalki i zaczęła moczyć cały róg swojego ręcznika. Zawinęła się już w szlafrok i zawiązała jego pasek. Była gorąca i umyta, ale jej mięśnie potrzebowały odpoczynku. Zdołała zmyć makijaż, ale wokół jej oczu pozostały jeszcze delikatne, ciemniejsze ślady. Bez odpowiednich kosmetyków, chwilę zajmie, nim cały eyeliner się zmyje. Nieco wycisnęła ręcznik i zerknęła na Arthura. Uśmiechnęła się do niego lekko. Nie zmuszała się do uśmiechu, po prostu chciała, żeby wiedział, że się go nie bała, ani nie było jej źle, ani nic takiego. Po czym wyszła z łazienki. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Podeszła do łóżka i usiadła obok leżącego na nim Thomasa. Wyciągnęła dłoń i rogiem ręcznika zaczęła mu zmywać z twarzy malunki.
Douglas drgnął. W ogóle nie spodziewał się jej. Najpierw chciał się odsunąć, w pierwszym odruchu. Potem jednak uśmiechnął się delikatnie, wciąż zaskoczony.
- Dziękuję - szepnął. - Miło mi, na serio.
Było w tym coś bardzo czułego, nawet intymnego. Abigail ścierała makijaż z jego twarzy. Przymknął powieki. Czuł się dziwnie komfortowo. Doszedł do wniosku, że nie pamiętał, kiedy ostatnim razem kobieta się o niego troszczyła. Nawet w trakcie jego dzieciństwa Mia nie była zbyt ciepłą, kochającą matką. To, że posiadał mnóstwo rodzeństwa wcale nie pomagało. Bliskość Roux koiła go, choć przecież jeszcze przed chwilą składał jawne deklaracje nienawiści względem niej.
- Życie jest dziwne - mruknął.
Abigail nic nie mówiła. Ścierała mu dalej makijaż. Kiedy jedna strona ręcznika była już zbyt brudna, odwróciła go i robiła to drugą. Nie zdołała rzecz jasna całkiem go wyczyścić, ale chociaż usunęła dodatkowe rysunki, zostawiając nieco czarnych linii wokół jego oczu.
- Mm… - powiedziała w odpowiedzi.
- Wybacz - powiedziała krótko.
- Przepraszam cię… - dodała jeszcze. Przyglądała mu się. Było jej przykro, że doprowadziła go do takiej złości. Nie znała całej historii jego niepowodzeń w związkach, wiedziała tylko o tym, że startował do Alice, zanim dowiedzieli się oboje, że są rodzeństwem… To było, bardzo pechowe. Abigail odłożyła ręcznik na bok i przyglądała mu się chwilę, po czym położyła się po prostu obok, zbyt zmęczona żeby robić cokolwiek. Była ciepła po kąpieli, a w pomieszczeniu było chłodno, więc przebywanie obok Thomasa pomogło jej utrzymać nieco temperatury. Zwłaszcza, że przetestowała coś i rzeczywiście, przy obu Douglasach serce jej się nielogicznie tłukło w piersi. Przełknęła ślinę. Zamknęła oczy i leżała, próbując odpocząć.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline