22-11-2019, 09:02 | #191 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Wiaderny wzruszył tylko ramionami na pytanie Kowalika. Nie miał pojęcia czym jest masa krytyczna. Skupił się na tym, na czym się znał.
__________________ |
22-11-2019, 16:34 | #192 |
Reputacja: 1 | Kocur - To ją zlikwidujmy!!! - wrzasnął w komunikator, jednocześnie odstrzeliwując łeb jednego wroga, co zachowywał się jakby miał lagi. - Kocięba, stawiam na maga co poszedł za daleko i mu się portal sypie! Połowa jego ludzi wymieniła broń na coś cięższego, sam pozostał ze swoim podpiętym karabinkiem, dla lepszej mobilności. Wdarł się po schodach na piętro, wraz z dwoma komandosami czyszcząc je z nielicznych wrogów. Padł na ziemię, kiedy blisko nich wybuchł granat. Strzelał dalej. Mieli świetny widok, już rozkładali LKM na pozycji, Kocur mógł z góry lepiej dowodzić odbijaniem tej hali. Po stracie pojazdu nie miał czego szukać na zewnątrz, skupił się na czyszczeniu budynku.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |
22-11-2019, 17:57 | #193 |
Reputacja: 1 | Z ziemi nijak nie było czystego strzału na czołg, a żaden z jego pojazdów nie był nawet w przybliżeniu na tyle opancerzony by pozwolić sobie na wskoczenie pod ostrzał.
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki! |
22-11-2019, 18:50 | #194 |
Reputacja: 1 | Sytuacja gwałtownie nabierała tempa. SOGowcy i Komandosi ruszyli do dalszego, wariackiego szturmu. Prosto przez obszerne palce-parkingi gęsto ostrzeliwane z budynków i czołgu. Ich własne pojazdy i koledzy z dawnego sklepu oraz budynków za Kumielą dawali im huraganową osłonę ogniową. Na pustych placach dymiło jak we mgle - nacierający zużyli chyba cały zapas granatów dymnych. O dziwo, nikt nie zginął. Czekiści broniący tych mniejszych struktur walili Panu Bogu w okno, albo uszkadzali asfalt/betonówkę. W odpowiedzi ku nim szły serie z kaemów, precyzyjnie wymierzone kule z broni wyborowej... oraz odłamkowo-burzące pociski z ponad stumilimetrowych armat Abramsa i Leoparda. Trzy mniejsze struktury bardziej na lewo od kierunku natarcia (czyli na północ) oraz ogród/pawilon na zapleczu dawnego sklepu PSB "Mrówka" praktycznie się posypały od tych eksplozji. W ziejące dziury szły granaty - ręczne od nacierających piechurów bądź kontaktowe wyplute z Mark 19 jednego ze Strykerów. Dwa mniejsze budynki i ogród były praktycznie zmiecione. Trzeci, nieco większy, był mocno dojebany - i zaraz wysprzątany oraz obsadzony przez ludzi z CIA. Ale ten naprzeciwko dawnego sklepu DDD twardo się bronił. Komandosi i SOGiści wdarli się do środka, nie żałując granatów. Wewnątrz były doborowe czekistowskie zombie-cyborgi. Dwóch krasnoludów w lekkich pancerzach - jeden ze strzelbą T-250 z nabitym bagnetem, drugi z jakimś cholernym toporem i rewolwerem Warhawk. Zabili dwóch z SOG - jednego najpierw na bagnet nadziali a potem zmietli z przyłożenia wystrzałem ze strzelby, drugi skonał podobnie, najpierw z toporem w klacie, a potem odstrzelony Warhawkiem. Zaraz potem obydwu "berzerkerów" spruto z broni automatycznej. Potem było niewiele lepiej. Trzech nakokszonych trolli w ciężkich pancerzach, zaporowo siepiących z pistoletów maszynowych i idących korytarzami prosto na "szturmujących" (bo kto tu kogo szturmował?). Sytuacja byłaby słaba, gdyby nie wykorzystanie kilku granatników i erpegów. Dopiero one powstrzymały koksów. Wyższe piętro zajmowała siódemka ciężkozbrojnych