16-11-2019, 10:59
|
#158 |
Dział Postapokalipsa | Zmierzch 21 Brauzeit 2518 KI, brama Herrendorfu
Porażona falą trwogi, Olivia potrzebowała dłuższej chwili, by odzyskać władzę nad sparaliżowanymi członkami. Pozornie niezliczona rzesza nieumarłych podążała miarowym krokiem w kierunku osady, wypełniając swymi groteskowymi kształtami pole widzenia przestraszonej dziewczyny. W miejscu tych, którzy przekraczali linię światła i ciemności pojawiali się kolejni, a niosące się w powietrze zalęknione okrzyki uświadomiły krewniaczce sędziego, że scena ta powtarzała się wszędzie wzdłuż krawędzi zbawczego kamiennego muru.
Katerina Lautermann podniosła w górę swój magiczny kostur, a wieńczący go kamień zaczął się jarzyć nieziemską fioletową poświatą. Olivia zmrużyła na ów widok oczy, cofnęła się mimowolnie o krok stając u boku trzęsącego się jak osika Hansa. Łysy osiłek, okryty ciężką zbroją i kurczowo ściskający w palcach miecz, wpatrywał się w nadchodzących ożywieńców oczami otwartymi tak szeroko, że niemal mu wypadały z oczodołów.
Magiczny kryształ zapłonął znienacka jaskrawym światłem, zalał otoczenie Ametystowej Czarodziejki swym niesamowitym blaskiem. Zza pleców Olivii dobiegł szmer zdumionych i po części zachwyconych głosów - jakby nagła manifestacja potęgi czarodziejki wlała nową nadzieję w serca zdesperowanych obrońców Herrendorfu.
- Na wiatr Shyish, na prawa wiążące zmarłych, nakazuję wam powrócić do grobów! - krzyknęła dźwięcznym głosem, który wydawał się docierać do każdego zakątka wioski. Płonący fioletem kryształ oplótł jej ramiona i szyję eterycznymi jęzorami magicznej mgiełki, okrył widmowym płaszczem.
Olivia Hochberg wpatrywała się w to zjawisko niczym oczarowana, zapominając o zaczerpnięciu oddechu.
Ożywieńcza horda zatrzymała się nieskładnie w miejscu, przestała powłóczyć ociekającymi bagiennym szlamem nogami. Niektórzy z nieumarłych zaczęli przekręcać w bok głowy i krewniaczka sędziego nie zdołała się na ów widok powstrzymać od wrażenia jakby przywołani z grobów zmarli czego nasłuchiwali. Niektórzy znajdujący się w głębi gęstwy naznaczonych rozkładem ciał jęli zawracać w miejscu, cofać się ku mokradłom.
Fioletowy blask opromieniał panią Lautermann niczym półboską istotę z legend, a horda zdawała się cofać przed nim w zalęknieniu, którego nieumarli jakoby nie byli zdolni odczuwać.
|
| |