Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2019, 11:35   #132
Koime
 
Koime's Avatar
 
Reputacja: 1 Koime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputację
anah odnalazła Astine i jej wilczycę tam gdzie ją zostawili. Widok jaki zastała nie był jednak tym jaki chciała zobaczyć. W słabym świetle zaczarowanego sierpu zobaczyła że z nosa, uszu, oczu i ust łowczyni oraz jej pupilki popłynęły strużki krwi. Obie leżały tak jakby jakaś siła nimi miotnęła.
To było za dużo. Kapłanka opuściła sierp i zapłakała. Stracili czworo z ich towarzyszy. Chwilę potrwało nim Hanah zebrałą się w sobie. Przyklękła i zamknęła im oczy modląc się do Ilmatera aby poprowadził ich dusze we właściwe miejsce. Dopiero wtedy postanowiła wrócić do pozostałych. Z ciężkim sercem zostawiała ciała na ziemi. Uznała, że dopiero jak będą wychodzić zapewni wszystkim godny pochówek. Niedaleka droga dłużyła się pogrążonej w smutku kobiecie. Schody miały milion stopni. W końcu jednak dotarła do pozostałych. Wzięła głębszy oddech.
Straciliśmy Astine i jej wilczycę. Nie wiem co się stał, ale wyglądało to jakby jakaś siła nimi rzuciła… ktoś może wie co to mogło być?
Wieść o śmierci dziewczyny była potwornie przytłaczająca. To przecież ona była osobą, która zebrała drużynę. Po dłuższej chwili Neffowi udało się wreszcie odzyskać głos.
- Efekt jednego z ataków stwora? Gdy byliście nieprzytomni on użył jakiegoś potężnego ataku mentalnego. Czy może myślisz, że mógłby to być nowy wróg? Widziałaś jakieś ślady walki?
Kapłanka pokręciła przecząco głową.
Nie umiem powiedzieć nic więcej. Jeśli to był ten atak, to miał przytłaczający zasięg… o nie. Trzeba sprawdzić świątynie jak już stąd wyjdziemy. Przecież ta istota miała zasięg na całą okolicę!
Hanah od razu pomyślała o Sile i ocaleńcach z wioski. Czy ten atak ich sięgnął? Czy żyją? W tych przemyśleniach dopiero zauważyła, że Lig'gor ciągle leży nieprzytomny na posadzce. Pospiesznie poszła sprawdzić co z nim.
Cely odprowadziła wzrokiem kapłankę. Kobieta jeszcze przed chwilą sama była umierająca, a teraz pomimo bólu jaki musi odczuwać dzielnie pomagała innym. Pół-drowka podziwiała ją za jej wytrwałość, za to, że zawsze próbuje każdemu pomóc, pomimo świadomości, że nie jest w stanie zbawić całego świata. Po chwili zaklinaczka wróciła spojrzeniem do pozostałych towarzyszy.
To… – zaczęła cicho. – Co teraz?
Wydaje mi się, że ten atak mentalny nie mógł mieć aż tak dużego zasięgu by sięgnąć Łanu. Moim zdaniem powinniśmy tu zostać, przynajmniej do czasu aż gith się nie obudzi. Możemy nawet spróbować dowiedzieć się czegoś więcej o tym miejscu – Neff zaproponował równie cichym głosem. Pomimo braku złowrogiej energii, to miejsce wciąż pozostawało przygnębiające – Rozłóżmy któreś z naszych posłań i ułóżmy go na nim. Kilka osób mogłoby iść strzec wejścia. Dzierlatko, czy byłabyś w stanie wykryć czy znajdują się tu obce źródła magii, byśmy przypadkiem nie trafili na jakąś niechcianą niespodziankę?
Hanah kiwnęła twierdząco i po chwili jej oczy na nowo zajaśniały bursztynem.
To nie koniec – Pelaios dołączył do rozmowy pokazując brudny amulet z symbolem złotego, uskrzydlonego miecza.
Hę? – rozwalona na ziemi Tarcza uniosła lekko głowę.
Co znowu? – kolejna odezwała się Valfara siedząca obok i trzymająca się za ramię po tym jak głaz o nie zahaczył.
Na Pelaiosa popatrzyła też Rowena. Szlachcianka początkowo była rozkojarzona, ale po chwili zauważyła wisior. Wyraz jej twarzy od razu zdradził, że rozpoznała symbol.
Ja… znam ten znak.
To monstrum nie przybyło tu przez przypadek. Kręgi… kultyści. Ten portal został otwarty przez nich. – powiedział Pelaios wskazując resztki kultystów i przenosząc uwagę na Rowenę. Stuknął palcem w medalion. – Kim oni są?
Szlachcianka zastanowiła się.
Nie wiem o nich wiele. Mój ojciec z nimi współpracował, chociaż patronat i wsparcie są chyba lepszymi określeniami. Był przychylny ich misji niszczenia zła w tych okolicach oraz dalej. Kiedy byli tutaj przedstawili się jako Zakon Świetlistego Ostrza. Prezentowali się wręcz jako grupa paladynów, świętych rycerzy oraz kapłanów. Nie interesowałam się nimi zbytnio, zakon jakich wiele, ale jestem pewna, że mają siedzibę w Waterdeep. Dagonecie, może ty wiesz coś więcej?
Dagonet, ściskając hełm w dłoniach, pokręcił głową.
Niestety nic nadzwyczajnego. Szukałem ich nim przybyłem na dwór twego ojca, chciałem znaleźć ludzi o podobnym światopoglądzie, u boku których mógłbym pomagać potrzebującym i niszczyć zło. Nie udało mi się ich jednak zastać tutaj, w Złotym Łanie, a gdy już tu dotarłem... zmieniły się trochę moje priorytety – paladyn naprędce założył hełm, aby reszta nie widziała, że zaczynał się czerwienić jak idiota – Wiem tyle, co ty mi o nich opowiedziałaś Roweno. Twój ojciec wysłał ich do jakichś ruin, teraz mam nawet pewność, że chodziło o to miejsce. Podobno Świetliste Ostrze sprawdziło ruiny i zapieczętowało je boską magią.

