Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2019, 21:34   #20
Surelion
 
Surelion's Avatar
 
Reputacja: 1 Surelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputację
Doki miejskie, Montpellier

Dniało. Rześkie portowe powietrze pełne wilgoci niosło ze sobą również, zapach rybich łusek, brudu wylewanego do portu przez wszelakie nabrzeżne tawerny oraz specyficzny zapach ekskrementów i zużytego alkoholu, pamiątki po ostatnich upojnych marynarskich nocach spędzonych w tawernach, przed wypłynięciem w rejs. Zmieszany zapach roznosił się nad portowymi ulicami. Pierwsze promiennie słońca musiały z dużym trudem, wpierw przybić się przez całun jeszcze gęstawej bagiennej mgły, która jak co dzień spowijała senne nadbrzeżne rejony bagnistego Montpellier.

Przez wyłożone kamiennym nierównym brukiem ulic, niósł się równie nie równy stukot kółek walizy jaką służący wlókł za swym panem - Abdelem Snaguine. Ten szlachetny potomek i godny następca wspaniałego rodu, niespiesznie zmierzał poprzez ospałe smugi mlecznych oparów w kierunku doków gdzie miała go czekać przygoda życia.
Nie. Nie prawda. Prócz tego odgłosu w powietrzu niosło się coś jeszcze. Odgłos jakby sapania połączonego z mlaskaniem.

Abdel zatrzymał się na moment, bez cienia wątpliwości poznając charakterystyczne śliskie odgłosy, które były mu jakże dobrze znane. Po prawej stronie jakiś marynarz wbijał się właśnie z impetem, raz po raz w portową dziewkę. Marynarz odwrócił na chwilę głowę i szczerząc ułomki poczerniałych zębów w wyrazie uśmiechu patrzył na dziedzica nie przerywając swego procederu. Trzeba było przyznać, że robił to ze sporym zacięciem. Dziewczyna miała zaś oczy puste, zupełnie bez wyrazu, jakby w jej źrenicach nie było jej duszy.

W normalnych okolicznościach panicz zatrzymał by się aby rzucić garść miedziaków oraz rozkazać marynarzowi by wziął ją inaczej, brutalniej i od tyłu. Ból na pewno przywrócił by twarzy dziewczyny przytomność i świadomość smutnego rynsztokowego życia jakiej musiała wieść. Tak, to byłoby coś warte. Abdel z chęcią by na to popatrzył. Dzisiaj jednak nie miał nastroju na wielkopańskie zabawy tej klasy. Był bezbrzeżnie przygnębiony koniecznością wyjazdu ze stolicy.

- Ależ się wleczesz Alfredzie - warknął na służącego i beztrosko, niosąc jedynie elegancką posrebrzaną laskę ruszył dalej. Jego niemal siedemdziesięcioletni służący ruszył za nim sapiąc i wyginając się pod niemiłosiernie ciężką, ciągnąca go w stronę ziemi torbą, którą miał przerzuconą przez ramię. Dłonie miał zaś zajęte popychaniem umieszczonego na kółkach, sporej wielkości, stolika do makijażu. Ciężkiego mebla, z litego drewna zdobionego pozłoceniami i rzeźbieniami, skrytego teraz pod białym płótnem. Krótko mówiąc, służący niósł jedynie sam najważniejszy bagaż podręczny dziedzica. Abdel oszczędzał bowiem starca z uwagi na jego podeszły już wiek. Najął więc wprzódy grupę tragarzy, która wniosła już wcześniej wszelakie niezbędne mu precjoza ze sporządzonej listy. Wszystkie były już na pokładzie statku, którym miał o poranku odpłynąć. Alfred zatoczył się, poczerwieniał na twarzy i ruszył niezdarnie za swym paniczem, wydając z piersi ciężki świszczący oddech.

Idąc przez mgłę, potomek Snguine zdrętwiał naraz. Spośród oparów mlecznych smug wyłoniła mu się bowiem w porcie iście osobliwa metalowa sylwetka okrętu, mogąca należeć nie do kogo innego jak do Neolibijczyków. Abdel podszedł bliżej i stanął nieco zahipnotyzowany majestatem i ogromem sylwetki afrykanerskiej jednostki. Ten cud techniki zrobił naprawdę spore wrażenie na młodzieńcu. Postanowił poświęcić chwilkę by przyjrzeć mu się dokładniej.

Czegoż oni tu do diaska chcą i po cóż tu przybyli aż w takiej sile...
 
__________________
"Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein
Surelion jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem