Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2019, 23:44   #166
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 47 - IX.07; śr; wieczór

IX.07; śr; wieczór; Nice City; burdel “Fleurs du mal”; apartament Kristi; ciepło, sucho, jasno na zewnątrz pogodnie


Vesna



Okazało się, że gospodyni tego apartamentu świetnie sprawdzała się w roli tresowanej suczki na smyczy ku radości swojej i swoich gości. Wiernie chodziła przy nodze i wykonywała wszelkie polecenia. Najpierw Vesny, potem Kay a na końcu gdy mokra trójka z hałasem wytoczyła się z łazienki i też dołączyli się do zabawy. Chyba tylko Steve miał jakieś opory przed wyprowadzaniem swojej szefowej na smyczy. Ale i tak było świetnie. Z nowych gości zabawa przypadła do gustu zwłaszcza Marisie. Bo jak się okazało u nich, w wiosce zajmowała się psiarnią właśnie więc temat obróż, smyczy, kagańców i tresury był jej całkiem dobrze znany. Chociaż jak przyznawała sama rozbawiona na całego jeszcze nigdy tego nie próbowała z “taką” suczką. No ale zabawa spodobała się wszystkim. Świetnie podgrzewała atmosferę przed czekającymi nocnymi zabawami. Napięcie i ekscytacja zaczynały stopniowo gotować się w głosach i spojrzeniach gdy wszyscy chyba mieli ochotę na wszystkich.

Ale chociaz hart ducha do zabawy był wyborny, atmosfera wspaniała to jednak ciało okazało się słabe. A zwłaszcza żołądek. W końcu goście co przyjechali od osady Johansena nie jedli nic sensownego od wyjazdu pół dnia temu więc już zdążyli trochę zgłodnieć. Ale na szczęście Kristi nie tylko w roli tresowanej suczki sprawdzała się wybornie. Bo gdy zrobiło się głośno i radośnie poinformowała ich, że jest głodna. I czy by goście nie zjedli z nią kolacji. W ten zgrabny sposób gwiazda estrady zaprosiła wszystkich swoich gości na wieczerzę.

Wkrótce gdy za oknami już panował pogodny zmrok cała wesoła ferajna zasiadła do stołu jaki stał przy jednej ze ścian. Zresztą ten sam który pełnił podobną rolę podczas poprzedniej imprezy. Na stole nie brakło niczego. Pieczeń, kurczak, kanapki, surówki, suszone i świeże owoce, napoje, wina, piwa, whisky… No przecież największej gwieździe w tej okolicy nie mogło czegoś zabraknąć. A sama gwiazda, wciąż ze zwisającą między piersiami smyczą, ze szczerą radością i wesołym uśmiechem usługiwała swoim gościom aż nie rozległo się pukanie do drzwi.

- Ja otworzę! - zadeklarowała od razu naga gospodyni aby nikt z gości nie musiał sobie przerywać kolacji i dyskusji. Szybko podeszła do drzwi i jej radosny okrzyk zapowiedział nadejście Alexa.

- No cześć. - przywitał się Runner bez skrupułu podając swoją ciężką, skórzaną kurtkę gospodyni a ta przyjęła ją i odwróciła się do niego tyłem aby powiesić ją na wieszak. - Zaczęliście beze mnie? - zapytał przy okazji trzepiąc odwróconą piosenkarkę w jej zgrabny i zgrabnie wyeksponowany pośladek co ta przyjęła zaskoczonym ale i radosnym piskiem a reszta towarzystwa z rozbawieniem. Alex przeskanował całe towarzystwo i ze zdziwieniem na twarzy zatrzymał się na ochroniarzu. Ganger zmarszczył brwi jakby coś mu w tym obrazku nie pasowało.

- No co się tak patrzysz? One mnie w to ubrały. - Steve wzruszył ramionami wskazując na różowiutki i bardzo kobiecy a do tego pewnie nie taki tani szlafrok w jakim wyszedł z łazienki. Szlafrok był dla kobiety o figurze Kristi więc na ochroniarza był zdecydowanie za mały. A do tego ten flamingowy kolor zdecydowanie nie pasował żadnemu mężczyźnie.

- O tak, bo to był najładniejszy jaki tam był! - dziewczyny z dżungli raźno i wesoło potwierdziły wersję ochroniarza poprawiając na nim ten szlafroczek i uśmiechając się słodko do obydwu mężczyzn. Same też siedziały w kolorowych szlafrokach ale te już na nich wyglądały znacznie bardziej na miejscu. I ładnie podkreślały ich smukłe kształty czy gładkość nóg. Wciąż jeszcze miały trochę mokre włosy, w przeciwieństwie do Steve’a który miał swoje znacznie krótsze więc już mu zdążyły wyschnąć.

