23-11-2019, 14:19
|
#41 |
| Pokład Anabelle, delta Rhone
Choć nic oprócz posągowo stojących na plaży ludzi nie wskazywało na zagrożenie, Leon Thibaut zauważył u wszystkich, wszystkich za wyjątkiem kuzyna Abdela, napięcie, u innych zdenerwowanie, lub niepewność. Chociaż trwało to ledwo chwilę, potrzebną by wypieścić usta i język smakiem trunku, jak jeszcze moment wcześniej czynił to dziedzic, Loen zauważył, że mięśnie człowieka na rufie napięły się, niewiele zmienił pozycję, ale przybrał teraz pozę wyczekującego drapieżcy, mruknięciem zmobilizował swych pomocników.
Sytuacja była dość groteskowa, uzbrojona łódź, obawiająca się gołodupców na brzegu. Przez chwilę wynalazca zastanawiał się, czy nie spanikował i nie wygłupił się bardziej jeszcze niż w porcie. Należało sytuację rozwiązać szybko, by takie chwile niepewności nie zaprowadziły wyprawy na skraj obłędu zamiast do Purgue.
I znów zapomniawszy się nieco, wydał rozkaz do żołnierza.
- Blisko głowy, strzel by wystraszyć! - i zaczekał ten moment, spodziewając się, że ludzie wystraszą się i uciekną w sposób dla siebie chaotyczny. Jeśli zaś lalki zatańczą, lub ruszać się nie poczną, znaczy że są marionetkami potworów i nie ma dla nich ratunku. Tak czy inaczej sytuacja będzie jaśniejsza, a chochoły owe nie będą odwracały oczu załogi od innych zagrożeń.
Wynalazca zrozumiał, że nie jest na wycieczce. Bez względu na wynik doświadczenia, wyjmie z walizy karabin, żeby mieć przy sobie.
Liczę że strzelanie nie przyciąga całego złego z okolicy i jest to normalny zabieg, że owady nie czekają tylko na sygnał dźwiękowy, lub nie będzie to potraktowane jako wypowiedzenie wojny. |
| |