Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2019, 14:49   #34
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Pokład Anabelle, delta Rhone

Słabnący z każdą chwilą zapach zaklęty w miękkiej wełnie, pieścił zmysły młodego szlachcica. Leon chwilę wcześniej zmiął nieudane szkice i puścił ze spokojnym nurtem Rhone, następnie wydobył z podręcznego bagażu lornetkę, by obserwować wodne ptaki. Jego wzrok spoczął na dłuższą chwilę na znajdującym się tam karabinie, który jakoby przypominał, że będzie trzeba go użyć. Obserwując faunę delty, rozważał co stało za decyzją Ventricule, by wysłać rodzeństwo razem w tą podroż. Na ile Leon Thibaut znał starego Emmanuela, to pod przykrywką dyplomacji musiały być ukryte dodatkowe cele.

Chrząknięcie kapitana zwróciło uwagę wynalazcy, akurat wtedy gdy przyglądał się wyjątkowo okazałemu wężowi wślizgującemu się do wody. Wielkie węże przybyły ponoć z Afryki, zupełnie jak ciemnoskórzy ludzie, skonstatował Leon. Szybko skierował okulary przyrządu na wskazywane na brzegu postaci.

- Wiesz co to za ludzie? - spytał kapitana Perrault'a, jednocześnie rejestrując zmianę pozycji kuzynki Angeline, na dachu kokpitu. Dziewczyna kochała łowy i pewnie liczyła w duchu, że przyjdzie jej sprawdzić własne umiejętności, jak i sprawność poprawionego karabinu, pomyślał, sam wolałby unikać walki do kiedy to będzie możliwe.

- Nie widzę żadnej broni, wasza miłość - oświadczył ściskający uchwyty bezużytecznego z tej odległości miotacza ognia sierżant Bonet - To mogą być zbieracze krabów, którzy czekają na odbiór z wyspy.

Oderwawszy na moment lornetkę od oczu, Leon bacznie przyglądnął się reszcie załogi, a przede wszystkim ludziom, których uważał za tropicieli.

Po żarcie kuzyna i obietnicy pierścienia Sangowie mocniej ścisnęli karabiny, licząc że może łowcy krabów dadzą im powód do strzału. Wynalazca sam walczył przez chwilę ze sobą, czy nie dołączyć się do tej ogólnej żądzy krwi, lecz postanowił pozostać powściągliwy. Obiecał sobie przed wyjazdem, a właściwie obiecał Loretcie, że będzie dbał o bezpieczeństwo, ale przede wszystkim o odpowiedni wizerunek uczonego, a nie żołnierza. Musiał jednak przyznać, że tu poza murami Montpellier, myśl o posiadaniu w pogotowiu sztucera, zasiana raz, upadła na podatny grunt i zaczęła kiełkować. Na wtóry przyłożył lornetkę do oczu patrząc kto zacz.
 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem