22-11-2019, 12:13
|
#171 |
| - Ani mi się kurwa, waż! Stać w miejscu na Sigmara, bo wrócę jako trup i wbiję ci łeb w dupę tak głęboko, że zdechniesz od smrodu własnego gówna!- warknął Karl na wieśniaka, jednocześnie kierując sztych pałasza prosto pod jego nos. Jednak rzezimieszek widział, co się święci i panika, która zaczęła ogarniać kmiotków nie była nieuzasadniona. Za bramą jednak pozostał ktoś, kto mógł przechylić szalę w tej walce. Karl nie miał wielkiego wyboru.
Uderzył konia ostrogami w bok, aż ten zatańczył na zadnich kopytach po czym gwałtownie ruszył przez bramę prosto w mrok, w ciżbę nieumarłych których desperacko odpierali Leto i pozostali Morryci. Spokojnie odliczał odległość taktem końskich kopyt, zamierzając pochylić się w siodle, złapać wąską kibić czarodziejki, następnie gwałtownym skrętem konia władować ją na kulbakę i korzystając wciąż z tempa wierzchowca pognać w stronę bramy.
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est |
| |