Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2019, 21:59   #40
8art
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Jadłodajnia w pobliżu Czarnego Klubu, Terres Putain, Tulon

Słońce mocno paliło szerokie portowe nabrzeże, na którym uwijali się pokrzykując głośno dokerzy. Na zacumowanych łodziach, małych stateczkach marynarze też w większości nie próżnowali. Dokonywali drobnych napraw, zwijali liny. Niektórzy mieli więcej szczęścia, byli zwolnieni z obowiazków. Nieliczni odpoczywali śpiąc na hamakach rozpostartcyh pod pokładami, grali w kości, albo pili w tawernach i łajdaczyli się z dziwkami. Okolica obfitowała we wszystko co mogło zaspokoić potrzeby morskich ludzi, jeśli miało się tylko w kieszeni parę dinarów.

Pod dziurawymi, potarganymi bryzą baldachimami tawerny Le Espadon serwowano głównie ryby, ale nie brakowało też bardziej kontynentalnego jadłospisu w przystępnych cenach. Nic więc też dziwnego, że podwoje jadłodajni były niemal zawsze pełne.

Dwóch, choć mocno opalonych blondynów w jadłodajni wyraźnie odcinało się na tle ogorzałego od słońca tłumu ciemnowłosych tubylców. Nie tylko zresztą to, odróżniało ich od większości. Nawet mniejszy z nich mógł z powodzeniem uchodzić za wysokiego i szerokiego w barach, ale większy jawił się już prawdziwym olbrzymem, a zwoje twardych mięśni jednoznacznie mogły umacniać w przekonaniu, że człowiek ten oparłby się nawet neolibijskiemu tankowi. Ich ubiór i oporządzenie jednoznacznie świadczyły, że parali się wojaczką i widać było, że w sprzęt musieli kiedyś zainwestować sporą sumę dinarów. Na mocno znoszonych i uszkodzonych, polimerowych pancerzach widać było prawdawne runy P.L.ZEI. Każdy miał przy boku broń palną i wyglądający na dobrej jakości oręż do walki wręcz.

Obaj siedzieli przy miskach pełnych cienko krojonej baraniny i warzyw, sarkając cicho w obcym języku.

- Kurwości Yuran. Nie wiem czyśmy dobrze zrobili, żeśmy się do tego obcego zaciągnęli...

- Jaki kurwa obcy Dragan, tośmy już przecie dla niego robili dwa razy. Płacił zawsze co do dinara... - uspokajał brata olbrzym.

- No wiesz, po naszemu nie gada, to obcy. A jeszcze paczaj, będziem z tym czornym robić, co w kącie siedzi. Bój się Koronapana, w jakich nam czasach Yuran przyszło żyć. Co innego jakiego czarnego pana na polowanie na kineta zabrać za dobrą monetę... Ale, żeby z nami czarny robił? Se tylko tak dumam.

- To żryj nie dumaj, bo ci zara sam miske opierdaczę. Kiszki jeszcze mi marsza grają.

- Odwal się od mojego żarcia. - obruszył się na poważnie Dragan, przysuwając jedzenie bliżej siebie: - Chesz to se zamów kolejną porcję, przecie na koszt Bartheza się stołujem tutaj.

Olbrzym zwany przez drugiego Yuranem popił wina rozcieńczonego wodą, otarł usta rękawem i głośno beknął. Nikt nie zwrócił uwagi na to zachowanie. To nie było miejsce gdzie stołowały się wyższe sfery. Polanie rozejrzeli się po ludziach z którymi będą pracować już za kilka godzin.

Tuzin ludzi gadał w różnych językach. Najgłośniej zachowywało się trzech południowców z Balkan. Żywo gestykulowali i wygladali jakby mieli się zaraz nawzajem pozabijać. Nic bardziej mylnego. Dragan dobrze już wiedział z bolesnego doświadczenia, że gdyby choć jednemu z nich włos spadł z głowy reszta utworzyłaby wspólny front przeciw nowemu wrogowi. Dwóch przybyszów z Borki cicho rozmawiało w częściowo zrozumiałym dla Polan języku, chyba głównie o ostatnich wydarzeniach w Justynianie, ale ani Dragan, ani Yuran nie przysłuchiwali im się z uwagą. Trzech Franków w ciszy i skupieniu konserwowało broń, zajadając się małżami. Nie można było zapomnieć o siedzącym z boku murzynie o rękach i twarzy pociętych rytualnymi bliznami. Ten obserwował tylko wszystko wokół z nieudawaną dumą ale i dziwnym smutkiem. Nikt jednak nie próbował nawet zagaić rozmowy z przybyszem z Afryki, choć Polanie byli niemal pewni, że każdy zachodził w głowę, co tu robił czarny.

- Ale powiem ci bracie, że nigdy bym nie myślał, że nas los tak daleko wygoni od Koronapanu. - filozoficznie stwierdził Yuran, co zdarzało mu się nieczęsto. Bracia równoczesnie sięgnęli po kubki i dopili je do dna. Nikt nie wiedział, czy to z tęsknoty za domem, czy z radości, że znaleźli się tak daleko.

Taka mała scenka rodzajowa z Tulonu.
 
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem