Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2019, 18:42   #184
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Na szczęście nie było czasu podziwiać działa zniszczenia w kinowej sali. Wiaderny usłyszał w słuchawce, że Kowalik wziął się ze swoimi za to, po co tu przeszli. Potrząsnął więc swoimi ludźmi, którzy doznali pewnego rodzaju szoku na widok zmasakrowanych kolegów, ale zaraz wzięli się do roboty.

To było istne wariactwo. Bieg, otwieranie drzwi, granat czy ładunek wybuchowy i wybuch. Nie dadzą rady rozwalić całego budynku, nie mieli saperów, ale poszczególne pomieszczenia i to co się w nich znajduje mogą ucierpieć. Niestety musieli działać po omacku. Wszystko co wydawało się podejrzane wylatywało w powietrze, albo było podpalane. Przy odrobinie szczęścia będzie to wszystko wyglądać na ślady po zaciętej walce.

Aczkolwiek sierżant wątpił by ich przełożeni tak to zinterpretowali.

* * * * *

- Co wy tu, do cholery, robicie?!

Kilka, może kilkanaście minut później Wiaderny ze swoimi komandosami opuszczał budynek kina tymi samymi drzwiami, przez które dostali się do środka. Od razu w oczy rzucił się kapitan drący ryja na Kamyszela, ale dowódca czołgu wcale nie wyglądał na zakłopotanego. Nie wyglądał na takiego głównie dlatego, że sam darł się na wspomnianego oficera.

- Walczymy, do kurwy nędzy! Zabijamy i sami giniemy! - gestem ręki wskazał otaczający ich teren, na którym wciąż leżały ciała poległych. - W przeciwieństwie do pana kapitana!

- Coście powiedzieli?!

- Co tu się dzieje? - wtrącił się Wiaderny.

- Wy tu dowodzicie, sierżancie?

- Tak jest! Sierżant Wiaderny, JWK.

- Co wy tu, kurwa, robicie? - oficer najwyraźniej lubił drążyć w kółko ten sam temat. - Kto wam wydał rozkaz natarcia?

- Pan kapitan wybaczy, ale nie mogę zdradzać szczegółów operacji osobom postronnym i osobiście mi nieznanym.

- Co wy mi tu pieprzycie?! - krzyknął kapitan, ale najwyraźniej coś do niego dotarło, bo po chwili dodał: - Jestem kapitan Stefańczuk, komórka SWW przy sztabie Grupy Operacyjnej Lubomirski. A teraz gadać!

- Panie kapitanie. Melduję, że nie znam nikogo ze sztabu, ani z wywiadu, więc nie jestem w stanie zweryfikować prawdziwości podanych przez pana danych. Proszę się kontaktować z moim dowódcą.

- Kto nim jest, do kurwy nędzy?

- Wywiad nie powinien mieć trudności z ustaleniem tego, panie kapitanie.

- Posłuchaj no, cwaniaczku. Myślisz, że możesz sobie tak pierdolić i nic się nie stanie? Znajdę twojego przełożonego, a wtedy... Ty i twoi kolesie nie wyjdziecie z pierdla do Wielkiejnocy i to w najlepszym razie. Przynajmniej przestaniecie srać ze strachu przed wro...

Ręka Wiadernego sama powędrowała do szczęki oficera. Tamten, całkowicie tym zaskoczony, padł na ziemię. Sierżant również się tego nie spodziewał, ale wciąż miał przed oczami salę kinową pełną szczątków Dobrzańskiego i jego ludzi.

- Sąd wojenny - skwitował krótko Kamyszel spoglądając za wycofującym się pospiesznie kapitana, który opuścił ich bez słowa.

- Przynajmniej - zgodził się Wiaderny.

Zresztą za Światowida i tak mu się należał, więc co za różnica czy po drodze zaprawił jakiegoś dzbana?

* * * * *

Teraz Wiaderny miał jeden cel. Nim wieści o jego wybryku dotrą na górę, a potem z powrotem na dół, konkretnie do jego osoby, zapewne w towarzystwie przynajmniej patrolu żandarmerii, on musiał zdążyć wrócić na linię frontu. Jego ludzie uzupełnili zapasy amunicji, granatów i materiałów wybuchowych, a on sam przywłaszczył sobie zdobyczny AK-98 z zintegrowanym granatnikiem i zapasem granatów do tegoż. Kamyszel, któremu podporządkowany był teraz także Stryker, uzupełnił ponadto paliwo do obu swoich pojazdów i ruszyli jak najszybciej na południe.

Niestety od ich grupy odłączone zostały drużyny Wierskiego i Drabika. Właściwie ot tak stracili jakąkolwiek możliwość swobodnego działania. Wiadernemu trudno było zrozumieć takie postępowanie, zwłaszcza że Kamyszel ze swoimi pancerniakami zostali. Albo powinni odłączyć wszystkie dodatkowe siły i ponownie zrobić z nich jednostkę do działań specjalnych, albo zostawić całe wsparcie, być może jeszcze je wzmocnić i wykorzystać całość jako samodzielną jednostkę operacyjną. A tak niby zostali z czymś, a tak naprawdę z niczym. Dlaczego? Jakiś błąd w przekazywaniu rozkazów? Cholera wie. Tak czy inaczej sierżant wolałby już walczyć bez uzupełniania amunicji, a razem z piechotą niż odwrotnie.

Akurat wpatrywał się w mapę miasta i zastanawiał się co może zrobić, jaką pozycję zająć, gdy otrzymał rozkaz odprawienia piechurów. Bardzo tego żałował, bo pomiędzy ulicami Malborską i Junaków znalazł dobrą pozycję. Mogła ona blokować ruchy ruskich do lub z Elzamu, jeśli ci wybraliby trasę wzdłuż torów lub umożliwić na nich atak z flanki, jeśli poruszaliby się przez osiedle domków przy Skrzydlatej. Niestety był to całkiem pokaźny kwadrat budynków, którego teraz nie miał czym zabezpieczyć. Z szesnastką komandosów, jaka mu została, mógł co najwyżej zabezpieczyć piętro jednego z budynków. Cholerny Lubomirski!

Usłyszał jednak o planie Kowalika, który postanowił zaatakować otoczonych w Elzamie ruskich. Przyłączył się więc do trolla po razu drugi. Jeżeli pozostałe grupy komandosów potraktowano podobnie, to działać mogli już tylko wspólnie.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline