Twarz Zawady wyrażała bezmiar dezaprobaty. Patrzyła na alkoczarownika.
- Kocięba. Czemu ty tu do cholery jeszcze jesteś?
- Jestem stary, schorowany, męczą mnie suchoty...
- Kurwa. Jak jesteś na trzeźwo to nie da się słuchać tego twojego pierdolenia. - skomentowała elfka i rzuciła alkomancie małą
plastikową buteleczkę -
Łap, pij i przestań stękać.
Ryszard skrzywił się widząc wyraźne "2%" na opakowaniu.
- Czy ja wyglądam na jakiegoś zdesperowanego chlora?
- Tak. - odparła z pełną powagą Zawada.
Ryszard nie chcąc pierdolić się z plastikiem rozciął szyjkę i wlał zawartość do szklanki po czym wyssał te marne 2% przez szkło. Ale cholera... nie mógł powiedzieć, że nie poczuł się lepiej.
Dosrał sobie jeszcze jednym czarem leczącym. Czuł jak w jego ciało wsącza się życiowa energia pobrana wprost z astralu.
- Mmmmm... - wydał z siebie mruknięcie przeciągając się ostrożnie -
Niezła rozgrzewka i pobudka. Przed konkretną robotą.
Zawada tylko pytająco uniosła brew. Chwilę potem do sali wkroczył jeden z chłopaków od Zbycha niosą przy sobie plecak w którym wesoło szeleściły flaszki. Ryszard tylko oblizał się niczym wyposzczony żołnierz na przepustce na widok ponętnej panienki.
***
Potężne czary zadziały się w punkcie medycznym. Straszliwe rany cudownie się pozamykały i wygoiły. Ryszard napierdolony w trzy dupy rzucał masowe leczenia bo kto bogatemu zabroni. Sanitariusze i medycy łapali się za głowę bo odór spirytusu unosił się wszędzie, podpici powstańcy i sojusznicy gibając się lekko wstawali z łóżek.
Ryszard stanął przy Zawadzie uśmiechając się
szczerym szerokim i zachęcającym uśmiechem. Wraz z procentami wróciła mu werwa i chęć do boju. Panią Kapitan osobiście potraktował wzmocnionym czarem leczniczym.
- To co, piękna niewiasto znad Odry? Nakurwiamy tych kacapów?