Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2019, 22:53   #106
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
240.830.M41, godz. 8:50, Wieża Kodannon – Dominium Dusz Secundus

Hansetus ukrył starannie zaskoczenie, chociaż w głowie momentalnie zaczęły mu się kłębić szaleńcze myśli. Nie znał osobiście żadnej z obecnych w komnacie osób, lecz skoro jedną z nich była mniszka Sororitas, towarzyszący jej mężczyzna musiał należeć do wyższych kręgów w hierarchii Ministorum. Fałszywa odznaka przypięta do płaszcza agenta zaczęła mu znienacka ciążyć niczym blok ceramitu, zwłaszcza że Siostra nie odrywała od niego przenikliwego wzroku.

Operator Ordo świadom był tarapatów, w jakie właśnie wpadł – ci ludzie reprezentowali srogą na co dzień władzę kościelną w jej najbardziej surowym wymiarze i nie znali się na żartach. Jedno źle dobrane słowo mogło wpędzić akolitę w niebywałe kłopoty, a wyrażenie „niebywałe” mogło być w skrajnym przypadku równoznaczne ze stosem.

- Ależ my czekamy tutaj właśnie na tę wizytę - uśmiechnął się przyjaźnie kleryk.

Rozpoczął się taniec na cienkim lodzie.

Hansetus ucałował podsunięty mu pod nos ogromny sygnet kapłana, nakreślił w powietrzu znak Orła, ukłonił się nieznacznie. Mężczyzna w stroju duchownego odwzajemnił ten gest, mniszka pozostała nieruchoma.

- Przybyłem, by spotkać się z wielebnym Perebiusem – rozpoczął ostrożnie klerk, zastanawiając się w duchu jak daleko może się posunąć w kłamstwach. Skoro zaledwie kilka godzin po rozpoczęciu przez Ordo akcji na miejscu zbrodni znaleźli się tak wysoko postawieni przedstawiciele Eklezjarchii, stołeczna kuria musiała już sporo wiedzieć na temat przestępstwa – Tuszę, iż to wielebny we własnej osobie?

- Niestety nie – uśmiechnął się w wilczy sposób duchowny prezentując idealnie białe zęby – Czcigodny prałat Perebius zaniemógł, bez wątpienia pod wpływem stresu spowodowanego całym tym haniebnym występkiem. Przebywa teraz w odosobnieniu, pod skrupulatnym nadzorem sióstr zakonu szpitalnego. Jestem nuncjusz Ribert Eleander, z Kurii Scintillijskiej. Na wyraźne życzenie czcigodnego arcykardynała Ignatio będę pełnił od tej chwili rolę reprezentanta Straży Nekropolitalnej w kontaktach z Arbites.

Hansetus poczuł zimny dreszcz uświadamiając sobie implikacje właśnie usłyszanych wieści. Do gry wszedł potężny gracz, z którym od teraz cały czas należało się liczyć. Jeśli w śledztwo zaangażowała się Eklezjarchia, przykrywka Arbites stała się nagle praktycznie bezwartościowa, bo czysty pech mógł w każdej chwili sprawić, że agenci Inkwizycji zostaną zdemaskowani jako podstawieni arbitratorzy. Wystarczało w zasadzie tylko tyle, by nuncjusz podjął kontakt bezpośrednio z prefekturą generalną Adeptus Arbites – ponad głową rzekomego funkcjonariusza. Taniec na cienkim lodzie przeistoczył się znienacka w taniec na linie nad bezdenną przepaścią.

- Merisier Hoster, Divisio Immoralis, oddelegowany do specjalnej komórki zajmującej się tą sprawą - przedstawił się adept korzystając z fałszywej tożsamości zaimplementowanej w chip odznaki - Nie mogę powiedzieć, abym był ucieszony faktem, że ten temat musiał zaprzątnąć uwagę samego czcigodnego arcykardynała. Wierzę, że rozwikłanie zagadki i ujęcie sprawcy leży w kompetencjach i jurysdykcji Adeptus Arbites i sądzę, że arcykardynał również to zdanie podziela.

Mniszce słowa agenta chyba nie przypadły do gustu, bo zmarszczyła czoło, nic jednak nie rzekła. Głos zabrał za to nuncjusz, rozkładając w przyjaznym geście ręce.

- Arcykardynał troska się każdą sprawą godzącą w duchowy ład i porządek. Wielebny Perebius wykazał się godną pochwały inicjatywą informując o zaistniałej sytuacji instytucje zewnętrzne, niemniej jednak wolelibyśmy jako pierwsi otrzymywać takie zgłoszenia.

Hansetus pojął z miejsca, że na spotkanie z prałatem nie ma co liczyć. Perebius spanikował po odkryciu kremacji i wezwał w ataku owej paniki Magistratum miast starać się wyciszyć sprawę i przekazać ją od razu na ręce przełożonych w Kurii. A kiedy już posłał wieści do arcykardynała, Kuria zareagowała natychmiast i w łatwy do przewidzenia sposób: Perebius został momentalnie przeniesiony w odosobnione miejsce, zapewne jakiś położony na obrzeżach metropolii klasztor, gdzie poddano go izolacji, kontrolę nad biegiem spraw przejęli natomiast bardziej kompetentni duchowni, mający z pewnością zapędy śledczych i gotowi na wszystko, by tylko zapobiec skalaniu dobrego imienia Kościoła.

