Czarny smok
Pan Taki odstawił czarkę na stolik. Araki płynnym ruchem ujął flaszkę i dolał sake. Chciał też dolać drugiemu Japończykowi, ale ten tylko lekko pokręcił głową. Siedział chmurny nad czymś rozmyślając.
- Panie Taki, wysłałem ludzi za tym grajkiem.
- A po co? - By ukarać go za to, że nie posłuchał sugestii.
Taki zbył to machnieciem reki. Za to odezwał się chmurny Japończyk.
-
Szkoda zachodu. Nic nie robiąc bardziej zostanie ukarany. Każdego dnia będzie oczekiwał, że to ostatni dzień jego przyjaciół. Aż kiedy pewnego dnia pomyśli, że zagrożenie minęło…
- Przybyliśmy tu w interesach, Takeshi. A nie po to by zabijać po zaułkach nic nie znaczące osoby. Odwołaj ich Araki.
- Tak, panie Taki.
- Kogo wysłałeś?
- Panienkę Miko. Sama się zgłosiła…
Taki pokręcił głową z dezaprobatą i sięgnął po czarkę. Wypiwszy odstawił i skinął Arakiemu, który ponownie ją napełnił.
- Podobał się jej ten grajek… - mruknął Taki.
- Głupstwa jej w głowie.
- Będzie to pan tolerował panie Taki? - zapytał Takeshi.
-
Wyświadczanie drobnych uprzejmości nic nie kosztuje Takeshi.
- Odpalenie samochodu nie jest problemem - rzekł Max.
- Ale pamiętajcie, że naszym celem jest zapewnić bezpieczeństwo cywilom. Proponuje odwieźć ich do kościoła. Sprowadzanie niebezpieczeństwo na głowę niewinnej osoby nie jest dobrym pomysłem. Zresztą za dnia w pizzerii mogą być dzieci. A wątpię by to powstrzymało yakuzę. Z tego co mówiłeś Frank, to ojciec Forthill ma doświadczenie w ukrywaniu pechowców.
Franko oparty o futrynę co chwilę sprawdzał czy diabeł wciąż jest za oknem. Skurwiel lepił coś ze śniegu. Nagle teatralnym gestem jakby dopiero ujrzał obserwującego go Franko pokazał swoje dzieło. Śnieżny gargulec, siedzący w kucki na resztach jakiegoś murka.
Gdzieś prawdopodobnie w mieście... - Niniejszym dziękujemy za zgłoszenie się na ochotnika.
- Wszystko dla sprawy, panie pułkowniku - żołnierz w czarnym mundurze bez oznaczeń zasalutował.
- Niemniej, dziękuję - powiedział pułkownik dobywając broni. Padł tylko jeden strzał. Ciało z dziurą w czole osunęło się na betonową posadzkę. Pułkownik spojrzał w prawo, za pancerną szybę za którą stało kilku ludzi w garniturach. Schował broń do kabury.
- Odczyty w normie, eksperyment… - powiedział jeden z naukowców wpatrując się w ekrany.
- Eksperyment się udał - przerwał mu pułkownik oddając salut zastrzelonemu właśnie żołnierzowi. -
Witamy ponownie na służbie, żołnierzu.
- Wszystko dla sprawy - odparł żołnierz salutując. Ślad po kuli powoli zanikał...
Wiatr i śnieg były na rękę obserwującej squot postaci. Kolejny sprzymierzeniec oprócz ciemności. Zacinający, mokry śnieg oblepił nieruchomą sylwetkę nadając groteskowe kształty.