- A jednak się zmieniło – mruknął khazad spoglądając w otchłań pełną zielonoskórych. Drapiąc się po nosie popatrzył mimowolnie w górę, czy aby nie znalazłby się jakiś sposób aby strop zawalił się i przygniótł małą armię na dole, zamieniając ją w zielony budyń. Niestety nie było takiej możliwości… Natomiast był problem w postaci zsuwających się po linach w dół goblinów. Trzeba było zapobiec ostrzeżeniu przez nich całej armii. A sposób był tylko jeden.
- Tnij – zwrócił się do Yarislava, samemu spuszczając ostrze pałasza na pierwszą z lin.