Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2019, 22:55   #21
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
13 czerwca, środa, Montpellier, ranek


Salonik przy wyjściu z pokojów państwa Leona i Loretty Sanguine zastawiały stosy waliz i kufrów, między którymi wolno przechadzał się gospodarz próbując ukryć zniecierpliwienie tarmosił gładko wygoloną skórę podbródka i policzków. Kiedy w zamyśleniu potknął się po raz kolejny o jakąś paczkę, zaklął szpetnie, co nie było w jego zwyczaju. Zniecierpliwiony rozkazał lokajowi znieść bagaże na dół i czekać.

- Moja droga jeśli liczysz, że odpłyną beze mnie, to obawiam się Twego rozczarowania. Za to spóźnienie będzie z pewnością źle odebrane.
- Kochany, większym skandalem byłoby gdybyś pojawił się dziś na przystani sam, lub z żoną w nieładzie, mogliby mnie nie rozpoznać i pomyśleć, że prowadzasz się z kobietami lekkich obyczajów.
- Proszę cię kochana, Twoje rzęsy są wystarczająco długie, a cera jasna - próbował ratować sytuację młody szlachcic, spoglądając nerwowo to na zegar w holu, to na żonę korygującą urodę przy lustrze.
- Przyszedłeś późno, potargałeś mi włosy, nie dawałeś zasnąć do rana. Jestem niewyspana i rozczochrana.

Trudno było dyskutować Leonowi z taki argumentami, balansującymi na granicy komplementu i przygany. Piękna Loretta zmiłowała się wreszcie nad mężem i zakończywszy przygotowania oznajmiła gotowość do wyjścia.

- A czy widziałeś może Lancelota? Zniknął wczoraj wieczorem. - zegar wybił jednak kolejna godzinę i poszukiwania kota zostały odłożone.

Kila chwil później szlachcic wraz z małżonkę pośpiesznie kierował się do przystani, poprzedzany hukiem bijących o nierówny bruk metalowych kółek wózków i waliz transportowanych przez służbę. Pochylając się blisko do ucha ciężarnej żony przypominał gdzie pozostały które lekarstwa, środki nasenne, lub przeczyszczające i jak przekonywująco udawać niedyspozycję. Młoda kobieta z uśmiechem potakiwała głową, pozwalając na mistyczną grę cieni, przelewających poranne promienie słońca przez koronkowy parasol, którym chroniła swe nienagannie gładkie i białe oblicze, przyozdobione czernią brwi i rzęs, błękitem oczu i oczywiście kaskadą lśniących włosów, koloru przejrzałych liści dębu. W istocie wiedziała lepiej od męża jak dbać o siebie podczas jego nieobecności, lecz cieszyły ją słowa pełne miłości i troski, które przez kilka następnych miesięcy czytała będzie tylko z listów.

Doszedłszy na przystań Leon nie był zdziwiony, że przybył jako ostatni, uprzejmym ukłonem powitał kuzyna Abdela, a kiedy zobaczył wielki jacht uznał, że przynajmniej nie zabraknie mu miejsca na samotne rozmyślania, nie wdając się w szczegóły, nakazał wnosić na jednostkę swoje bagaże, sam zaś wpatrzył się po wtóry raz w promienne lico Loretty.
- Wiesz kochana, ponoć kiedyś dawno kawalerowie nosili pukiel włosów ukochanej kobiety, by swym zapachem przypominał im o niej gdziekolwiek się znajdą. - uśmiechał się głaszcząc kasztanowe loki. - Wyobraź sobie jak wyglądałby drogi kuzyn, gdyby nosił pukle włosów wszystkich swoich wybranek... Niewątpliwie jak dzikus z Pollen.
- Z Pollen? Dlaczego?
- Ponoć mężczyźni są tam zarośnięci jak niedźwiedzie.
- To obrzydliwe - prychnęła szlachcianka - Pamiętaj byś codziennie się golił, włosy też masz za długie, noszenie szczeciny jest niehigieniczne, spójrz na szpitalników, coś o tym wiedzą.
- Masz rację, jak tylko wrócę oboje zgolimy włosy - a widząc wielkie zdziwione niebieskie oczy żony, dodał - wszystkie! - Delikatnie pogładził ją po najczulszym miejscu i chwilę później pocałunek zespolił ich usta w lubieżnej namiętności.

- Panie, wybacz - sługa uginał się w przepraszających ukłonach - ale nie pozwolono nam wnieść bagaży, szczególnie tego miauczącego.

Oblicze szlachcica w mgnieniu oka zmieniło się z rajskiej sielanki na gromką burzę. Przeprosił żonę, by rozwiązać sprawę z kłopotliwym załadunkiem inwentarza.


Leon zajęty piękną żoną omyłkowo uznał, że wielki jacht przygotowany jest dla wyprawy Abdela, zamierza teraz rozmówić się z krnąbrną załogą. Nie zwrócił jeszcze uwagi, że walizka miauczy, to miało drugorzędne znaczenie, w końcu to jego walizka, więc ma do tego prawo, może Loretta będzie mądrzejsza.

Jeśli na przystani jest też Angeline Lea, również uprzejmie się przywita, może nawet mniej zdawkowo niż z kuzynem. Do tej pory jeszcze chyba nie dowiedział się o jej udziale w wyprawie.

 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem