Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2019, 10:04   #103
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
240.830.M41, godz. 10.03, w drodze do Wieży Radbound

- Lądowanie za pięć minut – w głośniku kabiny pasażerskiej zatrzeszczał anonimowy głos pilota – Ta część dystryktu położona jest przy zewnętrznej części Wieży, można tam wlecieć do środka, ale nie pod samą rezydencję. Będzie trzeba przejść jakieś pięćset metrów na piechotę.

- Dobra, wysadź mnie tak blisko jak to możliwe – rzucił do interkomu Graig Fenoff, sprawdzając raz jeszcze zapięcia ukrytej pod płaszczem kamizelki. Siedząca naprzeciwko Micha poszła w ślady arbitratora, dociągnęła paski założonych na wierzchnie okrycie nagolenników i ochraniaczy na ramionach, pokrytych matową czarną farbą dobrze komponującą się z ciemnym ubraniem i przypiętą do piersi odznaką Adeptus Arbites.

Jej prowokacyjne zachowanie budziło w Graigu mącącą myśli wściekłość. Odznaka członków imperialnego wymiaru sprawiedliwości powinna ją była parzyć przez ubranie, budzić oczywiste zalęknienie i niemoc. Klansterka wywodziła się ze świata, w którym na sam dźwięk słowa „Arbites” ludzie zastygali w paraliżującym ciało przerażeniu, a sędziowie i arbitratorzy kojarzyli się z legendarnymi herosami bezlitośnie wymierzającymi karę grzesznikom. A teraz hańbiła z oczywistą satysfakcją srebrną odznakę chowając się bezkarnie pod przykrywką tej formacji...

Fenoff upewniła się, że zawieszony na szelkach pod płaszczem Carnodon nie wyślizgnie mu się przy spacerze spod ubrania, wepchnął głębiej w kieszenie zapasowe magazynki. Kiedy aerodyna zaczęła wyczuwalnie tracić wysokość, spojrzał raz jeszcze badawczo na swoich współpasażerów. Nadchodził ich czas, ale Fenoff szczerze zaczynał powątpiewać w kompetencje obojga. Do tej pory nie przygotowali żadnego planu, nie poczynili żadnych uzgodnień co do wizyty w grobowca Artrigida. Graig nie zamierzał im w niczym podpowiadać, przynajmniej nie na tym etapie śledztwa. Wiedział, że w jego finale wysiłki każdego agenta zostaną indywidualnie ocenione i wartość tej oceny przesądzi o dalszym losie każdego akolity - a on zamierzał osiągnąć najwyższe noty. Przynależność do Arbites była zaszczytem i obligowała do bezgranicznego poświęcenia obowiązkom.

Już w drodze na lądowisko przygotował sobie w głowie listę pytań. Ze zdobytych danych wynikało, że Xander Mandrigal służył na trampie zarówno w roku 800, kiedy Barabus Krane przejmował jednostkę na własność, jak i w 810 – gdy cała kadra oficerska opuściła Nefrita z nieznanych jeszcze dokładnie powodów. Lekarz pokładowy frachtowca musiał dysponować rozległą i cenną wiedzą, a Fenoff zamierzał ją z niego wydobyć to ostatniego skrawka i strzępu informacji.

Aerodyna wylądowała na gigantycznym placu przykrytym metalowym sklepieniem, usytuowanym gdzieś za ścianami Iglicy. Wyskakując niezgrabnie z jej luku Graig rozejrzał się badawczo wokół, z zadowoleniem człowieka wychowanego w Kopcu przyjmując do wiadomości fakt, że znajdował się wewnątrz monumentalnej budowli, a gdzieś nad jego głową wznosiły się dalsze kilometry stali i kamienia skrywające w swych ścianach dziesiątki tysięcy mieszkańców.

Plac skąpany był w ciepłym żółtym świetle rzucanym przez baterie olbrzymich reflektorów, zawieszonych na łańcuchach o ogniwach wielkości dorosłego człowieka. Posadzone w wielkich donicach egzotyczne rośliny i pasy sztucznego trawnika dawały agentowi posmak luksusu będącego codziennością dla arystokratów zamieszkujących w rezydencjach z białego kamienia wznoszących się po wszystkich stronach dziedzińca, utrzymywanych w doskonałym stanie przez szarą armię służbitów i serwitorów. Idąc wzdłuż misternie zdobionych metalowych ogrodzeń, za którymi rozciągały się przeistoczone w piękne ogrody podjazdy do posiadłości możnych, nawykły do skromnej arbitratorskiej pensji Graig próbował oszacować ich wartość pieniężną – co było dla niego prawie niemożliwe do ogarnięcia myślą.

Nim jeszcze zdążył zrobić kilka kroków, przy aerodynie pojawił się patrol Magistratum w eleganckich płaszczach i ceremonialnych pancerzach osobistych, ewidentnie dbający o to, by spokoju miejscowych notabli nie zakłócali jacyś nieproszeni goście. Błyszcząca odznaka sprawiły, że wymieniwszy zwięzłe grzeczności regulatorzy wycofali się na swój posterunek, nie chcąc zawierać bliższej znajomości z funkcjonariuszem Arbites. Ich okazywany każdym gestem szacunek z miejsca poprawił Fenoffowi humor, pozwolił wypchnąć z myśli wspomnienie noszącej uniform Michy.

Numer 380 okazał się pełną architektonicznego przepychu, ale zauważalnie podupadającą rezydencją o trzech piętrach z białego kamienia i krytym drewnianymi płytkami dachu. Ogród przed domostwem sprawiał wrażenie zarośniętego, zdziczałe krzewy rozrastały się w chaotyczny sposób oplatając gałęziami postumenty kilku klasycznych rzeźb ustawionych wzdłuż podjazdu. Kręcący się przy żelaznej bramie służący podszedł bliżej wejścia, kiedy arbitrator dotarł do ogrodzenia, z wyrazem beznamiętnej wyniosłości na twarzy – której przeczyły jednak błyski ciekawości w oczach. Z jego zachowania wywnioskować można było, że w rezydencji Mandrigalów goście należeli raczej do rzadkości: zwłaszcza goście tak niecodzienni jak stróże prawa.

- Szanowny pan do kogo? – zapytał stylizując swój akcent na Wysoki Gothic, chociaż nie do końca mu się to udało.

 
Ketharian jest offline