orków na oślep ostrzeliwujących się karabinami M23. Z nimi poszło łatwiej - dwa pociski czołgowe HE 120 i 140mm w piętro, garść flashbangów i wejście. Szybka identyfikacja celów, precyzyjne serie w łby, po kolejnej serii na "trupa" - double tap, bo z tymi cholernymi cyberami nigdy nie wiadomo było. Był też elfi snajper, naćpany po uszy Cramem, w najlżejszym pancerzu (w zasadzie kamuflażu ze słabymi włóknami balistycznymi), za to z wired reflexes i wzmacnianymi rękoma oraz barkami. Snajper. Trochę namieszał, pakując ciężkie naboje ze swojego SM-3. Cholerny gołębiarz. Dorwali go na tym, co zostało ze "strychu" tej struktury. Był gotów, albo miał tak zajebiście szybką reakcję, że to było bez znaczenia. Jego pistolet Security 500 kładł dość zapory ogniowej, plus granaty, by uniemożliwiać podejście... ale wystawiły go snajperowi, "Johnny'emu" z grupy Beboka. Rozpukł mu glacę. Budynek wzięty. Zmusiło to wrogiego T-90UM do działania. Wyjechał spośród budynków, skupiając zaporowy ogień na wschodniej stronie zdobytej struktury, a z armaty przyjebał prosto w poddasze starego bloku za Kumielą - tam, gdzie był "Johnny". Snajper nie miał szans. Oko za oko. Zaraz za czołgiem cała chmara dronów bojowych i kolejnych czekistów. Masa granatów dymnych, w tym z wyrzutników te-dziewięćdziesiątki. Parli na budynki ledwo co zajęte przez SOG i JWK. Kontr-szturm. Wozy z grupy Beboka zajęły nowe pozycje, korzystając z tego, że wróg był zajęty. Dron zwiadowczy nie wskazywał na żadne zagrożenia przeciwlotnicze/antydronowe ponad "zwyczajne" uzbrojenie w łapach czekistów - i wukaem Kord na T-90, zdolny do ograniczonej walki p.lot. W międzyczasie szersze siły Sprzymierzonych wdzierały się do kolejnych hal, łamiąc resztki zewnętrznego pierścienia obrony kompleksu. Na południu zaś, na Zatorzu/Nowym Polu... Nieciekawie. Zaporowy ogień osobistej broni palnej i trzech em-sześćdziesiątek nie wystarczył. VDV skupiło tam natarcie swoich pojazdów, w tym helikopterów szturmowych. Huraganowy ogień z działek automatycznych i minigunów, poparty rojem niekierowanych rakiet typu FFAR oraz pociskami odłamkowo-burzącymi z moździerzy 120mm, osłonięty chmurą dymu i dipoli, był nie do skontrowania. Drugi M113 był już płonącym wrakiem, wkrótce dołączył doń jeden ze Strykerów. Drugi musiał się wycofać wraz z tymi, którzy ocalali ze zmotoryzowanego odwodu Lubomirskiego. A na dachu WORDa desantowały już błękitne berety z drugiego Hipa oraz z Hinda. Ktokolwiek z obrońców wciąż tam żył, miał przesrane. Wkrótce VDV miało ruszyć w górę Skrzydlatej i dotrzeć do skrzyżowania z Kilińskiego i Lotniczą... SITREP Żeby było przejrzyściej, będę nanosić na mapy tylko zmiany względem poprzednich. Niebieskie gromy - miejsca gdzie toczą się walki Sprzymierzonych z CzK. N. sprej - dwa nowe budynki zajęte przez SOG i JWK. N. iksy - miejscówy rozwalone ogniem. Czerwony iks z czarną kropką - miejsce trafienia pocisku HE 125mm z działa T-90UM, gdzie skonał "Johnny" z grupy Beboka. Różnokolorowe kropki - te same pojazdy, co przedtem, jeno pozycje inne. MANTISS II jest przy płd.zach. narożniku budynku DDD, STAR 1444 przy płn.zach., a Hummer wciąż na ulicy Fabrycznej. Pomarańczowy sprej wokół czerwonej kropki - wraże kontrnatarcie i T-90UM. Straty Ne liczę już masowych strat w ludziach po obydwu stronach, zrobię podsumowanie na koniec tej fazy operacji. Sprzymierzeni - M113A2 (km M60) - Jeden