Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2019, 20:41   #178
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Wszyscy ranni trafili do stodoły wdowy le Roux, która do tej pory była lokum awanturników. Dietmar, poczuwając się obowiązków jakie nakładał na niego jego fach, poszedł tam udzielać pomocy potrzebującym. Tymczasem w centrum wsi wciąż trwała dyskusja dotycząca tego, co robić dalej. Większość była przeciwna opuszczeniu Farigoule, szczególnie wieczorem. Ciemności nie napawały optymizmem, czaił się w nich strach. Grimmowi i Sophie wyperswadowano nocne wycieczki w celu rozpoznania okolicy, chociaż dowiedzieli się, że najwyższym dostępnym punktem było wzgórze zlokalizowane za młynem, po drugiej stronie Vasseaux.

- Ach, moi drodzy – odezwał się Cecil, składając ręce na swoim pokaźnym brzuchu. – Oczywiście jestem zaszczycony, że chcecie oddać się pod moją komendę. Już niejednokrotnie brałem udział w podobnych wydarzeniach. A jakże! Jestem wojennym panem, co zna się na takich sprawach. Kiedyś, musicie wiedzieć, w… - zamilkł na chwilę, usiłując przypomnieć sobie okoliczności. Wszyscy wpatrywali się w niego z uwagą. – W Abbeythowne! Otoczyła nas zgraja fimirów. A co to fimiry, spytacie? To takie nasze, albiońskie potwory z bagien. Było nas niewielu, może dwudziestka, uwięziona w małej osadzie pośród moczarów…

- Do rzeczy, lordzie Cumley
– wszedł mu w słowo Hector Brioche, co nieco zbiło albiończyka z pantałyku. Właściwie to tylko powtórzył propozycje Caspara, radził zgromadzić wszystkich w jednym miejscu i zbroić się, czekając na atak.

Kiedy plan został już opracowany, wszyscy wzięli się do pracy. Część pozostała na warcie, obstawiając obwód wsi. Plan młodego magistra został jednak nieco zmodyfikowany. Zamykanie się we wnętrzu jakiegoś budynku nie było dobrym pomysłem. Na farmie Cassenbrine’ów ożywieńcy podpalili budynki, co spowodowało większe straty. Ludzie zginęli w płomieniach. Na miejsce obrony wybrano północny mostek, idąc za radą Bardaka, który twierdził, że szkielety nie przejdą przez płynącą wodę. To na moście zaczęto wznosić barykadę, umacniano także teren przed mostem, między domami Valdiere’a i Vermonta (nieobecnych we wsi myśliwych) oraz Lagisquetów. Wyciągnięto z domów co cięższe meble, przyciągnięto znajdujące się we wsi pojazdy i noc rozbrzmiewała stukotem siekier i młotów.

Grimm i krasnoludy, z pomocą Alaina Gascoigne, który okazał się emerytowanym żołnierzem prowadzili przyspieszony kurs posługiwania się bronią i strzelania z łuków. Mieszkańcy wsi nie byli zbyt dobrze rokującym materiałem na wojowników, a widmo walki z zabójczymi szkieletami ich przerażało, więc efekty tego szkolenia nie były obiecujące. Ale liczyły się chęci…

Nagle mrok nocy rozświetliło niezwykle jasne światło. Towarzyszył mu huk. Błysnęło dokładnie na szczycie wzgórza, tego które było najwyższym punktem w okolicy. Z jego wierzchołka widoczna była jak na dłoni cała wieś i okoliczne tereny. Wielu ludzi i krasnoludów odwróciło się w stronę światła, ale zanim ktokolwiek zdążył zareagować, wszystko wróciło do normy. Tylko na moment.

W powietrzu rozległ się narastający, przybliżający się od strony wzgórza wizg. Ciemna smuga przecięła niebo nad wsią i coś z hukiem i łoskotem upadło na ziemię. Potem rozległ się diabelski śmiech i rzecz, którą była ludzka czaszka wybuchła.

- Aaaaaaaaaaaaaa…. Aaaaaaaaaaaa – krzyczał ktoś trafiony.
- Nic nie widzę! Moje oczy! Święta Panienko! Pomocyyyyy – wtórował mu ktoś inny. Natychmiast ład i porządek runęły. Wieśniacy spanikowani biegali w kółko i krzyczeli przerażeni. Krasnoludy zbiły się w kupę i wycofały do barykady. Pokaźny brzuch Cecila wystawał zza drzwi od stodoły, za którymi szlachcic szukał osłony. Alain i Hector starali się powstrzymać panikę. Ale jak na razie nieskutecznie.
 
xeper jest offline