Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2019, 13:14   #63
Cane
 
Cane's Avatar
 
Reputacja: 1 Cane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputację
Walczyli jeszcze przez chwilę, zanim poczucie obowiązku przezwyciężyło ambicje by zwyciężyć w tym udawanym starciu. Trójka przeciwników przyglądała się sobie nie spokojnie. Żaden z nich nie odważył się opuścić gardy, gotów w każdej chwili odeprzeć niespodziewany atak. Dwójka młodych oficerów, którzy przychodzili by tu trenować od prawie sześciu miesięcy, nadal nie zawsze potrafiła pokonać Cane. Nie zawsze pomagała im przewaga dwa do jednego. Ich wyszkolenie też często zdawało się nie mieć żadnego znaczenia, nie wspominając już o różnicy wieku, którą kapłan aż zbyt często im wypominał. Fanatyzm z jakim ich przeciwnik potrafił walczyć, furia z jaką rzucał się na wystawione ostrza, nie zważając na siniaki a czasem nawet poważniejsze obrażenia, zwyczajnie ich przerażała.
- Czas na was - słowa misjonarza zakończyły starcie.
Syreny wyły już od dobrych kilkunastu sekund, gdy dwóch młodych oficerów zaczęło śpiesznie zbierać swoje rzeczy z sali treningowej i biec w stronę wyjścia.
- Stać! - głos kapłana niczym bicz przeciął ryk jaki wydawały syreny.
Dwóch oficerów zatrzymało się w biegu. Jeden z nich już klękał przed zbliżającym się Ahalionem. Drugi, mniej bystry, nie bardzo rozumiejąc, dopiero pociągnięty za rękaw przyklęknął, przeklinając się w duchu za swoją opieszałość.
- Ugo. Gabor. Z najwyższej skały, z samego jej szczytu, niech światło samego Imperatora spłynie na was, tak by mógł was dojrzeć ze swego Złotego Tronu. - Kapłan po kolei dotknął czoła obydwu mężczyzn, na co ci odpowiedzieli tylko.
- Fordi ordene dine bærer hans vilje, mistrzu Cane.*- Ahalion uśmiechnął się ciepło. Przyglądał im się jeszcze przez chwilę, gdy na ciała pokryte prawie identycznymi tatuażami jak kapłana, przywdziewali swoje mundury. Misjonarz odwrócił się do swojego ekwipunku, by samemu udać się do swoich komnat.

Ubrany w pełny rynsztunek bojowy kapłan nieśpiesznie przemierzał zatłoczone korytarze okrętu. Pierwszy instynkt by udać się do miejsca w którym nastąpił abordaż szybko stłumiły lata doświadczenia w służbie Armii Imperium. Najpierw musiał się dowiedzieć co się dokładnie dzieje i gdzie będzie się mógł najlepiej przydać. Mostek okrętu był ku temu idealnym miejscem. Liczył na to, że przynajmniej większość świty pani Kapitan, powinna się już tam znajdować.

Kapłan wiedział, że przybył później niż inni gdy wkraczał na pomost bojowy. Nie czekając na nic, skierował się w stronę jedynej osoby, która zdawała się wiedzieć co robi, pierwszego oficera.
- W Imię Cesarza ludzkości, jak mogę pomóc.


Brak umiejętności, asysta dla Arch-Militianta.

*Bo twoje słowa niosą jego wolę , mistrzu Cane - tłumaczenei z języka Norweskiego. Pozwoliłem sobie dodać drobny smaczek z macierzystej planety misjonarza.

 
__________________
"Life is really simple, but we insist on making it complicated." -Confucius

Ostatnio edytowane przez Cane : 10-11-2019 o 13:18.
Cane jest offline