Franko odwrócił się i popatrzył krzywo na Muzyka.
-
Nie znam okolicznych dilerów, ani też nie kradłem nikomu samochodów. Nie zamierzam wzbogacać się na cudzej krzywdzie. Miasto ma dość problemów wolałbym nie dokładać do tego jeszcze nas... Nie zostawimy twojej ekipy samej. Zostajemy tu do rana. To nie zabawa dzieciaku. Tutaj ludzie mogą zginąć. - Brwi Włocha spotkały się na środku czoła w grymasie niezadowolenia -
Poczekajmy do rana! Nikogo to nie zbawi pojedziemy busem. Za dnia wśród gapiów trudniej uderzyć.