Zbyszek ruszył w stronę ściany budynku, z której mógł walić odłamkowymi w czekistów i drony. Granatniki odłamkowe miały niemalże magiczną moc, nie zawsze musiały być całkiem celne. Natomiast na przebicie się tam gdzie trzeba, musiała mu starczyć spluwa i pięści, na szczęście te ciągle ruszały się całkiem sprawnie.
- Fakt, chuj wie, ale jak jebnie, to jak zacier od zapałki. - Rzucił Kowalik pocieszająco. Problem był taki, że to akurat mogło jebnąć w górę, na boki, albo implodować przez przestrzeń i czas. Zdawało się, że jeśli idzie o pył, to wszyscy byli w czarciej dupie.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |