Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2019, 19:21   #89
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Zagubiony, a wyczekiwany post Aiko

10 Ianuarius, świątynia Boga-Imperatora na Błysku

Niewidoczni chórzyści śpiewali przez całą okrętową dobę wymieniając się co dwanaście godzin, siedem dni w tygodniu. Bellita wiedziała, że było ich trzystu trzydziestu ośmiu i że najmłodszy miał zaledwie pięć lat, a najstarszy sto dwadzieścia osiem. Kiedy jeden z nich umierał, zastępował go kolejny, najczęściej związany krwią ze zmarłym i traktujący swoją pracę jako prawdziwie uświęcony obowiązek i zaszczyt, dziedziczony z ojca na syna i z matki na córkę.

Wyśpiewywane anielskimi głosami psalmy niosły się pod wysoko sklepioną nawę świątyni, tonącą w wiecznym półmroku. Obwieszone kadzidłami serwoczaszki unosiły się w powietrzu pomiędzy masywnymi filarami świątyni wypełniając jej wnętrze oddziaływującym na zmysły aromatem spalanych proszków. Obrazy przedstawiające świętych i błogosławionych Imperium przykuwały oczy bogactwem szczegółów, ale największą uwagę skupiał na sobie ołtarz. Usytuowana w jego środku pozłacana figura Boga-Imperatora spoglądała z wysokości piedestału na rzędy ław i klęczników, flankowana z obu stron nieco mniejszymi posągami przedstawiającymi świętych Drususa i Angevina. Ów majestatyczny widok niezmiennie wywierał porażające wrażenie na wiernych i przyprawiał wielu z nich o szczere łzy zachwytu.

Bellita nie dostrzegała tak wielu prozaicznych detali swego otoczenia jak zwyczajni śmiertelnicy, ale potrafiła w zamian sycić się kojącą aurą promieniującą od ołtarza. Lubiła przychodzić w to miejsce w czasie pomiędzy nabożeństwami, kiedy wnętrze świątyni przemierzały niewielkie grupki rozmodlonych załogantów, a tłok nie doskwierał astropatce tak bardzo jak podczas mszy. W trakcie tych bardziej prywatnych wizyt przed ołtarzem Bellita mogła oddać się nie tylko modlitwie, ale i uspokajającej zmysły medytacji. Czuła w tym miejscu obecność Boga i świadomość ta przynosiła jej spokój, zwłaszcza przed niosącą zrozumiały niepokój podróżą w Osnowie.

Bellita odczuwała skrywany strach za każdym razem, kiedy jej okręt zagłębiał się w Morze Dusz. Wszyscy zwyczajni ludzie podróżujący poprzez Immaterium odczuwali w trakcie lotu mniejszy lub większy dyskomfort, uzależniony od ich predyspozycji psychicznych oraz głębokości wiary, czasami ograniczający się do lekkiej migreny lub napadów irracjonalnego niepokoju, czasami objawiany koszmarnymi snami bądź atakami ślepej agresji. Ludzie obdarzeni darem psioniki doświadczali efektów ubocznych transferu niewspółmiernie mocniej, ponieważ lot poprzez Osnowę rzucał ich w samo jądro mocy stanowiącej fundamenty ich talentu. A także stawiał eteryczną twarzą w twarz z tym, co egzystowało po przeciwnej stronie Zasłony. Zwykli przesądni załoganci zdawali sobie sprawę z tego, że w Osnowie czają się drapieżcy, ale tylko ludzie pokroju Bellity czy Alecto w pełni zdawali sobie sprawę z ich przyprawiającej o obłęd prawdziwej natury.

Chór dokończył łagodne zwrotki hymnu wychwalającego miłosierdzie Pana Złotego Tronu, przeszedł płynnie do kolejnego utworu. Zasłuchana w harmonijne dźwięki Bellita drgnęła, kiedy nad jej głową przeleciała świecąca czerwonymi diodami sensorów serwoczaszka. Noszony na lewym nadgarstku mechaniczny chronometr szczęknął cicho wieszcząc wybicie pełnej godziny i kobieta pozwoliła sobie na melancholijne westchnięcie. Siedziała na piętrze świątyni, w loży przeznaczonej dla wysokich rangą dygnitarzy oddających się modłom daleko od gniotącego się na posadzce pospólstwa. Całkowicie opustoszała o tym czasie loża zapewniała Bellicie namiastkę poczucia prywatności, chociaż nie mogła w tym względzie rywalizować z intymnością pomieszczeń pokładowego Chóru. Było tu… odrobinę ciszej niż w części dolnej, gdzie architekt zadbał o to by lud słyszał dokładnie słowa ich Pana. Nie była to jej kajuta, w której panował spokój, ale… potrzebowała tej chwili w obliczu Imperatora… choćby jej namiastki. Zadrżała słysząc kolejny wysoki ton.

Astropatka wyjęła z kieszeni swych obszernych szat drewniane pudełko z rzeźbionym wieczkiem, otworzyła je wprawnymi ruchami, wyciągnęła ze środka talię siedemdziesięciu ośmiu kart wykonanych z cieniutkiego psychoaktywnego materiału, który delikatnie mrowił opuszki jej palców. Imperialny Tarot, instrument woli Boga i źródło natchnienia dla biegłych w sztuce wieszczenia z kart teomantów.

Przetasowała talię ruchami zdradzającymi wieloletnią praktykę, a potem położyła ją rewersami ku górze. Ujmując pierwszą z wierzchu kartę zawahała się na ułamek chwili, po czym położyła ją na pulpicie modlitewnej ławy. Na nieprzezroczystej mlecznej powierzchni karty zmaterializował się powoli kształt, który przyjął postać stojącego na mównicy oratora w uniformie gwiezdnej floty.

Mówca w oficerskim mundurze. Osnowa znów zaczęła układać się w dobrze jej znany kształt, wywołując na jej twarzy rzadko spotykany uśmiech. Postać mężczyzny spoglądała na psioniczkę, jakby go odwzajemniała. Obietnica podróży w nowe nieznane miejsce, pełna tajemnic i nieznanych dotąd doświadczeń. Druga karta spoczęła na pulpicie ponad pierwszą, przybierając znajomy kształt Widzącego. Postać adepta pochylała się nad podobną do tej talią. Ku radości Bellity nie objawiła się obrócona do góry nogami, co wlało w serce kobiety jakże pożądaną otuchę. Pomyślna podróż, z dala od niebezpieczeństw Osnowy, pod opieką miłosiernego Boga. Wytchnienie od drapieżców przemierzających Morze Dusz, bezpieczna przystań po przeciwnej stronie.

Po trzecią kartę sięgnęła szybciej, już bez wahania. Tytan. Ogromna wojenna machina zdawała się przeszywać ją bezimiennym spojrzeniem płynącym zza opancerzonych wizjerów człekokształtnej głowy. Wielka siła… konsekwencja… cierpliwość. Bellita zmarszczyła czoło próbując przypomnieć sobie wszystkie znaczenia tej karty, po czym sięgnęła po czwartą, ostatnią w cyklu wieszczenia. Przez chwilę trzymała ją w dłoni zwróconą awersem ku posadzce loży, potem powolnym gestem odwróciła i położyła ponad Tytanem.

Immaterium… na szczęście odwrócone, acz nadal niepokojące. Lubiła tą kartę. Oznaczała nieprzewidywalność kosmosu, jego… cudowną chaotyczność, w której Imperator wytyczał swe szlaki. Oznaczała błędy… niespodziewane. Jednak odwrócona. Mogła oznaczać odpowiednie decyzje acz podjęte nieświadomie. Powoli gładziła kartę Tytana i towarzyszące jej Immaterium.

Astropatka pogładziła opuszkami palców powierzchnie trzeciej i czwartej karty próbując zgłębić szóstym zmysłem ich tajemniczą symbiozę, a potem mimowolnie drgnęła wyczuwając za sobą czyjąś obecność.

- Przepraszam za najście – powiedział uprzejmym tonem Christo Barca, stojący w progu świątynnej loży – Jeśli jej magnificencja nie ma nic przeciwko, byłbym niezmiernie wdzięczny za poświęcenie mi chwili uwagi.

Bellita odwróciła w kierunku seneszala głowę, ujrzała w swym umyśle jego widmową sylwetkę, obrysowaną konturami silnej aury, promieniującą życiową energią.

Białe pozostałości po tym co dawniej było oczami astropatki nieśpiesznie przesunęły się po sylwetce mężczyzny, nie mogła nie dostrzec jego czarnego płaszcza ani kaptura, który w wyrazie szacunku zsunął z głowy siadając na ławie tuż obok mentatki.

- Nie śmiałabym odmówić naszemu seneszalowi - odpowiedziała szeptem, po czym opuściła wzrok na talię, wiedząc iż większość osób nie lubiła być przez nią obserwowana.

- Sprowadza mnie specyficzna prośba, magnificencjo - wyznał seneszal - Po pomyślnym przylocie do jakiegokolwiek punktu przejściowego chciałbym prosić o wysłanie pilnej astropatycznej wiadomości o wysokim stopniu poufności.

Bellita nic nie odrzekła, ale spojrzała na Christo swymi niewidomymi oczami.

- To przekaz na ręce konsuliusza Domu Modarów, list kondolencyjny połączony z informacją o zwłokach, które chcemy przekazać w ich posiadanie. Pozwoliłem sobie skomponować wstępną treść...

Seneszal wyciągnął z kieszeni płaszcza niewielki elektronotes i zaczął czytać przyciszonym głosem treść swej żałobnej wiadomości.
 
Ketharian jest teraz online