Tymczasem Hanah obeszła komnatę poszukując wszelkich oznak magii, a tych było bez liku. Dopiero co zniszczone kręgi kipiały mocą niczym rozpalone ogniska, tak samo jak puste miejsce po portalu. Działające tutaj czary były zdecydowanie potężne. Przyciągnięta kolejnymi aurami ruszyła ku ścianom, by przekonać się, iż zarówno u podłogi, jak i tuż pod sufitem ciągnęły się magiczne symbole, a emanująca magia była bez wątpieniem ze szkoły odrzucania, ochrony. Zwałowiska kamieni utrudniały dokładne rozeznanie się, lecz to co dostrzegła wystarczyło by stwierdzić, że rozrysowane po całym pomieszczeniu glify miały zadanie podobne do tych rysowanych w kręgach przyzywania. Miały więzić wewnątrz istotę lub uniemożliwić przywołańcowi wydostanie się na zewnątrz. Niemniej nie znalazła niczego więcej z wyjątkiem fragmentu innej komnaty z paroma skrzynkami oraz beczkami, lecz żadne z nich nie były magiczne. Po chwili zatoczyła koło i była obok pozostałych.
Nie jestem pewna czy chcieli aby sprawy przybrały wydźwięk jaki widzieliśmy – wtrąciła się do rozmowy. – Całe to pomieszczenie zostało stworzone aby uwięzić tutaj to coś. Mamy tu jeszcze kilka skrzynek, może tam coś znajdziemy. – skwitowała patrząc na rozsypujące się statuy. Nie podobało jej się, że prawdopodobnie ktoś się podszywał pod dobroczyńców czyniąc potem takie zło.
W czasie gdy kapłanka badała komnatę Neff rozwinął swoje podróżne posłanie i starał przekonać kogoś do pomocy w ułożeniu githa w bardziej wygodnej pozycji. Żałował, że jego zapas energii się już wyczerpał i nie był w stanie wyleczyć pozostałych obrażeń swych towarzyszy. Zwłaszcza na Dzierlatce widać było, jak mocno poturbował ją potwór. Ostatecznie wiedziony ciekawością, ruszył w stronę magicznych symboli.
Też rzucę okiem. Spróbuj może trochę jeszcze odpocząć. Iskierko, pomożesz mi?
Daj go – podszedł do niego Dagonet, biorąc githa na ręce i niosąc w stronę posłania – Wy też powinniście złapać oddech. Nie wiemy czy jesteśmy tu bezpieczni.
Po dłuższych oględzinach Neff aż nie mógł powstrzymać drżenia jedynej dłoni, wywołanego ekscytacją. Kręgi były wykonane mistrzowsko. Czegoś takiego nigdy jeszcze nie widział, nawet w czasie wielu lat spędzonych w bibliotekach. Dlaczego więc doszło do tej tragedii? Czy komnata nie wytrzymała naporu mocy? Czy może…?
Coś tutaj się nie zgadza. Nie jestem pewien czy w całą sprawę zaangażowana była wyłącznie jedna grupa.
Może byli jeszcze jacyś. O ile normalnie nie lubię rzucać wątpliwości to może ta "święta grupa" wcale nie była taka święta? – rzuciła Hanah znad swojego plecaka. Wyciągała właśnie swoje racje żywnościowe aby podzielić się nimi z nie mającymi własnych. Nim usiadła aby odpocząć zatrzymała się ponownie przy Pelaiosie. Biła się przez moment z myślami aż w końcu zadecydowała. Jedną modlitwę dalej i ciupinka magii tiefling został uleczony. Pelaios uśmiechnął się do Hanah z wdzięcznością po czym mrugnął do niej, czując się trochę lepiej.
Jak odpoczniemy myślę, że powinniśmy sprawdzić czy zabicie tej istoty uleczyło ziemię, czy wciąż grasują tam potwory. To chyba należy do was panienko. – Kapłanka oddała wszystkie przedmioty, które zabrali z domostwa Roweny. Poza jedną butelką mikstury leczącej. Tę po prostu wypiła.
W międzyczasie, skończywszy podziwiać magiczne symbole, Neff podszedł do beczek i przyjrzał im się bliżej.
Wiem jedno... – mruknął Pelaios. – To co się tu wydarzyło, może się powtórzyć. Jak już sprawdzimy jak wygląda Złoty Łan, zamierzam podążyć tym tropem do Waterdeep. Po dzisiejszym, jakoś ciężko mi będzie wrócić do codzienności, ze świadomością, że gdzieś podobna grupa pasjonatów – potoczył ręką po pomieszczeniu, tam gdzie były kręgi – organizuje takie przyjęcia
Diabelstwo wyprostowało się i skrzywiło, wciąż czując tu i ówdzie ból.
Jak ktoś chce dołączyć, to zapraszam
Neff począł rozważać propozycję Lisa. Jego dotychczasowa misja zakończyła się przedwcześnie, wraz ze zniknięciem świadomości gnoma. Perspektywa kontynuowania przygody w gronie znajomych twarzy nie przedstawiała się najgorzej.
Ja chętnie się przyłączę jeśli nie masz nic przeciwko. Po drodze do Waterdeep chciałbym jednak zatrzymać się w jakiejś tawernie, lub dwóch. Po tym wszystkim chętnie napiłbym się czegoś mocniejszego.
Kapłanka milczała przez dłuższą chwilę. Nie doznała wizji jak przy okazji odnowienia sił świątyni. To mogło znaczyć, że i jej zadanie nie jest skończone.
Zobaczę. Możliwe, że najpierw trzeba będzie się zająć tym miejscem, pochówkiem zmarłych i tym podobne. To wciąż leży w mojej odpowiedzialności jako byłej akolitki Ilmatera. Rodzina się zdziwi, że tak szybko ich odwiedzam – poklepała po ramionach obu mężczyzn i wskazała głową na beczki i skrzynie.
Rozprawmy się z tym. – Wymruczała dodatkowo łaskę przewodnictwa dla Pelaiosa.

Z błogosławieństwem Hanah Pelaios zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Przyglądał się ścianom, zwałowiskom kamieni oraz kręgom, lecz nie potrafił dostrzec niczego, co mogłoby stanowić jakąkolwiek wskazówkę względem tego, co tutaj miało miejsce. Sfrustrowany i zmęczony zaglądnął również w te same beczki oraz skrzynie co elf, lecz i tam znalazł jedynie rozczarowanie. Zrezygnowany wreszcie ruszył z powrotem ku reszcie kompanii. W chwili kiedy mijał zniszczony krąg zakręciło mu się w głowie i nie wiadomo kiedy wpadł w jedną z kupek popiołów po jednej ze spopielonych osób. Uniosła się chmura pyłu i rozległ kaszel samego diablęcia. Hanah czym prędzej ruszyła ku niemu i pomogła mu wstać otrzepując go trochę z prochów. Wówczas to dostrzegła ona w owej stercie szarego pyłu coś jakby kawałek pergaminu. Sięgnęła ostrożnie i pomiędzy kilkoma szarymi grudkami znalazła coś co wyglądało jej na bardzo zniszczony, niekompletny fragment zwoju z zaklęciem o czy świadczyły fragmenty glifów oraz innych charakterystycznych symboli.
Powinniśmy sprawdzić pozostałych uczestników rytuału. – Mając przeczucie kobieta podeszła do kolejnej popielnej statuły. Z ociąganiem i wahaniem ostatecznie pokruszyła i ją. Potem kolejną i następną.

Jedna za drugą popielne postacie rozsypywały się, ich uchwycone w chwili agonii rysy znikały pod wpływem pyłowej lawiny. Pozostały po nich jedynie kupy szarego, drobniutkiego prochu. Hanah z wahaniem grzebała w tych szczątkach raz za razem, lecz niczego nie znalazła nie licząc kolejnego amuletu, który był w jeszcze gorszym stanie niż ten w posiadaniu Pelaiosa.

Cely stała w ciszy ze zmartwioną miną, słuchając towarzyszy. W pewnym momencie wydusiła z siebie:
- Ja… ja nie wiem czy powinnam z wami dalej iść… Nie chcę ściągać na was dodatkowych niebezpieczeństw…
Neff spojrzał zdziwiony na pół-elfkę, następnie na komnatę, na miejsce gdzie powinna znajdować się jego dłoń, na Lisa pokrytego pyłem czegoś, co prawdopodobnie kiedyś było czyimś zadkiem i znów na dziewczynę.
Nie wiem czy zauważyłaś Iskierko, ale my sami całkiem dobrze pakujemy się w niebezpieczeństwa, bez niczyjej pomocy. Z tobą jak już nasze szanse przeżycia mogą jedynie wzrosnąć.
Neff… w chacie Troi o mało nie zmieniłam się w smoka i nie ugotowałam was żywcem… On mnie dalej szuka.
Tak jak powiedziałaś - “o mało” i “ty”. To jest tylko i wyłącznie twoja moc i wiemy, że potrafisz ją w pełni okiełznać. Chociaż, gdybyśmy mieli prawdziwego, wyrośniętego smoka do pomocy, pewnie szybciej poradzilibyśmy sobie z całym tym bałaganem – zażartował elf, puszczając do dziewczyny oko.
Skoro cię szuka, to tym bardziej nie możemy cię zostawić. Samej masz mniejsze szanse się oprzeć temu co nadchodzi niż w grupie – Hanah się dołączyła po nieudanych poszukiwaniach.
Chwila, chwila – rzucił zdezorientowany Dagonet – Smoka?
Tooo… dość długa i zawiła historia… – odparła dość niepewnie Cely.
W dużym skrócie jednak, nasza mała iskiereczka jest zaklinaczem. W jej żyłach płynie smocza krew. – Hanah potargała przyjaźnie włosy pół-drowki. – Jak już zacznie rzucać czary, to możesz być pewny, że będzie gorąco.*
Dzięki Hanah. - zaklinaczka poprawiła zmierzwione włosy i uśmiechnęła się lekko w stronę kapłanki, po czym spojrzała na Dagoneta.
To dopiero połączenie, nie? Córka drowa w której płynie krew czerwonego smoka, jednego z najgorszych rodzajów smoków. – zaśmiała się desperacko. – Jakby samo bycie pół-drowem było zbyt mało skomplikowane.
Bycie człowiekiem też bywa skomplikowane. Zawsze ktoś gdzieś znajdzie powód by na kimś wywrzeć presję niezależnie od jego rasy, statusu czy pochodzenia. Nie lubię tego, ale też ciężko z tym walczyć – Hanah westchnęła ciężko rozkładając kocyk i siadając obok Li'gora. Zaprosiła resztę aby również usiedli.
Neff usiadł zgodnie z propozycją Dzierlatki, wykorzystując też chwilę przerwy, by użyć swej magicznej sztuczki, aby odkurzyć resztki kultysty z szat Lisa.
 
Koime jest offline