Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-11-2019, 22:02   #31
 
Kargan's Avatar
 
Reputacja: 1 Kargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputację
Padam na pyska więc deklaracja w trybie technicznym - korzystając z faktu, iż Angeline wzięła ze sobą karabin udając się na dach kokpitu teraz kładzie się wygodnie, wyciąga broń i wprawia się do celowania na dłuższe dystanse... kto wie może przytrafi się okazja sprawdzić jak wyszedł upgrade kuzyna!
 
Kargan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 20-11-2019, 22:04   #32
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Pokład Anabelle, delta Rhone

Wyciągnąwszy z futerału swój karabin dziedziczka uklęknęła zwinnie na dachu kokpitu. Łódź sunęła po spokojnej tafli rozlewiska, rozcinała dziobem pasma zielonych wodorostów. Dobiegające z pokładu rozmowy podejrzliwych współpasażerów mieszały się z dźwiękiem pracującego na niskim trybie silnika.

- Nie widzę żadnej broni, wasza miłość - oświadczył ściskający uchwyty bezużytecznego z tej odległości miotacza ognia sierżant Bonet - To mogą być zbieracze krabów, którzy czekają na odbiór z wyspy.

Angeline Léa skinęła Sangowi głową, a potem położyła się na dachu kokpitu z przyłożonym do ramienia sztucerem. Chociaż już wcześniej starannie sprawdziła zwróconą przez Leona broń, ponownie skomplementowała w myślach swego utalentowanego kuzyna. Karabin leżał doskonale w jej rękach, przylegał do ciała niczym naturalne jego przedłużenie. Kobieta nie mogła odżałować jedynie tego, że mimo licznych starań nie zdołała dotąd zdobyć jakże pożądanego przez siebie celownika optycznego. Sprzęt tego rodzaju pojawiał się czasami na wolnym ręku, ale z miejsca trafiał w ręce czyhających na takie okazje wysoko postawionych i bogatych oficerów armii Montpellier, wszystkich błękitnokrwistych bez wyjątku.

Szacując na oko dzielący łódź od brzegu dystans oraz siłę i kierunek wiatru, dziedziczka zaczęła celować do jednej z kilku niewielkich ludzkich sylwetek rysujących się ciemnymi kształtami na piaszczystej plaży.

- Wasza miłość, co czynić? - do uszu Angeline Léi dobiegło pytanie wygłoszone pod adresem jej przyrodniego brata przez szypra Anabelle - Ja proponowałbym utrzymać dystans od tej wyspy.


Ponieważ kapitan łodzi zwrócił się z pytaniem do dziedzica rodu, poczekajmy na decyzję Suriela.
 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 20-11-2019, 23:01   #33
 
Surelion's Avatar
 
Reputacja: 1 Surelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputację
Pokład Anabelle, delta Rhone

Abdel nieco się rozchmurzył, kiedy się okazało, że na szczęście nie będzie musiał dzielić kokpitu ze swoją siostrą. A przynajmniej na razie nie. Nie potrafił sobie wyobrazić jak okropne katusze musiałby przeżywać gdyby musiał znosić zapach jej źle dobranych perfum połączonych z końskim potem, którym przecież cała przeszła. We dwoje w tak ciasnym pomieszczeniu. Już sama myśl o tym wzbudzała w nim odrazę.

Na szczęście jest prawidłowo, dżentelmeni wewnątrz, na zewnątrz zaś: ptactwo, suki i insze dzikie zwierzęta...

Pocieszony tą myślą, rozsiadał się nader swobodnie na sofie dzierżąc w dłoni przedni kordiał, którym poruszył parę razy. Obserwując jak płyn spływa nierówno po bokach szklanki zerknął na swego kuzyna, który od dobrych dwóch godzin z uporem coś rysował. Pewno starał się zająć pracą by w ten sposób nie myśleć o swojej żonie i dziecku, którego narodzin bądź zgonu, nie będzie nawet świadkiem. W głębi duszy Abdela również nieco przerażała wizja opuszczenia bagien na których żył, nieprzerwanie przez całe swoje życie. Obserwują krople kordiału spływające niczym łzy po ściankach pucharu, cichym głosem zacytował klasyka starożytnych Franków:

...Jeżeli jakiej wody tam w Europie pragnę,
To błotnistej kałuży, gdzie w zmrokowej chwili
Dziecina pełna smutku, kucnąwszy nad bagnem,
Puszcza statki wątlejsze od pierwszych motyli*...


***


Czas płynął a Abdel pogrążył się w swych przemyśleniach na temat Toulonu. W kapitańskim kokpicie naraz zrobił się jakiś ruch. Trzech mężczyzn na jedno polecenie kapitana sięgnęło po broń przygotowując się do jej użycia. Abdel przez chwile zastanawiał się gdzie do cholery podział się szef jego ochrony. Teraz, kiedy jego umiejętności mogły okazać się nad wyraz potrzebne. Brak owego helweckiego profesjonalisty mógł spowodować, że wyprawa mogła się dla panicza skończyć szybciej niż się spodziewał. Tym bardziej, że Sangowie reprezentowali poziom wyszkolenia znacznie niższy od osławionego w cichych kuluarowych rozmowach Bartheza. Nie była to myśl pocieszająca. Postanowił więc nieco zmotywować żołdaków, tak na wszelki wypadek.

- Jeśli to rabusie, to pierwszy z was który odstrzeli głowę jednemu grasantów dostanie ten oto pierścień w nagrodę. A na razie utrzymujemy kurs i odległość, nasza misja jest ważniejsza niż banda obdartusów.



* Statek Pijany - Arthur Rimbaud

Ej mam pytanie, czy motyle nie są aby elementem roju obcych? Serio pytam.

 
__________________
"Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein
Surelion jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-11-2019, 14:49   #34
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Pokład Anabelle, delta Rhone

Słabnący z każdą chwilą zapach zaklęty w miękkiej wełnie, pieścił zmysły młodego szlachcica. Leon chwilę wcześniej zmiął nieudane szkice i puścił ze spokojnym nurtem Rhone, następnie wydobył z podręcznego bagażu lornetkę, by obserwować wodne ptaki. Jego wzrok spoczął na dłuższą chwilę na znajdującym się tam karabinie, który jakoby przypominał, że będzie trzeba go użyć. Obserwując faunę delty, rozważał co stało za decyzją Ventricule, by wysłać rodzeństwo razem w tą podroż. Na ile Leon Thibaut znał starego Emmanuela, to pod przykrywką dyplomacji musiały być ukryte dodatkowe cele.

Chrząknięcie kapitana zwróciło uwagę wynalazcy, akurat wtedy gdy przyglądał się wyjątkowo okazałemu wężowi wślizgującemu się do wody. Wielkie węże przybyły ponoć z Afryki, zupełnie jak ciemnoskórzy ludzie, skonstatował Leon. Szybko skierował okulary przyrządu na wskazywane na brzegu postaci.

- Wiesz co to za ludzie? - spytał kapitana Perrault'a, jednocześnie rejestrując zmianę pozycji kuzynki Angeline, na dachu kokpitu. Dziewczyna kochała łowy i pewnie liczyła w duchu, że przyjdzie jej sprawdzić własne umiejętności, jak i sprawność poprawionego karabinu, pomyślał, sam wolałby unikać walki do kiedy to będzie możliwe.

- Nie widzę żadnej broni, wasza miłość - oświadczył ściskający uchwyty bezużytecznego z tej odległości miotacza ognia sierżant Bonet - To mogą być zbieracze krabów, którzy czekają na odbiór z wyspy.

Oderwawszy na moment lornetkę od oczu, Leon bacznie przyglądnął się reszcie załogi, a przede wszystkim ludziom, których uważał za tropicieli.

Po żarcie kuzyna i obietnicy pierścienia Sangowie mocniej ścisnęli karabiny, licząc że może łowcy krabów dadzą im powód do strzału. Wynalazca sam walczył przez chwilę ze sobą, czy nie dołączyć się do tej ogólnej żądzy krwi, lecz postanowił pozostać powściągliwy. Obiecał sobie przed wyjazdem, a właściwie obiecał Loretcie, że będzie dbał o bezpieczeństwo, ale przede wszystkim o odpowiedni wizerunek uczonego, a nie żołnierza. Musiał jednak przyznać, że tu poza murami Montpellier, myśl o posiadaniu w pogotowiu sztucera, zasiana raz, upadła na podatny grunt i zaczęła kiełkować. Na wtóry przyłożył lornetkę do oczu patrząc kto zacz.
 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-11-2019, 20:08   #35
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Pokład Anabelle, delta Rhone

Uzbrojony w szkła lornetki, Leon Thibaut przyjrzał się uważnie grupce postaci na odległym brzegu. Nieznajomych było sześciu, wszystkich mężczyzn bez wyjątku. Wynalazca gotów był w pierwszej chwili przyznać rację sierżantowi Bonetowi, bo poławiacze krabów i zbieracze jadalnych roślin często szukali zdobyczy na rozsianych po całej delcie wysepkach, ale coś w widoku tych mężczyzn mu nie pasowało. Nie mieli przy sobie żadnych klatek czy sakw, ani w rękach ani na piasku przy nogach. Skąpo ubrani i obdarzeni gęstym zarostem, ustawili się w rzędzie na palącym bezlitośnie słońcu i gapili się na przepływającą w oddali łódź nie wykonując jakichkolwiek ruchów.

Podoficer obsadzający miotacz ognia miał rację - a przy okazji i bystry wzrok. Żaden z sześciu dziwnych mężczyzn nie miał przy sobie broni, nie mieli zresztą w opinii Leona żadnych przedmiotów oprócz naciągniętych na ciała koszul i spodni. Po prostu tkwili w niepokojącym bezruchu obserwując motorową łódź.

Leon Thibaut Sanguine nie służył w szeregach Sangów zbyt długo, ale nawet on musiał kilka razy zapuścić się w górę delty albo na Szlak Rezysty, gdzie nie było bezpiecznych wysokich murów i gdzie każdego dnia można było postradać życie od zatrutej wydzielinami feromanserów dzidy. To tam, na obrzeżach budzącego grozę Potępieńczego Lasu, członek rodu Sanguine miał sposobność zobaczyć ludzi zachowujących się w podobny sposób: nagich i porośniętych skudlonym zarostem, ściskających w rękach prymitywny oręż, otoczonych chmarami poruszających się w nienaturalny sposób rojów komarów i os. Ludzie ci czasami biegali w kółko albo wykonywali grupowo identyczne gesty, grzebali z maniakalnym zawzięciem w błocie albo rzucali się w tej samej sekundzie na patrol wolnych Franków. Albo stali pośród obrośniętych mchem starych drzew i patrzyli na zbliżających się przeciwników nieludzko pustymi oczami.

Ludzie na brzegu mijanej wyspy nosili w przeciwieństwie do typowych dronów ubrania, ale poza tym niepokojąco kojarzyli się Leonowi z ofiarami feromanserów. Co z miejsca budziło jeszcze większe zatroskanie wynalazcy, ponieważ marionetki Wynaturzonych nigdy nie pojawiały się tak daleko na południu, poza terytorium istot, które więziły ich umysły swym chemicznym zaklęciem. Moc feromanserów nie sięgała tak daleko, a drony nigdy dobrowolnie nie wypuszczały się poza jej zasięg, bo w opinii Szpitalników nie były do tego emocjonalnie zdolne.


Rzut na Intellect+Legends (2). Wyniki rzutu 4k6: 1, 5, 4, 2. Test udany, konkluzje w trybie fabularnym.

Jak w opisie fabularnym. Dziwny wzgląd i zachowanie tamtych osób na brzegu niepokojąco kojarzą się Leonowi z dronami: ludźmi całkowicie owładniętymi chorobą umysłu zsyłaną przez Wynaturzonych, będącymi ich pozbawionymi własnej woli i instynktu samozachowawczego marionetkami. Tyle, że drony nie występują na tych obszarach, one przebywają wysoko w górze delty na terenach bezpowrotnie zainfekowanych przez feromanserów, gdzie w przerażającej symbiozie z owadami i chorymi zwierzętami tworzą wynaturzone królestwa homo degenesis.


 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-11-2019, 20:19   #36
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Rezydencja Sanguine w Terres Putain, Tulon

Dziedzic rodu i jego siostra wypłynęli z Montpellier. Nathan Barthez przeczytał ponownie krótką szyfrowaną wiadomość dostarczoną mu przez bezimiennego ulicznego posłańca, nie mającego nic wspólnego z siatką szpiegowską Sanglierów w mieście i wynajętego do jednorazowego przeniesienia listu pod nieznany sobie wcześniej adres. Motorowa łódź patriarchy ruszyła poprzez wielkie rozlewiska Rhone zmierzając do Tulonu.

Helwet wyciągnął z kieszeni kurtki benzynową zapalniczkę, ożywił ją mocnym pstryknięciem palca, podpalił trzymany w drugiej dłoni zwitek papieru. Obrócona w kawałeczki sadzy, wiadomość spadła na bruk sąsiadującej z posesją ulicy.

Barthez oszacował w myślach, że jego nowy pryncypał powinien się zjawić w Tulonie nie dalej jak godzinę przed zachodem słońca. Flota Sanguine cumowała zawsze w tym samym miejscu, na nabrzeżu Terres Putain w okolicach Czarnego Klubu. Przeprowadzenie gości gwarnymi uliczkami dzielnicy nie powinno było zająć więcej niż trzydzieści minut, pod warunkiem zachowania przez nich odpowiedniej dyscypliny - a Nathan wiedział doskonale jaką reputacją cieszył się ekstrawagancki i nieobliczalny dziedzic. Dziesięciu wynajętych w Tulonie ludzi od czarnej roboty, zaprezentowanych obecnej na miejscu świcie Sanguine jako grupa woźniców, już czekało na stosowne rozkazy w jadłodajni opodal Czarnego Klubu, oferującej niczym nieograniczony widok na tamtejszą przystań. To oni mieli zapewnić Abdelowi i jego siostrze dyskretną eskortę do rezydencji i chociaż Helwet nie miał najmniejszych podstaw do tego, by czuć jakieś obawy, profesjonalizm nakazywał mu zachowanie wszelkich środków ostrożności.

- Panie Barthez? - w progu pokoju zajmowanego przez Nathana stanął wiecznie poddenerwowany Guido Dumas, osobisty skarbnik Abdela Sanguine na czas wyprawy do Purgare - Czy znalazłby pan dla mnie chwilę? Chciałbym omówić środki bezpieczeństwa w stosunku do przewożonych przez nas funduszy. Zdaje pan sobie oczywiście sprawę, że to znaczące aktywa, prawda?

- Proszę wejść i się rozgościć, wasza miłość - zaproponował Helweta wskazując gościowi jedno z wolnych krzeseł. Dumas rozpogodził się nieco na dźwięk kurtuazyjnego powitania, bo chociaż w jego żyłach płynęła błękitnokrwista krew Sanguine, była dość rozcieńczona, by skarbnikowi nie przysługiwały obligatoryjne tytuły szlacheckie. Uprzejmość ze strony Bartheza sprawiła mu zatem oczywistą przyjemność, zgodnie z ukrytym zamiarem Helweta.

Mała scenka z Tulonu...

 
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-11-2019, 17:38   #37
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Pokład Anabelle, delta Rhone

Bastien Langlois złapał mocniej za reling, przykucnął przy nim śledząc czujnym wzrokiem raz zieloną gęstwę wyspy i piaszczystą plażę, raz zaś ciemny nurt wody dorzecza. Jakieś złe przeczucie narastało w nim z każdym uderzeniem serca, zmusiło włoski na karku mężczyzny do uniesienia się w górę pod wpływem lodowatego dreszczu.

Namacawszy lewą dłonią tkwiący w olstrze rewolwer, Frank przyciągnął stopą bliżej siebie myśliwską kuszę i przywiązany do niej zasobnik z bełtami. Instynkt samozachowawczy Bastiena wrzeszczał wniebogłosy, chociaż nic nie wskazywało na to, by nieruchomi ludzie na plaży stanowili dla Anabelle jakiekolwiek zagrożenie.

- Oczy nawet w dupie - syknął w kierunku Jeana-Pierre i Gastona - Coś mi tu śmierdzi.



Bastien ma bardzo wysoki poziom spostrzegawczości. Instinct 4+Perception 2 i do tego ekstra kostka za atut Sense Danger. Sięgam po siedem kostek i rzucam test o utajnionym poziomie trudności. Wyniki 2, 6, 1, 6, 6, 3, 5. Test niestety nieudany, lecz chociaż w normalnych okolicznościach triggery mają znaczenie jedynie przy udanym teście, tutaj zrobię wyjątek decydując, że utrwaliły myśliwego w przeświadczeniu, iż coś jest z tą wyspą i ludźmi na plaży bardzo nie w porządku...



Langlois nie zauważył niczego podejrzanego ani nad powierzchnią wody ani pod, ale ma bardzo złe przeczucia!
 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-11-2019, 20:35   #38
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Pokład Anabelle, delta Rhone

Ludzie widziani przez układ polerowanych soczewek, wydawali się stać na rzut kamieniem. Skromnie odziani biedacy nie mieli przy sobie nawet wiklinowych koszy. Stali w pokorze bez ruchu, jakby tylko czekając na drgnięcie palca któregoś z żołnierzy. Beztroski żart arystokraty i żołnierska chuć złota mogły pozbawić życia bezimiennych żywicieli Montpellier. A oni stali bez ruchu jakby posłuszni myślom panów z miasta i czekali na egzekucję.
Bez ruchu, kompletnie bez ruchu z wzrokiem utkwionym w niewidzialny punkt. Nieobecnym wzrokiem, bez myśli - uświadomił sobie Leon Thibaut. Ku swemu zdziwieniu zdał sobie sprawę, że już kiedyś widział podobne przypadki, ale to nie byli ludzie, tylko...drony.

- Kuzynie - rzekł odejmując lornetkę od oczu - Twój pierścień może jeszcze dziś zmienić właściciela. I dalej kontynuując już głośniej - kapitanie nie ruszają się i nie maja narzędzi. Widzieliście tu już coś takiego? - Wsunął lornetkę w wyciągniętą doń. - To mogą być drony, ale skoro się nam pokazali, to może być zasadzka.

Młody szlachcic uważnie obserwował pozostałe brzegi, szczególnie miejsca, gdzie ktoś mógłby się ukrywać. Znajomy wąż zwisał teraz z gałęzi, zaś Thibaut odruchowo szczelniej zawinął się szalem.

Kto odebrał od wynalazcy lornetkę?

 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-11-2019, 20:57   #39
 
Kargan's Avatar
 
Reputacja: 1 Kargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputację
Pokład Anabelle, delta Rhone

Leżąca nieruchomo na dachu kokpitu Angeline kątem oka zarejestrowała ruch na pokładzie i rozbiegających się na obie burty ochroniarzy. Nie spuszczając jednak wzroku z potencjalnego celu spokojnie oceniła odległość i ustawiła celownik biorąc pod uwagę, że łódź wciąż pośrednio zbliża się do stojących na brzegu. Oddychając spokojnie i miarowo naprowadziła muszkę na stojącego w środku grupy mężczyznę i zgrała przyrząd ze szczerbinką ustawioną na 100 yardów. Policzek dziewczyny przylegał ściśle do wypolerowanej i chłodnej kolby, a palec wskazujący delikatnie dotykał spustu.

- Cóż rozkaże wódz naszej wyprawy ? - rzuciła na tyle głośno by usłyszano ją w kokpicie - Wojsko czeka komendy łaskawy panie...


No właśnie - zakładam, że zauważyliśmy ich "trochę z przodu" więc płynąc rzeką będziemy ich w pewnej chwili mieć dokładnie na burcie (prawej lub lewej) w odległości, którą powinnam umieć oceniać. W końcu to nie amazonka i rzeka nie powinna mieć więcej niż 100 yardów szerokości a płyniemy zakładam środkiem...
 
Kargan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-11-2019, 21:59   #40
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Jadłodajnia w pobliżu Czarnego Klubu, Terres Putain, Tulon

Słońce mocno paliło szerokie portowe nabrzeże, na którym uwijali się pokrzykując głośno dokerzy. Na zacumowanych łodziach, małych stateczkach marynarze też w większości nie próżnowali. Dokonywali drobnych napraw, zwijali liny. Niektórzy mieli więcej szczęścia, byli zwolnieni z obowiazków. Nieliczni odpoczywali śpiąc na hamakach rozpostartcyh pod pokładami, grali w kości, albo pili w tawernach i łajdaczyli się z dziwkami. Okolica obfitowała we wszystko co mogło zaspokoić potrzeby morskich ludzi, jeśli miało się tylko w kieszeni parę dinarów.

Pod dziurawymi, potarganymi bryzą baldachimami tawerny Le Espadon serwowano głównie ryby, ale nie brakowało też bardziej kontynentalnego jadłospisu w przystępnych cenach. Nic więc też dziwnego, że podwoje jadłodajni były niemal zawsze pełne.

Dwóch, choć mocno opalonych blondynów w jadłodajni wyraźnie odcinało się na tle ogorzałego od słońca tłumu ciemnowłosych tubylców. Nie tylko zresztą to, odróżniało ich od większości. Nawet mniejszy z nich mógł z powodzeniem uchodzić za wysokiego i szerokiego w barach, ale większy jawił się już prawdziwym olbrzymem, a zwoje twardych mięśni jednoznacznie mogły umacniać w przekonaniu, że człowiek ten oparłby się nawet neolibijskiemu tankowi. Ich ubiór i oporządzenie jednoznacznie świadczyły, że parali się wojaczką i widać było, że w sprzęt musieli kiedyś zainwestować sporą sumę dinarów. Na mocno znoszonych i uszkodzonych, polimerowych pancerzach widać było prawdawne runy P.L.ZEI. Każdy miał przy boku broń palną i wyglądający na dobrej jakości oręż do walki wręcz.

Obaj siedzieli przy miskach pełnych cienko krojonej baraniny i warzyw, sarkając cicho w obcym języku.

- Kurwości Yuran. Nie wiem czyśmy dobrze zrobili, żeśmy się do tego obcego zaciągnęli...

- Jaki kurwa obcy Dragan, tośmy już przecie dla niego robili dwa razy. Płacił zawsze co do dinara... - uspokajał brata olbrzym.

- No wiesz, po naszemu nie gada, to obcy. A jeszcze paczaj, będziem z tym czornym robić, co w kącie siedzi. Bój się Koronapana, w jakich nam czasach Yuran przyszło żyć. Co innego jakiego czarnego pana na polowanie na kineta zabrać za dobrą monetę... Ale, żeby z nami czarny robił? Se tylko tak dumam.

- To żryj nie dumaj, bo ci zara sam miske opierdaczę. Kiszki jeszcze mi marsza grają.

- Odwal się od mojego żarcia. - obruszył się na poważnie Dragan, przysuwając jedzenie bliżej siebie: - Chesz to se zamów kolejną porcję, przecie na koszt Bartheza się stołujem tutaj.

Olbrzym zwany przez drugiego Yuranem popił wina rozcieńczonego wodą, otarł usta rękawem i głośno beknął. Nikt nie zwrócił uwagi na to zachowanie. To nie było miejsce gdzie stołowały się wyższe sfery. Polanie rozejrzeli się po ludziach z którymi będą pracować już za kilka godzin.

Tuzin ludzi gadał w różnych językach. Najgłośniej zachowywało się trzech południowców z Balkan. Żywo gestykulowali i wygladali jakby mieli się zaraz nawzajem pozabijać. Nic bardziej mylnego. Dragan dobrze już wiedział z bolesnego doświadczenia, że gdyby choć jednemu z nich włos spadł z głowy reszta utworzyłaby wspólny front przeciw nowemu wrogowi. Dwóch przybyszów z Borki cicho rozmawiało w częściowo zrozumiałym dla Polan języku, chyba głównie o ostatnich wydarzeniach w Justynianie, ale ani Dragan, ani Yuran nie przysłuchiwali im się z uwagą. Trzech Franków w ciszy i skupieniu konserwowało broń, zajadając się małżami. Nie można było zapomnieć o siedzącym z boku murzynie o rękach i twarzy pociętych rytualnymi bliznami. Ten obserwował tylko wszystko wokół z nieudawaną dumą ale i dziwnym smutkiem. Nikt jednak nie próbował nawet zagaić rozmowy z przybyszem z Afryki, choć Polanie byli niemal pewni, że każdy zachodził w głowę, co tu robił czarny.

- Ale powiem ci bracie, że nigdy bym nie myślał, że nas los tak daleko wygoni od Koronapanu. - filozoficznie stwierdził Yuran, co zdarzało mu się nieczęsto. Bracia równoczesnie sięgnęli po kubki i dopili je do dna. Nikt nie wiedział, czy to z tęsknoty za domem, czy z radości, że znaleźli się tak daleko.

Taka mała scenka rodzajowa z Tulonu.
 
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172