Zmierzch 21 Brauzeit 2518 KI, brama Herrendorfu
Mauer niespokojnie przespał popołudnie i ostatecznie wybudził się jeszcze wcześnie przed zapadnięciem zmroku. Wiedział dobrze, że mieszkańcy Herrendorfu nie mogli kłamać o martwych nawiedzających miasto. Czrodziej i tajemniczy czczciele Morra nie zjawiliby się z byle powodu. I to go martwiło. Chciał zostać w chacie i poczekać aż Lautermannowa załatwi sprawę owego Pana Wron, ale wiedział, że wchodząc do Herrendorfu wsiadł na tę samą kobyłę co wszyscy inni i siedzenie z założonymi rękoma będzie na nic.
- Kurwości... - mruknął ponuro domyślając się co ich czeka, po tym jak przeciągnął grzbiet z chrupnięciem. Wstał i poszedł obmyć twarz zimną wodą. Dopiero woda wyrwała go całkowicie ze snu. Traper przejrzał swój ekwipunek, po czym nałożył zdobyczną skórznię, podostrzył stylisko topora i zjadł resztki kaczki jakie mu zostały. Najchętniej zapiłby wszystko pienistym, ale musiał zadowolić się wodą.
Wiedział, że chcąc nie chcąc stanie na przeklętym murze zapomnianej wsi i bedzie musiał walczyć o życie. Przygotował broń i smętnie powlókł się na pobliskie blanki. Stanął koło Remerczyków, scisnął pewnie stylisko topora i rzucił do swoich:
- Niersa nie ma? Pewno dostatecznie dużego wora na dutki nie może znaleźć... |