M1126A2 Stryker (M60) - KIA: załogi pojazdów, 11 piechurów AW z grupy odwodowej oraz 3 operatorów SOG (w tym "Johnny" od Beboka) i 3 komandosów JWK z grupy szturmowej. Czarna Kompania - Elfi Snajper z Ranger Arms SM-3 - Dwóch krasnoludzkich berzerków (pierwszy - topór + Ruger Warhawk; drugi - Defiance T-250 + bagnet) - Trzy trolle-czołgi (z Sanderami TMP) - Siedem cyber-orków (z Coltami M23) Nieprzyjacielskie kontrnatarcie Między innymi drony: - 3x Doberman (2x standard, 1x Sniper) - Sundowner (wersja Assist) - Steel Lynx - Guardian - DrugMule - RoboDoc
__________________ Dorosłość to ściema dla dzieci. Ostatnio edytowane przez Micas : 23-11-2019 o 10:45. Powód: Johnny. |
23-11-2019, 00:04 | #195 |
Reputacja: 1 | Zbyszek ruszył w stronę ściany budynku, z której mógł walić odłamkowymi w czekistów i drony. Granatniki odłamkowe miały niemalże magiczną moc, nie zawsze musiały być całkiem celne. Natomiast na przebicie się tam gdzie trzeba, musiała mu starczyć spluwa i pięści, na szczęście te ciągle ruszały się całkiem sprawnie. - Fakt, chuj wie, ale jak jebnie, to jak zacier od zapałki. - Rzucił Kowalik pocieszająco. Problem był taki, że to akurat mogło jebnąć w górę, na boki, albo implodować przez przestrzeń i czas. Zdawało się, że jeśli idzie o pył, to wszyscy byli w czarciej dupie.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
23-11-2019, 07:40 | #196 |
Reputacja: 1 | Jeszcze chwila i .... jazda.
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki! Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 23-11-2019 o 07:42. |
23-11-2019, 09:03 | #197 |
Reputacja: 1 | Kocur Komandosi przeskoczyli odkrytą przestrzeń i przytulili się di ściany budynku. To był ten z niebieskim dachem, jeszcze nie zajęty. Sytuacja była coraz gorsza, Kocur wiedział o tym cholernym czołgu i jego obstawie. Jego plan zakładał jak najszybsze zajęcie budynku, dzięki czemu komandosi mieliby dobrą pozycję na wyście na jego tyły. Z broni ręcznej nic mu nie zrobią, ale obstawa znajdzie się pod ostrzałem z każdego możliwego kierunku. Do zdobycia zostanie jeszcze jedna duża hala. Kocur skupia się na czyszczeniu budynków, na otwartej przestrzeni nie ma czego szukać. Pomijając kilku bardziej skoordynowanych przeciwników (modele deluxe) była to po prostu rzeźnia marionetek, które jedynie opóźniały natarcie.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |
23-11-2019, 14:36 | #198 |
Reputacja: 1 | Rysiu nie miał aż takich rąk pełnych roboty jak pozostali. Ale roboty trochę było. Zwykli piechociarze co i rusz próbowali jakoś podejść pod pojazdy Powstańców i Komandosów. Wojacy sprawnie odpierali te natarcia a antyczny AK wciąż sobie radził, w końcu stary karabinowy nabój z koszmarnym kopnięciem był w stanie przebić się przez lżejsze kamizelki. Nie dochodziło jednak do starć bezpośrednich więc "była-magiczna" trójrurka się nie odezwała, a rewolwer odzywał się sporadycznie, kiedy magazynek karabinu okazywał się pusty, a wróg wymagał wykończenia "ostatnim szczałem". Wraz z oddziałkiem pozostawał wciąż w obstawie "eskadry" pojazdów. Kiedy te tylko przystąpiły do przekraczania placu, poprowadził oddziałek między skąpymi osłonami gotów sprzątnąć każdego niemilca lub marudera który gdzieś się schował po natarciu szturmującej kompleks piechoty. |
23-11-2019, 14:38 | #199 |
Reputacja: 1 | Bitwa o Elbląg wchodziła chyba w szczytowy, kulminacyjny moment. Wszędzie na południowej stronie miasta terkotała broń maszynowa i wizgały kule, huczały pękające granaty, syczał dym z granatów i kopcących flar, raz po raz ryczały pociski o napędzie rakietowym i grzmiały armaty, warczały silniki poajzdów. Na Zatorzu dochodził jeszcze ogłuszający łomot wielu rotorów śmigłowców. [media]http://www.youtube.com/watch?v=ArRCm6U0234[/media] Odpowiednio dobrana orkiestra. Ważyły się bowiem losy operacji elbląskiej z jednej, a Czarnej Kompanii i Czerwonych Magów z drugiej strony barykady. WORD był skończony. Cała obrona się posypała. Odwodowy oddział był jedynym, który jakoś trzymał fason podczas odwrotu, osłaniany przez kaem Strykera i autodziałko Wiesela, oraz chyba wszystkie petardy dymne jakimi oddział dysponował. A ku nim huraganowy ogień z działek i minigunów śmigłowców. Długo to nie trwało, jeden z nieprzyjacielskich Havoców Mi-28 zaryzykował bliższe podejście i szturm. Stryker został zniszczony dwoma ppk Ataka, Wiesel gęsto spruty pociskami AP 30mm zamilkł (i niedługo potem dostał jeszcze profilaktycznym erpegiem „na twarz”, by nikt nie myślał o ściągnięciu i naprawie). Gęste salwy rakiet z dwóch wyrzutni S-8 dosłownie zmasakrowały wycofujących się żołnierzy. Resztki pierzchły gdzie tylko mogły... ale się odgryzły. Piloci Havoca byli zbyt pewni siebie. To dostali dwoma erpegami w ryj. Płonący śmigłowiec roztrzaskał się na jakimś domu po wschodniej stronie ulicy i eksplodował. Wprawdzie odwód Lubomirskiego i obrońcy Zatorza oraz Nowego Pola drogo sprzedali swą skórę, to jednak zostali rozbici. Niedobitki wycofywały się w głąb miasta lub zaległy, albo broniąc się do ostatniego, albo licząc na pominięcie. Lepiej szło w Elzamie. Dużo lepiej. Sprzymierzeni wdarli się już do dawnego PSB i miejsca gdzie dawno temu był klub „Kazamaty” - serca wrażejskiej obrony. W pozostałych wielkich budowlach i halach działy się natomiast dantejskie sceny – szczególnie dla pechowych obrońców. Zlokalizowano tam ostatnie składy zaopatrzenia, nieliczne parki maszynowe (same reperowane bądź cywilne pojazdy), suplementarne maszynerie i kompleksy urządzeń pozostających w ramach Projektu Veselago, „werbunku” do Czarnej Kompanii, a także – co ciekawe – nanofaby. Dowództwo zastanawiało się skąd w rękach wroga AK-147 i inny sprzęt z nanitów. I to stabilny, nie majacy zamiaru zamordować użytkownika, tylko wrogów użytkownika. Przez ostatnie kilka godzin te cholerstwa były istnym utrapieniem – AK-147, AKS-147 i inne syfy trza było szybko eliminować granatami napalmowymi, co tylko sprawiało więcej problemów i opóźniało „utylizację” innego gwoździa ruskiego programu, sprzętu z czarciego pyłu. Więc w trakcie walk o hale priorytetowo identyfikowano i eliminowano nanobroń i nanofaby, zanim się to cholerstwo mogło przekształcić w nanoroje i zeżreć wszystkich „Good Guys”. A, że używano do tego celu napalmu, białego fosforu i termitu, coś się przy okazji musiało podpalić. I wybuchnąć. I zacząć robić całą reakcję łańcuchową – sztorm płomieni, eksplozji, magicznego czegośtam i zdychająco-szalejacych nanitów wyzwolił istne Pandemonium. Sprzymierzeni ledwo zdołali przerwać natarcie i zwiać z hal. Byli bliżej wyjścia. Obrońcy nie mieli takiego szczęścia – tym bardziej, że cała ta sytuacja tylko przyspieszyła i zmasowała rozpad ich czarciopyłowego sprzętu. Ze śmiertelnym dla użytkowników skutkiem. W kilkanaście minut sytuacja w Elzamie stała się... dziwna. Większość hal i budynków stała, ale w środku jeszcze szalały pożary i całe mgły czarciego pyłu. Natężenie walk spadło więcej jak o trzy czwarte. Dopiero po dłuższej chwili Armia Wyzwoleńcza kontynuowała natarcie, pchając się między halami na przepastny parking. Profilaktycznie gęsto ostrzelano z dużych kalibrów kontenery i dawne stragany targowiska pod niebieskim zadaszeniem. Z białego budynku na środku parkingu posypały się kule – tam wciąż siedzieli aktywni i nieruszeni obrońcy. Więc AW raz jeszcze ruszyło do szturmu. A co z grupą specjalną? Oni mieli własne problemy. Pocisk typu Brimstone naprowadzany laserem był dobrze wymierzony. Ale oczywiście coś musiało się zesrać. Bebok, podpięty do sterowania rakietą, w zwolnionym tempie wyłapał jakieś... zakłócenia. Shtora. Active Protection System (czyli APS) klasy soft-kill. Nice try. Skorygował lot o zakłócenia i przejął pełną kontrolę. I ledwo zdołał się odłączyć przed poważnym dump-shockiem. Dojrzał na wieży T-90 nie tylko Sztorę, ale też Afganit – hard-kill APS. Salwa małych metalowych kulek wyprysnęła z małej „latarni” niczym jak ze strzelby. Część trafiła Brimstone'a i zdetonowała go w locie. I tyle. Jedynym plusem całej tej sytuacji był fakt, że APS z jakiegoś powodu rąbnął w 360 stopniach. Sporo z tych kulek raziło najbliższych czekistów, przerabiając kilku z nich na mielone mięso. Także jeden z dronów, DrugMule, został rozerwany na kawałki, pryskając wszędzie rozbitymi flakonami z ćpaniem i usypiaczami. Wiaderny, Zawadzki i Kowalik potęgowali łomot jaki otrzymało kontrnatarcie. Oni i ich ludzie osłaniali grupę Kocura, która wypadła z budynku i miała zamiar szturmować kolejny. AK-98 i RPK-74 terkotały, a spod wiadernej lufy i z „rewolweru” jeszcze raz za razem wypadały granaty odłamkowe kontaktowe). W samą porę, bo Kocura chcieli przechwycić „koledzy” - jakiś Czerwony Magus ciskający „fajerbolami” i dwóch ludzkich czekistów z krótkimi kałachami AKS-97. Asystował im dron typu RoboDoc, praktycznie w czasie rzeczywistym szprycujący i łatający rany tej trójki. A przynajmniej do momentu kiedy nie został zniszczony. Jednak zanim ta trójka chojraków padła, mag zdołał usmażyć jednego z braci broni JWK. A Amerokanadusy powtarzały aż do porzygu: geek the mage first. Kotewski i jego ludzie wdarli się do budynku, nie szczędząc ostatnich granatów. W środku znów to samo. Masa skurwieli do ubicia, a tak mało czasu... Już zaraz na początku wyskoczył jakiś ciężkozbrojny krasnolud, wypchany cybernetyką jak robot. W łapach dudniała mu automatyczna strzelba Enfield AS-7. Jeden, drugi, trzeci zmasakrowany komandos. „Kotlet z psa, pomielony razem z budą” – dziwny moment na takie skojarzenie w kotewskim umyśle. Jebany karypel nie zdołał ubić innych. Skończył mu się magazynek, to go obramowali pestkami jak tarczę strzelecką. A ten nic. Dopiero kolejny erpeg – i to kumulacyjny – prosto w twarz go rozwalił. Chodzące czołgi. A trzeba było przeć dalej, zająć ten cholerny budynek. A na ulicy rozpoczął się pojedynek czołgów. Wrażejski T-90 nic nie robił sobie z granatów i erpegów. Reaktywny pancerz klasy Relikt oraz APS Afganit załatwiały sprawę. Jego Kord grzmiał, nie dając Kowalikowi i reszcie wyściubić nosa. Musieli się nawet pokładać po podłodze, bo półcalowe pełnopłaszczowe naboje przebijały cegły na wylot. Zawada nie mogła zhakować wukaemu - „technologia za stara, to działa przez kabel”. Absurdy