Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2019, 18:22   #13
8art
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Dzielnica Terres Putain, Tulon

Nathan Barthez wyszedł na płaski dach domu wynajmowanego przez ród Sanguine, oparł się rękami o wykutą z żelaza barierkę spoglądając w dół na tętniącą życiem ulicę. Słońce zachodziło za widnokręgiem przydając morzu barwę czystego szkarłatu. Ciepły dzień ustępował szybko pola równie ciepłej nocy.

Pomiędzy budynkami, na brukowanych ulicach dzielnicy nocnych uciech rozbrzmiewały śmiechy, śpiewy, pokrzykiwania i gwizdy. Zmęczeni dniem ciężkiej pracy mieszkańcy Terres Putain zaczynali oddawać się radości życia, żarowi alkoholu, smakowi zawijanych w płaskie chlebki grillowanych jaszczurek, fałszywie namiętnym pocałunkom prostytutek. Dołączali do nich przybysze z innych części portowej metropolii: żądni grzesznych atrakcji studenci z tulońskiego uniwersytetu, kadeci Rezysty na przepustkach, marynarze ze stojących w porcie statków.

Rozbawiony tłum w dole pulsował zlepkiem języków i dialektów. Przechylony nad poręczą Nathan wychwytywał strzępki konwersacji w języku pan-arabskim, mieszającym się ze śpiewnymi mowami Franków i Purgaryjczyków, chwilami zaś słyszał nawet twarde borkańskie nuty, które nieuchronnie przypominały mu o Alpach.

- Wasza miłość zechce coś zjeść? - zarządca domu, niski starszy mężczyzna o nienagannych manierach i czujnych ruchliwych oczach, wszedł na mogący pełnić rolę tarasu dach dwupiętrowego domu. W rękach trzymał dużą tacę z kilkoma półmiskami.

- Chętnie, zacny Danielu - odpowiedział Barthez odwracając się w stronę gospodarza. Zarządca podszedł do ustawionego przy poręczy stolika, położył na nim naczynia ze smażonymi rybami, ostrygami, kawałkami pieczonej kaczki, świeżym chlebem i gotowanymi ziemniakami. Nathan Barthez podziękował mu lekkim skinięciem głowy, doceniając różnorodne bogactwo posiłku.

Zarządca mieszkał w domu razem z żoną i trójką dorosłych dzieci. Jeśli nawet poczuł się zaskoczony gromadą przybyłych bez zapowiedzi gości z Montpellier, nie dał tego po sobie w najmniejszym stopniu poznać. Tulońska rezydencja Sanguine mogła zapewnić wygodny nocleg dwóm tuzinom przybyszów, a doskonale zaopatrzona spiżarnia i piwniczka gwarantowały świetne doznania kulinarne. Barthez nigdy wcześniej nie odwiedził tego miejsca, chociaż przybywając do Tulonu ze szpiegowską misją wiedział o jego istnieniu. Dopiero zmiana rozkazów Ventricule pozwoliła mu wejść za próg posiadłości w Terres Putain i teraz - siedząc w przyjemnym chłodzie zmierzchu na dachu domostwa - nie mógł się powstrzymać przed uczuciem dogłębnego odprężenia.

Z dołu, z wnętrza rezydencji, dobiegały liczne głosy krzątających się w pokojach gości. Casimir Lavelle zaopatrzył swego pupila w listę członków ekspedycji, toteż Nathan był przygotowany na spotkanie w dokach Part Lagagne.

Co nie oznaczało wcale spokoju ducha Helweta. Ekspedycja do Bergamo mogła obfitować w przeróżne niebezpieczeństwa, od napaści grasantów lub dzikich zwierząt po katastroficzne w skutkach burze. Barthez nie traciłby czujności nawet w towarzystwie grupy wyszkolonych najemników, a tymczasem z pokładu motorowej łodzi w Lagagne na nabrzeże zeszli ściskający bagaże i wyraźnie przestraszeni podróżą służący rodu. Noszący na szyi ryngraf skarbnik dziedzica o pociesznych bokobrodach i pierwszych objawach choroby morskiej. Chudy jak tyczka osobisty fryzjer Abdela. Jego ulubiony kucharz. Czterech krępych i małomównych lokajów. A także dwie całkiem ładne, ale chyba najbardziej z całej grupy wystraszone dwórki Angeline Léi, trzymające się siebie i pilnujące sterty ciężkich kuferków.

Nathan wolał nie wiedzieć, co było w tych kuferkach, ale mógłby ślepo pójść w zakład, że nie była to amunicja i zapasowe lufy do automatów.

Rozkoszując się wybornym smakiem pieczonej kaczki, Helwet przestał na chwilę troskać się niepewną przyszłością. Miał dla siebie ostatni spokojny wieczór przed kilkoma miesiącami mordęgi. Posilając się bez pośpiechu, chłonął dźwięki dobiegającej z okolicznych ulic muzyki.

W wieczory takie jak ten łatwo było ulec wrażeniu, że to właśnie Tulon był centrum całego znanego świata.
Świta naszych arystokratów dotarła już do Tulonu i została zakwaterowana przez Bartheza w rezydencji rodu w dzielnicy Terres Putain. Nie miałem jeszcze okazji opisać Wam dokładnie Tulonu, ale wierzcie mi, z wszystkich dzielnic tego miasta ta najbardziej fascynuje Abdela!

 
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem