Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2019, 17:38   #85
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Fabularka napisana wspólnie z milady

10 Ianuarius 816.M41, apartamenty seneszala

Dyskretna muzyka sączyła się cicho z ukrytych przemyślnie głośników uprzyjemniając parze zasiadających w saloniku arystokratów wspólny posiłek. Przez dłuższy czas lady Winter i Christo Barca nie rozmawiali o niczym, rozkoszując w zamian swe podniebienia smakiem doskonale przyrządzonego spectoriańskiego kraba. Błysk Cieni mógł był trapiony przejściowymi kłopotami z zaopatrzeniem, ale sekretarz Barcy starannie dbał o to, by jego pryncypał nie odczuł owych niedogodności na własnej skórze. Podczas ostatniego postoju w cywilizowanej przestrzeni kosmicznej, na wysokiej orbicie Junosu, skrupulatny w pełnieniu swych obowiązków Percival zadbał o to, aby do osobistej chłodni seneszala trafiły najbardziej wyszukane kulinarne specjały, o których istnieniu zwyczajni załoganci Błysku często nawet nie wiedzieli.

Seneszal odczekał, aż Winter Corax dokończy własnego kraba, po czym odsunął od siebie półmisek i wytarł usta i palce jedwabną chusteczką, którą przez cały posiłek trzymał na kolanach. Upiwszy z kryształowej karafki łyk wina zmienił swą pozycję w krześle gotowiąc się do prywatnej w swoim charakterze rozmowy. Jeden ze stojących w rogach saloniku lokajów podszedł czym prędzej do stołu, skłonił głowę w wyrazie szacunku, po czym zebrał poplamione resztkami sosu naczynia.

- Żywię ogromną nadzieję, że posiłek przypadł milady do gustu - powiedział uprzejmie gospodarz - W przeciwnym razie będę zmuszony wyrzucić swego kucharza przez śluzę, aby zadośćuczynić rozczarowaniu pani kapitan.

Winter uniosła spojrzenie na czarnowłosego seneszala.

- Posiłek był wyśmienity - odparła z lekkim uśmiechem - Doprawdy nie ma potrzeby marnować zasobów ludzkich, mości seneszalu. Mogę jedynie zgadywać, ile czasu zabrało znalezienie równie utalentowanego cuisiniera jak i składników na samą potrawę. Dziękuję za zaangażowanie w dbałość o wszystkie szczegóły. Nie mówię jedynie o dzisiejszym przyjęciu - Winter skłoniła lekko głową a grube loki opadły nieco na jej ramię. - Czy jest coś, czego panu samemu w tej chwili brakuje?

- To możliwość rozmowy z milady jest dla mnie rzeczą, jakiej mi ostatnio najbardziej brakowało - Christo przyjął kulinarny komplement uprzejmym skinięciem głowy, spojrzał wymownie na lokajów. Odziani w karmazynowe liberie służący natychmiast uprzątnęli resztę naczyń, po czym opuścili salonik zamykając za sobą drzwi. Gospodarz wstał od stołu, poprowadził swego gościa do dużo wygodniejszych skórzanych kanap, na których piętrzyły się haftowane misternie poduszki.

Skromnie i prosto ubrana Dalia przeszła przez próg sąsiedniego pomieszczenia, z upiętymi w kok włosami, w szacie dość luźnej, by nie podkreślała zbyt wyraziście jej linii ciała. Przyniosła ustawiona na srebrnej tacy butelkę złocistego koniaku oraz dwie kryształowe karafki. Seneszal podchwycił jej badawcze spojrzenie, kiedy nalewając trunku do karafek jednocześnie kątem oka przyglądała się nowej pani okrętu. Podziękowawszy kobiecie ruchem dłoni Christo odczekał, aż ta opuści pomieszczenie, po czym podjął dalszą rozmowę.

Wiedział doskonale, że Dalia i tak usłyszy każde wypowiedziane w saloniku słowo dzięki miniaturowym mikrofonom umieszczonym w różnych punktach pomieszczenia.

- Zanim przejdziemy do pewnych frapujących mnie kwestii, chciałbym wpierw raz jeszcze złożyć gratulacje. Spektakularne zwycięstwo w bardzo dogodnym momencie. Załoga okrętu bardzo tego potrzebowała, morale zauważalnie się zwiększyło. Rzecz jasna pomógł w tym również łup zdobyty na wraku tankowca. Raz jeszcze gratuluję milady, to doskonały pierwszy krok na ścieżce chwalebnej kariery.

Winter jak do tej pory nosiła się na czarno. Pozorna prostota stroju widzianego z przodu zmieniała się całkowicie gdy można było podziwiać odzienie z tyłu. Na wizytę u Christo Barcy, Corax przywdziała ciemną suknię o wiele bardziej ekstrawagancką niż noszone do tej pory dzienne propozycje. Na cześć statusu gospodarza suknia była mocno dopasowana i opinająca smukłą postać Winter niemal jak rękawiczka. Sznurowanie spódnicy kończyło się na linii bioder w formie kokardy a misternie zdobiony gorset haftowany był w znaki roku Coraxów. Luźno rozpuszczone włosy opadały ciemnymi falami aż za linię pasa kobiety podkreślając wąziutką talię, zapewne ćwiczoną od lat noszeniem gorsetów.

Winter opadła na jedną z kanap z wyraźną przyjemnością opierając się o poduchy. Siedziała nieco bokiem do swego rozmówcy, obserwując go uważnie. Przy jej ruchu do mężczyzny dolatywał delikatny zapach jaśminu.

A kobieca intuicja podpowiadała dziedziczce, że Barca nie pozostał na jej wygląd i strój obojętny - co było efektem jak najbardziej zamierzonym z strony Winter.

- To zwycięstwo to zasługa przede wszystkim pana, pierwszego oficera i całej załogi. Ja zaledwie raczkuję w rzemiośle. Cieszę się jednak, że wyprawa przyniosła odpowiednie profity, te wymierne i te mniej - wypielęgnowane dłonie Winter spoczęły złożone na jej udzie.

- Jeśli mi wolno, chciałbym wpierw zapytać jakie plany ma pani na przyszłość swoją i Błysku, milady? - spytał Christo upijając wpierw łyczek koniaku - Wiem, że Patent Kupiecki spadł na panią nieoczekiwanie i złożył na pani barkach brzemię zupełnie dotąd nieznane. Czy zastanawiała się już pani, w którym kierunku pójdziemy jako lennicy Patentu? Ekspancja Koronusa to zupełnie nieznane nam miejsce na mapie galaktyki. Co zamierza pani uczynić, jeśli się tam udamy? Eksploracja, kolonizacja nowych ziem? Ekspansja handlowa? Krzewienie wiary w porozumieniu z Ministorum?

- Na początek wolałabym skoncentrować się na dwóch pierwszych tak, aby wypracować jak największy profit i zaplecze dla nas i aby tymczasowo nie zwracać na siebie uwagi przeciwników rodu. Potem przyjdzie czas na bardziej agresywne działania. Czy ta strategia jest zbieżna z sugestią jaką trzyma pan dla mnie w zanadrzu? - Winter uśmiechnęła się dając tym samym znak, że pozwala sobie droczyć z groźnym seneszalem. Tym razem uśmiech sięgnął oczu kobiety.

- Nie śmiałbym niczego wprost sugerować, wszak jestem jedynie skromnym sługą. Jestem głęboko przeświadczony o tym, że podoła pani bez trudu każdemu wyzwaniu w Koronusie - powiedział Christo - Zwłaszcza z tak doświadczoną kadrą oficerską. Jeśli potrzebuje pani rekomendacji z mojej strony odnośnie każdego z członków koterii kapitańskiej, służę poradą. Z swej strony chciałbym podkreślić wielkie zaufanie jakie pokładam w wiedzy i umiejętnościach jego techminencji czcigodnego prezbitera Ramireza. Jego więź z Duchem Błysku jest niezwykła, nawet jeśli okręt demonstruje czasami swą bardziej kapryśną część natury. Jestem pewien, że inwestując w cybernetykę, o której wspomniał podczas audiencji, w ów uświęcony mocą Boga-Maszyny elektrograft, czcigodny prezbiter mógłby milady oczarować kompatybilnością swej symbiozy z Błyskiem.

- Chętnie wysłucham rekomendacji. - Winter przytaknęła mocząc usta w kieliszku - Co zaś do udoskonaleń cybernetycznych… - brunetka zawahała się zanim dokończyła - … chciałabym najpierw zapoznać się z raportem zapotrzebowań nie tylko pana Ramireza. Z pewnością lista jest długa i chciałabym móc oszacować priorytety i związane z tym koszty. Czy jest to coś, w czym mogłabym prosić o pańską pomoc, szanowny panie Barca?

- Przygotuję jak najszybciej wykaz zapotrzebowania na niezbędne materiały - zapewnił natychmiast seneszal - Większość informacji jest już w moim posiadaniu, na bieżąco kontroluję nasze zasoby i poziom aktywów. Raport dostarczę pani bezzwłocznie, najdalej w przeciągu następnych sześciu godzin. Jeśli zaś mowa o duchownych, miała milady okazję zaszczycić swą uwagą świątobliwego Ahalliona. Czy wolno mi spytać, jakie nasz arcykapłan wywarł na pani wrażenie? Jest on z natury człowiekiem surowym w manierach i nieco na bakier z etykietą, o czym nie zdążyłem niestety milady uprzedzić. Mogę zatem jedynie żywić nadzieję, że niechcący nie uczynił niczego, co mogłoby uchodzić za nietakt.

- Czy mogę liczyć na pańską dyskrecję? - Winter pochyliła się nieco ku seneszalowi obniżając głos odruchowo.

- Milady, każde pani życzenie jest dla mnie rozkazem.

Winter ponownie się uśmiechnęła.

- Jestem szczerze zaskoczona. Przyznam całkowicie otwarcie - zwrot jaki sam w sobie nosił znamiona ironii acz w światku szlacheckim był niemal kodem na ‘plotkę’ - że szanowny Ahallion był całkowitą niespodzianką. Pierwsze wrażenie umknęło całkowicie gdy przełamane zostały pierwsze lody - brunetka pokiwała przy tym jakby przytakiwała sama sobie - Cieszy mnie, że stanowi on część najbliższej załogi. A co pan sądzi o naszym drogim misjonarzu? - Winter utrzymywała kontakt wzrokowy z Christo.

Jeśli nawet Christo poczuł się zaskoczony słowami Winter, w najmniejszym stopniu nie dał tego po sobie poznać. W zamian pochylił się ku kobiecie i napełnił jej karafkę koniakiem.

- Podzielam pani opinię, milady. Czcigodny Ahallion od lat pozostaje dla mnie niezmiennie niespodzianką, wszelako jeszcze większą niespodzianką mogą być formy pokuty, jaką zadaje on w trakcie spowiedzi - seneszal zmrużył przelotnie jedno oko dając w ten sposób do zrozumienia, że pozwolił sobie właśnie na zakamuflowany żart. Następnie zmienił pozycję na sofie, założył nogę na nogę opierając się bokiem o podłokietnik mebla - Cieszę się, że nie wywarł na pani złego wrażenia. Jest bez wątpienia człowiekiem wielkiej, choć nieokrzesanej wiary. Proszę wziąć tylko pod uwagę, że posiada on inne priorytety niż większość z nas, zwłaszcza w kwestii profitu. Jeśli zaś wspomniałem o proficie, mam dla milady pewną sugestię do rozważenia.

Seneszal urwał na chwilę pozwalając, by jego słowa wybrzmiały powagą tego, co właśnie miał zamiar powiedzieć. A Winter wykonała zachęcający gest dłonią czując, że nadchodzi lekcja.

- Zniszczenie rajdera było słuszną decyzją, ponieważ pozwoliło załodze poczuć smak nieco już zapomnianego zwycięstwa. Dopilnowałem, aby to starcie otrzymało odpowiednią oprawę propagandową, ale myślę, że nie od rzeczy byłoby wygłoszenie przez milady małego orędzia do całej załogi. Coś krótkiego, ale treściwego, co moglibyśmy wyemitować w audycjach na całym Błysku. Chciałbym milady przypomnieć, że ma jej zaszczyt służyć prawie trzydzieści tysięcy ludzi. Wszyscy oni pragną choćby na chwilę ujrzeć swą nową panią, choćby tylko na ekranach videoprojektorów.

- Och - Winter najwyraźniej nie spodziewała się takiej uwagi - Tak. Oczywiście. Przygotuję treść prawdopodobnie na jutro rano, jeżeli nie będzie żadnych innych priorytetów. Czy mogę z kolei ja mieć sugestię?

- Zamieniam się w słuch, milady - seneszal ponownie zmienił pozycję, pochylił się do przodu demonstrując całkowitą koncentrację na słowach gościa.

- Nie wiem jakie dokładnie były zasady protokołu pomiędzy panem, a mym świętej pamięci ojcem, ale chciałabym zasugerować przejście na nieco mniej formalny poziom kontaktów między nami. Oczywiście na stopie prywatnej. Czy odpowiadałoby to… tobie, Christo? - Winter uniosła nieco swój kieliszek jak do proponowanego toastu. Studiowała przy tym wyraz twarzy mężczyzny.

Chociaż wcześniej seneszal wprawnie ukrywał swe emocje za wystudiowaną maską, teraz na ułamek chwili nie zdołał się powstrzymać od wyrazu zaskoczenia. A może także autentycznego zakłopotania.

- Milady, czuję się zaszczycony tak ogromną poufałością - odparł po chwili - Jeśli to faktycznie nie będzie pani uchybiać, z ogromną przyjemnością przystaję na tę propozycję, jednakże faktycznie będę nalegał, aby ta forma pozostała zarezerwowana dla prywatnych spotkań. W obecności innych wolałbym trzymać się ceremoniału, przede wszystkim po to, by nie uchybić powadze i czci milady.

- Myślę, że ułatwi to wiele spraw - Winter skinęła głową z poważną miną choć gdy odwróciła chwilowo wzrok od rozmówcy w jej oczach błysnęło niejakie rozbawienie. - Mam nadzieję, że nie będzie to zbyt wielkim wyzwaniem dla mężczyzny tak wielu talentów jak ty.

Brunetka rozejrzała się po pomieszczeniu podziwiając jego wystrój i atencję do szczegółów.

- Piękny wystrój. Czy sam urządzałeś? - zrobiła delikatny gest dłonią.

- Przyłożyłem do aranżacji znacząco rękę, aczkolwiek ostatnie słowo w takich kwestiach ma zawsze mój sekretarz, droga Winter. Piękne imię, bardzo rzadkie. To będzie zaszczyt móc się do ciebie tak zwracać, Winter - seneszal uśmiechnął się kącikami ust, po czym natychmiast powrócił do charakterystycznej dla siebie powagi - Chciałbym jeszcze na chwilę powrócić do naszego niedawnego starcia z piratami. Już wspomniałem jak bardzo to zwycięstwo było nam potrzebne, teraz zaś musimy pomyśleć o kolejnym kroku, jakim jest dalekosiężna strategia w przypadku takich incydentów. Jeśli zechcesz się przychylić do mojej sugestii, proponowałbym od następnego razu próbować w pierwszej kolejności wymuszenia kapitulacji. Profit oferowany przez pryzy jest ogromny, a przejęty okręt wroga zawsze można zniszczyć po ogołoceniu go z wszystkiego, co jest wartościowe. Więźniowie sami w sobie stanowią ogromną wartość. Na pograniczu sektora, a tym bardziej w Ekspansji rynek niewolniczy jest praktycznie nienasycony, lecz jeśli wizja ta razi twe przekonania etyczne, możemy zawsze zaskarbić sobie przychylność Floty przekazując jeńców jako przymusowy zaciąg marynarce. Zresztą istnieje wiele innych możliwości zagospodarowania takich zasobów, to tylko niewielki ich wycinek.

- Tak. Masz całkowitą rację, Christo - Winter przyznała otwarcie - Też rozważałam tę opcję. Na swoje usprawiedliwienie i wyłącznie dla twej wiadomości, trudności manewrowe jakie doświadczyliśmy przeważyły w decyzji. Ale tak. Na przyszłość zastosuję podejście jakie sugerujesz, mimo, że nie jest ono zgodne z sugestiami pozostałych doradców - Winter rzucila lekkim tonem. - Obecni jeńcy jednak zostali wcieleni do obsługi Błysku Cieni, więc tuszę, że nie jest to całkowita strata.

Ciemne oczy spoczęły na dłoniach rozmówcy a następnie wróciły na jego twarz.

- Szanuję opinię pozostałych doradców - w głosie seneszala nie zadźwięczała najmniejsza nawet nuta dezaprobaty - Każdy z nich posiada własne obowiązki i trzyma pieczę nad interesami rodu wedle reguł, które nie zawsze muszą się pokrywać z moimi priorytetami. Wszelako jednak my wszyscy i każdy z nas osobna pełnimy służbę dla dobra i chwały rodu Coraxów. Decyzja o wcieleniu więźniów w szeregi załogi była słusznym posunięciem, ponieważ tak mała liczba pojmanych znacząco zredukowała inne opcje ich wykorzystania…

Christo drgnął, kiedy przypięty do stroju dziedziczki mikrokomunikator wydał z siebie cichutkie piśnięcie. Winter uniosła do ust karafkę, dopiła do końca wypełniający ją trunek.

- Obawiam się, że pilne obowiązki nie pozwolą mi dokończyć tej rozmowy, ale chętnie spotkam się ponownie w niedalekiej przyszłości, Christo - powiedziała lady Corax.

- Winter, jestem do dyspozycji o każdej porze dnia i nocy - odparł seneszal nie potrafiąc ukryć cienia rozczarowania w głosie - Liczę na to, że dokończymy naszą rozmowę już niebawem. Tymczasem pozostaje mi życzyć bezpiecznego tranzytu. Imperator strzeże.

- Imperator strzeże - odparła lady de Corax.
 

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 17-11-2019 o 18:00. Powód: nieznośne literówki
Ketharian jest offline