Szóstego Świata. „Nie wsadzisz bluraya do czytnika dyskietek”. Armaty waliły co kilka, max kilkanaście sekund, a kaemy sypały kulami ciągle. Dwie radzieckie 125mm, jedna NATOwska 120mm, niemiecka 140mm. Cztery kaemy 7,62mm, dwa wukaemy 12,7mm, jeden minigun Vindicator. Jeb, jeb, jeb, i ciągły terkot – albo prucie tkaniny, jak przy minigunie. Pękające kasety ERA, trzaski APSów. Wróg wiedział, że to jego ostatni bój... ale najwyraźniej odpaliło mu się bohaterstwa. Jak za Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. U wroga prawa gąsienica rozpruta, lewa także. Masa glancing hits po obydwu stronach. Celne pociski z autodziałka Pumy rozwaliły Sztorę i Afganit. Zemsta wkrótce potem, ale chybiona – a raczej „chybiona”, bo wróg rozwalił Hummera. Kierowca był bez szans. A potem kolejne grzmoty. Drugi Brimstone tym razem się wstrzelił bezbłędnie, prując silnik. Kilka kolejnych grzmotów. T-90UM Krasnej Armii stanął w płomieniach, zaraz potem wybuchł. Wszędzie strzykała gotująca się amunicja. Wraże kontrnatarcie się załamało i spieprzało do trzeciego budynku pod osłonę kolegów. Tankiści z Rosji drogo sprzedali swą skórę. Nie dość, że Hummer zniszczony i tyle amunicji wystrzelane, to jeszcze Trójmiejski odpowiednik mocno oberwał – prawa gąsienica popruta, przedział kierowcy też. Kierowca martwy, maszyna nie do ruszenia... ale wciąż działała. Dowódca i strzelec zostali w stalowym bunkrze, mieli bronić podejścia. Natomiast Kocięba, Zawada i reszta sił tyłowych ze Stara i DDD odparły cokolwiek zostało z resztek obrońców tego obrębu i wysforowanych fagasów z kontrnatarcia. SITREP N. gromy – miejsca szturmowane przez Sprzymierzonych. N. iksy – reakcje łańcuchowe (a pod niebieskim dachem rozpierdol zrobiony przez aliantów). N. strzałki – nowe kierunki natarcia. N. sprej – budynki zajęte i wysprzątane przez ententę. Cz. sprej – budynki wciąż zażarcie bronione przez CzK. Cz. iks z czarną kropką – miejsce zniszczenia Hummera. Czarna kropa – wrak wrażejskiego T-90UM. Przerywana pomarańczowa strzałka – kierunek odwrotu resztek kontrnatarcia. Straty Sprzymierzeni - Drugi M1126A2 Stryker (M60) - Wiesel 1 - M1038 HMMWV - KIA: załogi pojazdów, 4 Komandosów, 15 piechurów AW [grupa odwodowa rozbita]. Zużyte munitions - 2x ppk Brimstone (jeden mierzony laserem, drugi radarem) OpFor - Mi-28 Havoc (dipole, autodziałko 2A42 30mm z pociskami AP, rakiety S-8, ppk 9M120 Ataka) - T-90UM - KIA: załogi pojazdów, większa połowa kontrnatarcia – między innymi: Czerwony Mag (młodszy magus z fajerbolami), krasnolud-tank (Enfield AS-7), dwóch cyber-ludzi (AKS-97), drony (DrugMule, RoboDoc) Pozostałe drony wroga, osłaniające odwrót - 3x Doberman (2x standard, 1x Sniper) - Sundowner (Assist) - Steel Lynx - Guardian
__________________ Dorosłość to ściema dla dzieci. Ostatnio edytowane przez Micas : 24-11-2019 o 12:00. Powód: Ubytki w rakietach. |
24-11-2019, 03:49 | #200 |
Reputacja: 1 | - Jest gdzieś jakiś mag wsparcia pod ręką?! – Wydarł się Kowalik nieco już ogłuchły od ciągłego łomotu i terkotania karabinów. – Jak jest, mogę spróbować ich dopaść na kontaktow1ą. – Dodał troll posyłając fosforowy w stronę osłaniających odwrót wroga dronów. Zdawało się, że przebiegnięcie prosto przez plac, nawet pod krzyżowym ostrzałem. Te łanćuchowe reakcje mu się podobały mniej niż potencjalnie latające nad głową serie.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |