Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2019, 22:09   #134
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Hanah liczyła na chwilę wytchnienia. Myśli jej zdążyły już popłynąć w kierunku pomocy mieszkańcom Złotego Łanu. Jej towarzysze również zdawali się liczyć już na chwilę oddechu. Nagle znikąd ożył gruz i z korytarza ze schodami wypadł tłum. Zaskoczona kapłanka zerwała się z koca dopiero po kilku uderzeniach serca rozpoznała oznakowanie. Słowa jakie padły z ust przybyszów jednak nie zadowoliły. Ściągając brwi pewnie wystąpiła przed pozostałych pokazując znak Ilmatera.
Ostawcie agresję nieznajomi! Przybyłyśmy tu w celu rozwiązania sprawy mgły i koszmarności jakie tu się panoszyły! Niech was nie zwiedzie wygląd moich towarzyszy, ich serca nie są skażone złem! – zakrzyknęła wystawiając dłoń ze znakiem swojego boga aby mogli go wyraźnie zobaczyć.
W tym samym czasie Neff jęknął w duchu. Grupa uzbrojonych po zęby przybyłych, każących padać na kolana, zamiast uprzejmie się przywitać, nigdy nie oznaczała niczego dobrego. Gdy Dzierlatka zwróciła uwagę na siebie, elf poświęcił chwilę, by rozpocząć połączenie mentalne z towarzyszami.

Wyraz twarzy uskrzydlonego stężał.
To nie są negocjacje. Prawdy dojdziemy w ten czy inny sposób. – Głos mężczyzny był stanowczy i zimny. Kątem oka zaczęli dostrzegać, że postawa nowoprzybyłych zaczynała się zmieniać, jakby szykowali się do ataku lub czegoś podobnego.
Mistyk powiódł wzrokiem po zgromadzeniu, po czym podniósł ręce w pokojowym geście, tak by widoczna była jego ubrudzona ręka, pozbawiona dłoni. Gdy się odezwał, starał się brzmieć na bardzo zmęczonego.
Już dobrze. Zaprawdę nie ma potrzeby uważać nas za zagrożenie. Jak pewnie widzicie jesteśmy ranni i wyczerpani. Ledwie trzymamy się na nogach. Bylibyśmy wdzięczni za pomoc dobrzy ludzie.
Będziemy współpracować, możecie odłożyć broń. Proszę. – Hanah również uniosła obie dłonie aby upewnić przybyłych o swoich dobrych zamiarach. Wolała również wypowiedzieć się za wszystkich nim sytuacja obierze zły obrót.
Pelaios niespecjalnie się przejął gdy został nazwany “czarcim synem”. Nazywano go gorzej, a ci przynajmniej nie mijali się z prawdą. Byli jednak zdecydowanie wrogo nastawieni, a sądząc po symbolach, możliwe że i on powinien być wrogo nastawiony wobec nowoprzybyłych. Tiefling był jednak zdrowo zmęczony i zniechęcony. Nie miał sił by walczyć, chociaż czuł lekką irytację podyktowaną faktem, że chwilę po tym jak przyszło im uratować świat, ktoś odbiera im prawo do zasłużonego odpoczynku.
Diabelstwo po raz kolejny w życiu, schowało dumę w kieszeń i uśmiechnęło się łagodnie do ‘gości’. Korzystając z faktu, że Hanah i Neff przejęli inicjatywę, spokojnie, bez nerwów i agresywnych ruchów sięgnął do sakiewki, chowając w dłoni magiczną perłę.
Dagonet zmarszczył brwi. W przeciwieństwie do niektórych z awanturników, nazwanie go “czarcim psem” dotkliwie ugodziło w jego dumę. Wstał z ziemi, bez hełmu na głowie i bez broni w ręce, ściskając jedynie tarczę odwrócił się w stronę mówiącego do nich, skrzydlatego mężczyzny. Postawił tarczę na ziemi przed sobą, dumnie prezentując symbol słońca i opierając ręce na jej szczycie, rzekł:
Rycerz upada na kolana tylko przed bogami i swoim seniorem. Seniora nie mam, a anielskie skrzydła nie czynią was bóstwem. Jakem sługa boży, splugawił bym imię Lathandera, Pana Poranka, jeśli bym przed wami uklęknął – spojrzał na Hanah i widząc co chce uczynić, spróbował ją wesprzeć – I jeśli i wy nie chcecie sprowadzić na siebie gniewu bóstw, odłożycie broń, którą tak lekkomyślnie unieśliście na grupę pielgrzymów, przybyłych tu walczyć ze złem!
Cely przyglądała się całej sytuacji bez słowa, gotowa w razie potencjalnego ataku cisnąć ogniem w stronę przeciwników.
Skrzydlaty przytaknął nieznacznie na słowa Hanah wydając się być nawet zadowolonym z postawy jej oraz Neffa, lecz przemowa Dagoneta zaprzepaściła cały efekt. Wzrok aasimara przybrał surowego wyrazu, a od reszty jego kompanii można było wyczuć narastającą niechęć.
Gdyby bogowie troszczyli się o ten świat nie byłoby nas tutaj – skrzydlaty odparł Dagonetowi, po czym natychmiast wydał rozkaz. –Obezwładnić ich!
Zbrojni postąpili w ich stronę a czaromioci poczęli splatać czary. Płomienie okalające ostrze aasimara nabrały na intensywności. Rowena instynktownie cofnęła się, a Valfara wraz ze swymi towarzyszami zaczęła przygotowywać się do obrony.

Neff przeklął w duchu niekorzystny dla nich obrót spraw. Miał nadzieję, że gdyby wydali się bandą umęczonych sierot, mieliby większą szansę na ucieczkę lub nawet dogadanie się z tymi dziwakami. Bardzo chciał dowiedzieć się w jak dużym stopniu są oni w to wszystko wplątani, lecz w tym momencie przewaga była zdecydowanie po stronie liczniejszej i wypoczętej grupy, prawdopodobnie wprawionych w boju weteranów. Jego zasoby magii całkowicie się już wyczerpały i nie był w stanie nic zrobić, by wesprzeć teraz przyjaciół. Nie chciał korzystać jeszcze z rozmowy telepatycznej, zwłaszcza gdy jego umysł nie był już chroniony mocą pierścienia, lecz sytuacja nie mogła się chyba już bardziej pogorszyć. Zwrócił się więc bezgłośnie do towarzyszy.
“Lisie, chyba będziemy musieli stąd zniknąć. Jesteś może w stanie zasłonić ich pole widzenia swoją wrodzoną magią?” – zaproponował mistyk, przypominając sobie że kiedyś czytał o mocach, które przebudzały w sobie diabelstwa.

”Mogę, ale co potem? Pamiętasz? Tylko sześć osób Neff…” – odpowiedział mentalnie do psionika szykując się do podjęcia działania. Myśl zdradzała niepewność.
”Gdy tylko stracą nas z oczu wszyscy niech staną tuż przy Lisie! Potem… się zobaczy” – było jedynym co na ten moment przyszło elfowi do głowy. Kolejnym co zrobił było zrezygnowanie z rozszerzonej telepatii, by skupić się na jego dyscyplinie związanej z ciemnością. Przez moment jego rękę przeszyło nieprzyjemne ukłucie, gdy mimowolnie przypomniał sobie o mrocznej energii, która jeszcze nie tak dawno go opętała. Zwrócił się już tylko do diabelstwa.
“Ty, Iskierka i Żongl… Zaszir na pewno nie możecie dać się złapać. Widzisz przecież, że Ci tutaj wyglądają raczej na takich, którzy osądzają innych po wyglądzie.”
Pelaios postąpił krok do przodu by stanąć pomiędzy swoimi towarzyszami.
Złapcie się mnie – powiedział głośniej. – Szybko!
Sam chwycił stojącą z przodu Hanah za bark oraz drugą rękę oparł o Dagoneta. Poczekał chwilę, aż drużynnicy chwycą się go, lub siebie wzajemnie… sam nie wiedział do końca jak ta perła ma działać. To już nie było ważne. Pozostało modlić się do Waukeen… i przeprosić w duchu tych których zostawia.
Zgniótł perłę w dłoni.
Zaklinaczka odruchowo, bez zastanowienia złapała najbliższego ze swych towarzyszy, który chwycił się trzymającego perłę diablęcia.
Hanah już była gotowa do walki kiedy jej umysł zasypały nowe informacje, a zaraz potem tiefling złapał ją za rękę. Spojrzała się tylko w jego kierunku zdziwiona.
Neff podszedł do zebranych, łapiąc Lisa za ramię. Starał się jednak również bacznie obserwować otoczenie, na wypadek, gdyby komuś nie udało się dołączyć do nich na czas.
 
Asderuki jest offline