Ale to w rękach bystrego gracza mogło posłużyć za skuteczny przeciwko nim oręż.

- Arcykardynał zdaje sobie zatem sprawę z ogromu dyskrecji, jaką musi być okryte nasze śledztwo? – albinos nadal ostrożnie formułował zdanie, analizując wpierw każde słowo w myślach – W kręgach Arbites wie o niej zaledwie garstka wyższych funkcjonariuszy i stan ten nie może ulec zmianie. Wszyscy wiemy, czym grozi wyjście prawdy na światło dzienne...

- Zbrodniarz musi spłonąć! – mniszka odezwała się po raz pierwszy, głosem dźwięcznym, melodyjnym i przyprawiającym zarazem o ciarki – Bóg-Imperator się tego domaga! Żądamy pełnoprawnego udziału w śledztwie oraz wydania nam heretyka i jego ewentualnych popleczników!






240.830.M41, godz. 10.15, rezydencja Mandrigalów w Wieży Radbound

- Pana nie ma w domu - odpowiedział lokaj, kiedy przeszedł mu już chwilowy paraliż organu mowy. Mężczyzna nie potrafił oderwać wzroku od odznaki Fenoffa, działającej na niego w iście mesmeryczny sposób - Jest tylko pani Mandrigal.

- Więc prowadź mnie do niej - zażądał złym głosem Graig, nie ukrywając swej irytacji i świdrując służącego lodowatym spojrzeniem. Przez chwilę obawiał się, że lokaj zostawi go przed wejściem i pogna do domu uprzedzając swą pracodawczynię o przybyciu intruza; lecz mesmeryczna magia odznaki Arbites wciąż działała - mężczyzna natychmiast rozwarł bramę, po czym poprowadził gościa w górę podjazdu oglądając się co chwila przez ramię zalęknionym wzrokiem.

Ktoś inny ze służby musiał spostrzec rozmowę przy bramie, bo kiedy Fenoff zaczął wspinać się po schodach w kierunku wielkich frontowych drzwi rezydencji, te stanęły znienacka otworem.

Na ostatnim stopniu pojawiła się kobieta w podeszłym wieku, ubrana w przesadnie bogaty strój i upudrowana po linię starannie ufarbowanych włosów, spiętych w wysoki kok. Graig nie był tego co prawda pewien, ale wydawało mu się, że mimo grubej warstwy pudru wciąż może było dostrzec sine worki pod oczami kobiety.

- W tym domu przestrzega się umówionych wizyt - oświadczyła ostrym tonem - Nie pamiętam, bym miała na dzisiaj jakikolwiek umówiony wcześniej termin. Proszę mi natychmiast wyjaśnić cel tej wizyty!






240.830.M41, godz. 11.03, Wieża Carlito – Dominium Dusz Primus

Pomalowana na czarno maszyna oderwała się od kamiennego dziedzińca pozostawiając pośrodku placu parę wysadzonych chwilę wcześniej pasażerów. Lyrdion odprowadził pojazd wzrokiem aż do krawędzi jednej z piramid, po czym przeniósł spojrzenie na cmentarny dysktrykt. Miasto Umarłych w Wieży Carlito wyglądało podobnie do tego w Wieży Kodannon, gdzie spłonęły w nocy zwłoki Eedima Dalida – wzniesiono je pod odkrytym zachmurzonym niebem, na ukośnym zboczu Wieży; różniło się jedynie kształtem wewnętrznego dziedzińca, który tutaj przybrał formę owalu o środku zwieńczonym gigantyczną statuą świętego Drususa.

Metalus oblizał usta czując na nich wszechobecny metaliczny posmak chemicznych zanieczyszczeń, po czym trącił delikatnie w ramię zapatrzoną na posąg Drususa Michę. Trójka ceremonialnie ubranych Strażników Dusz właśnie pokonywała ostatnie dzielące ich od niespodziewanych gości metry.

- Dzisiaj nekropolia jest zamknięta – oznajmił podniesionym głosem jeden z Nekropolitów – Przywołajcie swój pojazd lub opuśćcie Dominium przez Bramę Żałobników, bezzwłocznie.

Metalowa laska duchownego wycelowana była w wielką bramę osadzoną w ścianie Kopca, usytuowaną pomiędzy dwoma piramidalnymi grobowcami i wiodącą do wnętrza Wieży.

Micha i Metalus wymienili między sobą spojrzenia.

- Pojęliście me słowa? – zapytał niecierpliwie Nekropolita, wyraźnie chcący jak najszybciej wyprosić gości za teren Dominium. Były wojskowy dopiero teraz zauważył, że na dziedzińcu nie było żadnych wiernych, gdzieniegdzie tylko dostrzegała powłóczyste szaty Opiekunów Umarłych uzupełniających za pomocą metalowych baniaków poziom oleju w zbiornikach wiecznych zniczy.
 
Ketharian jest offline