- Aha. - chłopak z Novi skinął głową i usiadł koło Vesny. Ta zaś wyczuła, że może nie chodzi tyle o to w czym siedzi Steve ile to, że w ogóle tu siedzi. No ale jak na Alexa to zachował się całkiem finezyjnie i tolerancyjnie tak po prostu siadając obok niej i zaznaczając swoje prawa własności szybkim pocałunkiem.

- Siadaj Alex i częstuj się na co masz ochotę. Dobrze, że już jesteś to chyba mamy komplet. - Kristi uporawszy się z kurtką podeszła do swojej dwójki ulubionych gości i wskazała Alexowi na zastawiony stół co na chwilę przykuło jego uwagę. Wziął sobie nowy talerz i począł sobie na niego nakładać co mu wpadło w rękę.

- Kurde, trochę ciężko coś załatwić. Wszystko pozamykane albo właśnie zamykają. - zaczął relacjonować Vesnie gdy już przeżuwał pierwsze kęsy. - Ale chyba mam kolimator. Tylko nie wiem jak z mocowaniem bo to jest do karabinu. Jutro na to spojrzyj i zobacz czy to da się zamontować. - wyglądało na to, że przynajmniej część z tego o czym rozmawiali udało się mu załatwić. Ale Vesna musiała na to rzucić okiem. - Gadałem z typem mówił, że jak do łuku to może być trudno. Chyba, żeby mieć taki specjalny. Ale to ma taki inny typ w mieście, nawet mi tłumaczył co i jak ale powiedziałem, że jutro podjadę bo nie czaję co on tam mamrotał. Trochę sepleni. Więc jutro do niego wrócimy. Pewnie po wizycie u tej paniusi. O szybę i prochy nie pytałem ale prochy to chyba sama ogarniesz a po szybę to chyba się przejedziemy na złomowisko w Crow. Tam chyba widziałem szyby. Tylko wtedy nie były mi potrzebne to nie zwracałem na nie uwagi. - Runner musiał też być głodny bo zmiatał z talerza tak samo jak zwykle robiła to jego dziewczyna. A przy okazji mówił o swoich działaniach dzisiaj i planach na jutro.

- Eeejj… nie mów na mnie “paniusia”... - gospodyni która usiadła z drugiej strony odezwała się nieco urażonym tonem gdy Alex relacjonował swoje.

- Mów na nią i do niej jak tylko masz ochotę. “Paniusia” to i tak dla niej zbyt pochlebnie. - Kaya okazała się czujna i zareagowała błyskawicznie ściagając za smycz blondynę do siebie i policzkując ją za tą bezczelność. Skruszona blondynka szybko przeprosiła za swoje niestosowne zachowanie. Ale to wszystko trochę zdekoncentrowało Alexa.

- Właściwie chodziło mi o tą lalę dla jakiej robimy. - Runner siedząc w samym podkoszulku z oderwanymi rękawami popatrzył na tą scenę z zaciekawieniem ale nie interweniował po niczyjej stronie. Za to wznowił swoje wywody. - No i tak właśnie główkowałem, że jakbyśmy byli w Crow można by zgarnąć Nutellkę na imprezę. Nie wiem czy się da bo ostatnio jak byliśmy w dzień to w pracy była. To może nie zawracać jej głowy? Bo nie wiem czy by dało się ją urwać jeśli będzie w robocie. - Alex zaczął mówić głównie do Vesny no ale, że wszyscy siedzieli przy jednym stole to i tak wszyscy słyszeli co mówi. Zwłaszcza, że teraz nowoprzybyły był głównym ośrodkiem zainteresowania. Z Lilly rzeczywiście był ten problem, że jak dotąd gdy przyjeżdżali w dzień to zastawali ją w pracy co zwiększało szanse, że jutro w dzień też będzie w pracy.



IX.07; śr; wieczór; bezludna osada w dżungli; obsada kombi; gorąc, wilgotno, jasno na zewnątrz mżawka


Marcus i Anton



Trudno było powiedzieć aby nocleg szykował się ciepły i przytulny. Wnętrze opuszczonego domu, nawet w porównaniu do tej klasy w jakiej nocowali w szkole Johansena to wypadało kiepsko. Łóżka i sofy były tak przegniłe i pełne robactwa, że nie było sensu z nich korzystać. Najmniej kłopotów z rozbiciem się na noc miał tubylec. Bruce po prostu rozwiesił sobie hamak i na nim miał zamiar spać. Co znacznie ograniczało dostęp wszelkiego pełzającego robactwa. Pozostała trójka musiała jakoś rozmieścić swoje karimaty i śpiwory na podłodze licząc, że jakoś to będzie.

Z ogniskiem wyszło tak sobie. Co prawda we czwórkę bez kłopotu rozpalili ogień ale gorzej było z drewnem na opał. Starych mebli na opał było niby sporo i one właśnie poszły, dosłownie, na pierwszy ogień. Drewna w dżungli też było pewnie sporo ale raz, że wszystko po tej mżawce było mokre a dwa to na zewnątrz było już ciemno. Bez światła nie było sensu wyłazić bo można było świetnie zgubić ale nie coś znaleźć. Więc do rana musieli przetrwać na tych połamanych i niewygodnych do palenia meblach co oznaczało, ze trzeba było je dość mocno oszczędzać.

Ale ognisko dawało naturalne poczucie ciepła i bezpieczeństwa. Dosłownie domowe bo w domu nie znaleźli specjalnego pieca czy kominka do palenia więc trzeba było rozpalić na podłodze. Ale od ognia bił przyjemny blask i ciepło dając otuchę i nadzieję. W zwłaszcza, że poza oświetlonym pomieszczeniem panował już mrok absolutny. Zwłaszcza jak wzrok potrzebował chwili aby przywyknąć do nocnych ciemności. Bo na zewnątrz już była pełna noc. Może gdzieś “w mieście” to byłby jeszcze wieczór, barowa pora, ale tutaj były tylko cykady, komary i odgłosy dżungli od której cierpła skóra. Coś tam w ciemnościach stękało, skrzeczało, piszczało, że komuś kto był tu po raz pierwszy wydawało się jakieś obce i złowieszcze. Jakby dżungla umawiała się jak się pozbyć obcych. A tym razem byli sami, tylko we czterech. I nie było wielkiego budynku szkoły ani ochronnego płotu jaki odgradzał by ich od tej dżungli. Zaraz za oknami był bluszcz i zarośnięte podwórze.

W domu zaś panowała atmosfera Ruin. Te wszystkie ślady dawnej cywilizacji człowieka, tak bardzo porzucone, opuszczone i zniszczone przez czas i siły natury sprawiały przygnębiające wrażenie. Tak bardzo człowiek i jego dzieła zdawały się kruche i przelotne. Raz miał ładny, piętrowy dom pełen nowoczesnych technologii a trochę później była tylko trawa na środku podłogi w kuchni, wybite szyby i zielsko wciskające się w każdą szczelinę.





- Dobra, niech to się podgotuje. Jak coś macie to wrzucajcie, jakoś się podzielimy. - Bruce wyjął skądeś średniej wielkości menażkę - rondelek który ustawił na sprytnym stojaku z rozbitych mebli. Wrzucił do środka jakieś kawałki czegoś, dolał wody i w końcu zrobiło się coś pośredniego między gęstą zupą a rzadkim sosem. Powiedział, że jak będzie trzeba to najwyżej zagotują jeszcze raz gdyby było za dużo na raz. Z rondelka rzeczywiście zaczął dolatywać smakowity zapach czegoś co się tam gotowało.

- Ja idę zastawić sidła. Może coś się złapie do rana. Ale potrzebuję dwóch rąk więc dobrze by ktoś poszedł ze mną ze światłem. - myśliwy wstał wyjmując jakieś kłęby linki czy drutu ze swojego plecaka z którego pewnie miał zrobić te sidła. Ale rzeczywiście do tego przydałyby się dwie ręcę więc przydatna byłaby ta trzecia jaka potrzyma pochodnię z płonącej nogi taboretu.

- A może sprawdzimy ten dom? Może jest tu coś ciekawego? - zaproponował Lamay. Była to pierwsza w miarę konstruktywna myśl kierowcy który odkąd przeprawili się przez rzekę cały czas martwił się o swoje kombi. Wydawało mu się, że ledwo się odwrócą plecami a już ktoś ukradnie jego auto albo coś z niego ukradnie. Nawet to, że przykryli je gałęziami niezbyt go uspokajał. Ale nie było się co dziwić, sprawny samochód na pewno był wart więcej niż to wszystko co we czterech tutaj zdołali przynieść na własnych plecach. A dom rzeczywiście sprawdzili głównie pod kątem szukania materiału na opał więc wiedzieli, że nikogo więcej tu nie ma ale to tyle. Spieszyli się aby zdążyć skorzystać ze światła kończącego się dnia i rozparcelować się na nadchodzącą noc a wszystkie inne rzeczy, w tym zwiedzanie domu czy zastawianie sideł zeszły na dalszy plan.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline