Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2007, 17:36   #33
Astaroth
 
Reputacja: 1 Astaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znany
Dla Abdela i jego ludzi najgorsze było oczekiwanie. Serca w piersiach dzielnych farmerów waliły jak młoty, a dłonie ściskające łuki poczęły się pocić.
- Niech to się już wreszcie zacznie. – powiedział drżącym głosem jeden z nich, a reszta w duchu mu przytaknęła. Jakoż i wkrótce ich życzenie miało się spełnić. Na drodze prowadzącej do miasta pojawili się strażnicy. Ich szydercze śmiechy niosły się potężnym echem po okolicy. „Myślicie, że to nas zatrzyma?!” Kpiące słowa jednego z żołnierzy zrobiły swoje. Ludzie Abdela spojrzeli po sobie niepewnym wzrokiem. Niejeden pomyślał o tym, że powinien teraz paść owce a nie wojować. Z tej zadumy wyrwał ich nagle okrzyk sołtysa:
- Proch... uważajcie... to wybuchnie! Po czym niebo rozdarła błyskawica i dał się słyszeć potężny huk, wzmocniony wybuchającą strzałą. Abdel i jego łucznicy aż przykucnęli zatykając uszy. Na ich twarzach zaczęła malować się niepewność i pierwsze oznaki strachu. Ale najgorsze nadeszło, gdy po kolejnej niszczycielskiej salwie buchnął ogień, obejmując palisadę swoimi płomieniami.
- Ogień!!!... Spalimy się!!!... Spalimy się!!! – wrzasnął jeden z ludzi Abdela i rzucił się biegiem do opuszczenia wieży, obalając po drodze pozostałych. Abdel upadając złapał go za nogę w desperackiej próbie powstrzymania towarzysza. Ten jednak nie dawał za wygraną i szarpał się zajadle. Chaos był kompletny. Komu udawało się wstać, zaraz przewracał się w tym kłębowisku ludzkiej masy. Zdawało się, że już nic nie uratuje sytuacji, gdy nagle spadł deszcz i ugasił płomienie.
- Deszcz! – zakrzyknął jeden z łuczników padając na kolana i wznosząc ręce ku niebu - Jesteśmy uratowani! Na te słowa wszystkich na wieży przepełniła radość i poczęli zanosić się śmiechem. Abdel, mocno posiniaczony i zadrapany na twarzy, podniósł się z trudem i powiedział dysząc przy tym ciężko:
- To dobry znak... bogowie nam sprzyjają... mówiłem wam, że deszcz może być naszym sprzymierzeńcem... – po czym wyprostował się i zakrzyknął – Przyjaciele! Woda to życie dla nas, a nasze strzały to śmierć dla naszych wrogów! Odpowiedziały mu potężne okrzyki towarzyszy, wymachujących pięściami i rzucających przekleństwa w stronę napastników. Abdel rzucił szybko okiem dookoła; na dole bój rozgorzał już na dobre. Nie zastanawiając się długo ustawił swoich w pozycji bojowej i powiedział:
- Przygotować się... mierzyć w okolice szyi. – sam wziął łuk do ręki, wyciągnął strzałę i rzucił ostro – Strzały na cięciwy... Cel... Strzelać! Pięć strzał natychmiast opuściło cięciwy, przecinając ze świstem powietrze i niczym wysłannicy śmierci, zbliżając się do celu.

*********
"Teraz! Do boju! Zabić wszystkich!". Na okrzyk Steliosa Adam poderwał się do biegu z mieczem w dłoni i okrzykiem bojowym na ustach. Zaskoczeni łucznicy wroga nie mieli dużo czasu na reakcję. Ten na którego biegł Adam, próbował nerwowym ruchem wyszarpnąć ostrze z pochwy, gdyż strzelanie z takiego bliska mijało się z celem. Nie zdążył. Potężny topór do rąbania drewna wbił się w pierś przerażonego żołnierza.
- To za Brada i jego rodzinę. – powiedział drwal z farmy Abdela. Gdy łucznik padał na kolana z niemym krzykiem na ustach, dopadł go Adam i wbił mu miecz prosto w czaszkę.
- A to za kury i świnie. – dodał Adam uśmiechając się szelmowsko. Oboje szybko wyciągnęli swoje ostrza z ciała nieszczęśnika i rozglądali się za następnym celem. Tymczasem drugi kompan Adama, uzbrojony w miecz, nie włączył się do walki, tylko trzymał się z tyłu asekurując towarzyszy.
 
Astaroth jest offline