Prowadzę DH dla moich znajomych. Znamy się od lat i przez te lata graliśmy tylko w WH. Nie mniej, weterani.
Akolici depczą po piętach kultystom, którzy uciekli im z pierwszej przygody. Staram się ich naprowadzić, ale Arbitrator wjeżdża wszędzie z buta i macha odznaką, co przyciąga uwagę i dość dobitnie sieje strach w ludziach. Mówiłem im, że mają przykrywkę - nie zabrałem im jej - niech używają alter ego. No nie, nie bardzo.
Tropią, ale się zgubili (a drużynowy tech-kapłan przysypia). No i jest trop, że pomagał kultystom jakiś gość, pracujący w firmie. Jeździł ciężarówką takie i takiej firmy.
Idą do dyspozytorni, bunkrują się w jakiejś melinie naprzeciw. Biedotę przepędzają pistoletami. Sadzą się w oknach i deklarują obserwacje, przez cztery godziny. Dałem im za wsparcie ex-gwardzistę, bo koleżanka niezbyt czuła 40K i zrezygnowała. (oni też nie za bardzo łapią uniwersum, ja też muszę lepiej przekazywać oraz opisywać, by poczuli to).
No i Arbitrator pyta czy tam może być Chaos, a raczej jak go wyczuć
mówię, że psykerzy mają takie umiejętności. Pluję sobie w brodę, że dałem im microbeads, w dodatku pozwoliłem im dzwonić do nadzorującego ich Inwestygatora.. no nic, proszę o wsparcie. Psyker przyjedzie za x godzin.
Obserwują i nagle pada pytanie od tech-kapłana jak daleko jest ta dyspozytornia, czy w zasięgu strzału. Zapytałem przytomnie czy chcecie do tych ludzi strzelać czy co.
Tech-kapłan stwierdził, że skoro nie mogą poznać kto jest złym i czy jest tam Choas, to wystrzelają ludzi, a Imperator pozna swoich.
Obudzili się, gwardzista już zajmuje pozycje. Cholerni naziści