Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2019, 10:54   #131
MatrixTheGreat
 
MatrixTheGreat's Avatar
 
Reputacja: 1 MatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputację
https://www.youtube.com/watch?v=bsvzP8EO65w&feature=youtu.be


onstrum stało przed nimi, zdecydowanie górując nad każdym z osobna. Dagonet zszedł po schodach zbierając wszystkie siły i przywołując w modlitwach imię Lathandera. By chronić lud tej ziemi, by chronić swych nowo poznanych towarzyszy, którzy obdarzyli go zaufaniem, a także najważniejsze, by chronić Rowenę, chciał ruszyć biegiem do przodu, chciał być tym, który zada potworowi pierwszy i ostatni cios, by ukarać i przelać weń światło Pana Poranka. Lecz gdy tylko spiął mięśnie do skoku w przód, nogi mu stężały i minęło kilka sekund nim paladyn zorientował się co się stało.
Stał właśnie sparaliżowany przez strach. Od dobrej chwili nie potrafił się ruszyć z miejsca, a ruch każdą kończyną wymagał niesamowitego wysiłku, co przez napływ adrenaliny zauważył dopiero teraz. Czyżby jego wiara osłabła? Zabrakło mu woli walki? Część z jego towarzyszy właśnie wbiegła do pokoju. Dagonet rozejrzał się po pozostałych za nim awanturnikach. “Ah, więc to tak?” pomyślał w głębi. Dopiero po chwili zrozumiał, że to nie był zwykły strach, a działanie stojącego przed nimi Mrocznego Bytu, o czym uczyli go akolici w Zakonie w Sessrendale, choć świadomość ta w niczym mu nie pomagała. Na jego czoło wypływały najprawdziwsze krople potu, a skurcze mięśni przeszywał całe ciało bólem - nie, to było gorsze od zwykłego strachu...

Wtem z pomocą nadeszła Troa, uspokajając zaklęciem drużynę, a to było wszystko czego Dagonet potrzebował. Ruszył do przodu, unikając i odbijając tarczą wijące się wszędzie korzenie, aż dopadł do potwora. Wziął zamach i przywołując boską moc, wymierzył cios ciężką, metalową głową kiścienia, a dookoła rozległ się potężny huk gromu. Boskie zaklęcie zraniło potwora, ale nie dało takich rezultatów, jakich oczekiwał Dagonet. Paladyn zadawał kolejne uderzenia, starając się zwrócić uwagę potwora, by pozostali mogli zająć się niszczeniem magicznych kręgów. Niestety Mroczny Byt musiał wiedzieć co robi, gdyż powalił Troę, co przerwało działanie zaklęcia. Cała niemoc, którą czuł przed chwilą Dagonet wróciła do niego ze zdwojoną mocą. Paladyn zacisnął zęby i cofnął się odruchowo parę kroków, ze zgrozą patrząc na potwora. Nie potrafił się znów do niego zbliżyć, a rany które dopiero co zadał, zamykały ciągle rosnące korzenie.
Dagonet spojrzał za siebie, szukając wzrokiem Roweny, która właśnie starała się odczarować krąg. Paladyn przypomniał sobie zaklęcie ochronne, które czym prędzej rzucił na szlachciankę:
Pan Poranka jest teraz z Tobą Roweno, zajmij się kręgiem! – krzyknął do niej i ponownie odwrócił się do potwora. Upuścił kiścień na podłogę i sięgnął za plecy po magiczną włócznię. Zważył ją w dłoni i spojrzał na monstrum:
Jeśli nie pozwolisz do siebie podejść, to porażę cię tym poczwaro! – następnie przywołał na usta moc Lathandera, rzucając na siebie kolejne zaklęcie ochronne, które miało mu pomóc wyrwać się spod działania przeklętej aury potwora. Jednakże potęga Mrocznego Bytu okazała się jeszcze większa. Mimo tego, że w dalszym ciągu jego mięśnie drżały i uchwyt na broni był niezwykle niepewny, zaczął ciskać włócznią, a ta raz za razem magicznie pojawiała się z powrotem w jego dłoni.

Potyczka trwała w najlepsze lecz wyglądała coraz gorzej dla grupy śmiałków i być może wszyscy z nich by w niej polegli, gdyby nie udało im się zniszczyć kręgów. Portal otwarł się za stworem, a Dagonet z przerażeniem w oczach patrzył, jak jeden z korzeni powalił i przygniótł Rowenę. Zebrał w sobie wszystkie siły i odwagę pognał w jej stronę, dopadając do niej na kolanach i zaczął przelewać swoją uzdrawiającą magię w połamane kości szlachcianki. Następnie z przerażeniem oglądał, jak Mukale skoczył na potwora, a ten złapał go i razem z dzieckiem, które starało się wyrwać z jego piersi, wciągnął ich za sobą w portal. “Niech bogowie mają cię w swojej opiece” pożyczył wojownikowi szczerze Dagonet.

Przeraźliwą ciszę, która nastąpiła po walce, przerwało na chwilę uderzenie hełmu paladyna o podłogę, gdy on wziął Rowenę w swoje ramiona. Z całych sił powstrzymywał łzy, które powoli napływały do oczu, lecz wtedy poczuł, jak szlachcianka, z początku niepewnie, odwzajemnia uścisk. Dagonet podniósł głowę, by przekonać się, czy zmysły nie stroją już sobie z niego żartów, lecz Rowena, mimo że obolała i zdezorientowana, przyglądała się mu szeroko otwartymi oczyma. Żyła!
Klęczeli tak objęci, w ciszy przez dłuższą chwilę, aż Dagonet szeptem zapytał:
Więc... co teraz? – choć na razie nie dostał odpowiedzi.
 

Ostatnio edytowane przez MatrixTheGreat : 17-11-2019 o 15:52.
MatrixTheGreat jest offline