Akcja w katedrze wykończyła Ryszarda.
Walka z Czerwonym Mistrzem była ciężka, w dodatku skurwiel ostro go wykrwawił ciąc mu tym cholernym kozikiem po żyłach. Teraz szkoda była przypalona, skóra złączyła się tworząc jeszcze paskudniejszą ranę niż te które na siebie ściągnął w browarze. Ale żył i to było najważniejsze.
Łapiduchy podłączyły go do kroplówy i podawali dużo płynów. Tak. Przede wszystkim potrzebował płynów.
Położyli go ponownie obok Zawady.
- Miło znów widzieć panią, pani Kapitan. - zaśmiał się słabo - Poczęstowałbym czymś, ale... sucho u mnie.
Pociągnął kilka łyków z butelki którą pozostawiono koło łóżka polowego. Potem legł na łóżku i pogrążył się w medytacji... albo po prostu zasnął. Cholera go tam wiedziała.
Reszta pozostawała w rękach jego towarzyszy.
Niestety hałasy, chemia i harmider w koło co jakiś czas wybudzały go z drzemek. Po jednym z takich przebudzeń, kiedy poczuł się odrobinę lepiej rzekł cicho do Zawady.
- Kiedy nadejdzie Ruski kontratak będzie chaos. Dobra okazja by zarobić status MIA. Czy chcesz pozostać do końca operacji? Co właściwie szykuje dowództwo?
W obecnym stanie nie śmiał nawet wchodzić do astralu, więc de facto był przykuty do łóżka i mógł co najwyżej doradzać Zawadzie lub w razie niebezpieczeństwa ją ochronić.
Czując się lepiej wymruczał magiczne zaklęcia i podleczył sobie oraz elfkę. Czar rzucał z niewielką mocą woląc nie ryzykować kolejnego wypalenia, szczególnie, że nikt mu nie chciał podać nic procentowego do picia. |