11-11-2019, 11:15
|
#152 |
| Wykorzystując czas przed nadejściem zmroku, Mayer pociął na kawałki dwa ze swoich bandaży i owijając mocno, przymocował je do końców pięciu strzał. Tych bojowych, o grubszych promieniach przy ich początku i czterech lotkach. Tak przygotowane nasączył oliwą do kaganka i zostawił do wyschnięcia. Po paru godzinach olej na powietrzu powinien stężeć i nie brudzić tak bardzo, a po podpaleniu, płonąc wystarczająco długo, aby dosięgnąć cel.
Felix nie był pewien czy da mu to cokolwiek, ale lepiej było robić coś, niż tylko siedzieć z założonymi rękoma. ***
Wraz z nadejściem zmroku, Felix ruszył z pozostałymi do murów, jednak niespieszno mu było wychodzić poza ich obręb. Nie widział też ku temu większego sensu, więc wdrapał się ponad wioskowe wrota i zajął miejsce na drewnianym pomoście. Może i wieśniacy nie mieli blanków jak w prawdziwym zamku, ale i tak ta namiastka fortyfikacji dawała pewną nadzieję.
Specjalnie spreparowane strzały zatknął pod ręką, niedaleko rozpalonej pochodni, którą wetknięto w mur. Od miejscowych wziął dwuzębne widły do spychania wspinających się truposzy i zatknął je przed sobą. Również na wszelki wypadek przygotował linę, dowiązując jej koniec do belki podtrzymującej platformę na której siedział, tak aby zrzucić ją na dół jakby zamknięto wrota, a ktoś z awangardy utknął na zewnątrz.
Więcej pomysłów nie miał, wiec przygotował swój łuk i nałożył strzałe na cięciwę. Początkowo zwyczajną, specjalne zachowując na lepszą okazję. Wpatrując się w ciemność, zmówił cichą modlitwę do Pana Łowów o prowadzenie jego strzał i Sigmara o pomoc przeciw tej nieumarłej pladze. Jednocześnie unikał patrzenia w źródła światła, aby zbytnio nie odzwyczajać wzroku od ciemności. Niestety, jak na złość podnosząca się mgła nie pomagała w wypatrywaniu celów, a myśliwy nie chciał marnować niepotrzebnie strzał.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |
| |