19-11-2019, 23:13
|
#23 |
| Doki miejskie, Montpellier
Sine oblicze sługi w ułamku sekundy wyostrzyło zmysły Panicza Franków, niechętnie rozdarł pocałunek z ukochaną, pozostawiając w przestrzeni między kochankami lśniącą nitkę śliny. Zaczerpnąwszy siły z oblicza Loretty, Leon przystąpił do służby, orientując się szybko w sytuacji, że skierował sługi do jednostki czarnych. Stłumił cisnący się na twarz uśmiech, zobaczywszy rozbawione oblicze Abdela puścił do niego oko i rugając sługi skierował te na właściwą łudź. Choć wielce go korciło, by odegrać komedie przeprosin, wobec Afrykanów, postanowił zrezygnować z uwagi na obecność ukochanej. Pozwolił sobie jeszcze do niej powrócić i szepnąć do ucha - Wygolimy i natrzemy ochrą i oliwą - odebrał pocałunek i dodał - wynagrodź ich za ten incydent, nagradzane sługi są bardziej lojalne.
- Miauczała - wydusiła tracąc dech Loretta - walizka miauczała, Lancelot, chce płynąć z tobą.
Niezwykle naraz ożywiony umysł Leona skierował jego kroki do właściwego kufra, sługa uchylił wieko, gdzie bojowo zjeżony czaił się Lancelot. Szybkim i zręcznym ruchem szlachcic pochwycił zwierzę i drące pazurami powietrze podał słudze.
- Zaprowadź Lancelota do rezydencji, prędko, nim się potwory z łańcuchów zerwą. - służący przypłacił przypłacił rozpaczliwie wykonywany rozkaz kilkoma czerwonymi szramami. Jeśli etykieta została naruszona, Leon w wystarczający sposób dokona przeprosin, ale nie wydaje mu się by było to potrzebne. Kot wraca, a Leon z Lorettą udadzą się przywitać Abdela . |
| |