Franko podziękował. Wizja wycięcia orła na takim krześle nie była czymś co chciał dzisiaj osiągnąć.
Już oderwał się od ściany. Gdy coś zobaczył. Przywarł do ściany ponownie. z taką siłą, że posypał się tynk.
Wszyscy zamarli wpatrzeni w niego. Franko wychylił się delikatnie przez okno..
W zamieci ktoś stał. Ubrany w elegancki garnitur. Stał niezważając na chłód. Franko cofnął się odczekał 5 sekund. Wszyscy wpatrzeni w niego nie odzywali się słowem. Franko wychylił się ponownie. Widząc w szybie twarz samego diabła... A diabeł powiedział.. - BU!
Franko rzucił się do tyłu przerażony, potknął się o krzesło i zawadził barkiem o stół łamiąc mu jedną nogę i całą zawartość rozrzucając po pomieszczeniu.
Monstrualny włoch zerwał się na równe nogi stając w pozycji bojowej.
- O ja pierdole... - wyrwało się komuś z tyłu...
Wtedy dopiero Franko się zorientował, że odruchowo naciągnął kaptur i chustę.
- No to chyba się wydało... - mruknął bardziej do siebie niż do zgromadzonych...
Diabeł stojący w kącie zwijał się ze śmiechu.
- Mam cię! - wysyczał diabeł, próbując opanować śmiech...
Franko z trudem opanował wściekłość zaciskając pięści do granicy wytrzymałości. Przeniósł wzrok na dzieciaki zebrane w miejscu, gdzie kiedyś stał stół i mruknął.
- Co się gapicie! Trzeba zabrać się do roboty. Twoją ekipę weźmiemy w jakieś publiczne miejsce Mamma Mia może być dobra. Matka Ortegi to dobra kobieta nie odmówi nam pomocy. A Ty - wskazał na punka - bież tą twoją gitarę i wracamy do smoka. Zapytamy na miejscu do kogo mamy się udać by wycofać groźby karane przez miejscowych...
Ostatnio edytowane przez Fenrir__ : 19-11-2019 o 14:21.
|