|
Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
23-11-2019, 14:19 | #41 |
Reputacja: 1 | Pokład Anabelle, delta Rhone |
23-11-2019, 17:02 | #42 |
Reputacja: 1 | Rezydencja Sanguine w Terres Putain, Tulon - Proszę spocząć, wasza miłość - Helweta wskazał Dumasowi krzesło i usłużnie pomógł przy nim usiąść, podsuwając je do stołu: - Zechcecie się czegoś napić? - Nie pogardzę szklaneczką brandy. - odparł wciąż poddenerwowany skarbnik wachlując twarz dłonią. -Ależ oczywiście. - Barthez ruszył w kierunku barku aby znaleźć odpowiedni trunek i szkło dla Franka. W międzyczasie kurtuazyjnie zaczął: - Cieszę się, że ktoś wyraża tak dalece idące zainteresowanie bezpieczeństwem wyprawy. Zapewniam waszą miłość, że zadbałem o najlepszych i zaufanych ludzi, z którymi prawcowałem w przeszłości. Wszystko oczywiście w budżecie przeznaczonym na ten cel przez Pana Lavelle. Grosza to poskąpił, stary dziadyga... Ciekaw jestem, czy kopie dół pod starym Ventricule... Nie zdziwiłbym się, gdyby za plecami sam zoorganizował jakieś atrakcje po drodze - Oczywiście ryzyko zawsze istnieje, tym bardziej, że ciężko będzie zadbać o możliwość podróży bez rzucania się w oczy. Zresztą niebezpieczństwo nie musi nadejść od strony dzikich górali czy rozbójników. Nawet załamanie pogody w górach może być groźne. Proszę jednak o tym nie wspominać innym. Wolałbym, żeby rodzina Sanguine czuła się bezpieczna i zrelaksowana. Nathan mówiąc o dyskrecji miał całkiem inny zamiar. Wiedział, że skarbnik wszystko wygada i rozsieje we wszystkich ziarno strachu. Nalewając alkoholu kątem oka obserował jak Dumas zaczyna się wachlować jeszcze szybciej, toteż szybko dodał: - Proszę się nie martwić. Jestem dobrej myśli. Pora roku nam sprzyja. Mamy miejscowych woźniców, opłaciłem już myto kilku znanym watażkom, którzy mogliby zagrozić ekspedycji. Standardowe kroki przy tego typu wyprawach... Był pewien że skarbnika zbytnio nie uspokoiły informacje i o to zresztą chodziło Nathanowi. Wolał mieć swoich pasażerów gotowych na wszystko i rozumiejących jak ważne są kwestie bezpieczeństwa, niż bandę rozwydrzonych arystokratów zachowującą się jak stado baranów bez pasterza. - Nie będę zanudzał mało istotnymi szczegółami. Pozwolę sobie spytać czy wasza miłość jest zadowolny z efektów wizyty w filii Banku Komercyjnego? |
23-11-2019, 19:44 | #43 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
23-11-2019, 20:34 | #44 |
Reputacja: 1 | Rezydencja Sanguine w Terres Putain, Tulon Guido Dumas pobladł zauważalnie, gdy Nathan Barthez wspominał o rozlicznych niebezpieczeństwach czyhających na zmierzających do Purgare wędrowców. Helwet z premedytacją wstrząsnął poczciwym w gruncie rzeczy skarbnikiem, nie uważając za konieczne wspomnienie o licznych patrolach Szpitalników i Rezysty na Okopconym Szlaku ani tym bardziej o profesjonalnej ochronie drogi tranzytowej na terytorium Alpejskiej Twierdzy. Zalęknieni ludzie posłuszniej wykonywali polecenia, rzadziej też przychodziły im do głowy głupie pomysły. Barthez nie obawiał się zresztą niczego specjalnie głupiego ze strony świty dziedzica. Przyjrzał się tworzącym tę grupę ludziom bardzo starannie, nie tylko samemu skarbnikowi. Osobisty fryzjer Abdela Jacques Moliére sprawiał wrażenie człowieka przerażonego wyjazdem z Montpellier i zapewne uczyniłby wszystko, by tylko móc wrócić bezpiecznie do miasta Sanglierów. Trzymał się praktycznie przez cały czas osobistego kucharza dziedzica, rumianego żywego mężczyznę o nazwisku Jambon. Ten dla odmiany ustawicznie żartował i starał się podtrzymywać resztę znajomych na duchu, ale Barthez przejrzał go błyskawicznie pojmując, że kucharz ukrywał pod żartobliwą maską własny ogromny niepokój. Czterej lokaje i dwie służki dopełniały obrazu grupy ludzi o dobrych intencjach i specyficznych talentach, ale zupełnie nieprzygotowanych do dalekiej wyprawy za Apeniny. - Jestem więcej niż zadowolony - odpowiedział na pytanie gospodarza Guido Dumas - Wymieniłem większość gotówki na neolibijskie weksle płatnicze, za akceptowalną opłatą manipulacyjną. Będziemy mogli wymienić je ponownie na gotówkę w Genui albo w samym Bergamo. Zamierzam mieć te weksle cały czas przy sobie, ale sądzę, że będę potrzebował osobistej ochrony. Kogoś, kto nie będzie mnie odstępował nawet na krok. To właśnie powód mojej dzisiejszej wizyty. Chciałbym pana poprosić o pomoc w tej delikatnej kwestii. Barthez spodziewał się tego, choć bardziej ze strony Dziedzica i jego rodzeństwa. No może poza młodą Angeline, która zapewne sama wolałaby zostać czyimś ochroniarzem. Uznał jednak, że Guido jako osboba mająca pieczę na aktywami rodziny, powinna dostać dyskretną opiekę. Niezbyt nachalną, bo ludzie wyraźnie chronieni najczęściej byli brani za potencjalny cel. - Macie absolutną rację Wasza miłość. Ludzie których nająłem mają już co prawda przyznane swoje zadania, ale jestem pewnien, że któryś z Sangów może być odpowiedzialny za wasze personalne bezpieczeństwo. Wspólnie z kapitanem Perrault wybierzemy najwłaściwszego człowieka. Zapewne podobną ochronę będę musiał zapewnić miłościwemu dziedzicowi i jego rodzeństwu, rozumie więc wasza miłość, że nie mogę poprosić samego kapitana o taką przysługę, bo byłby to oczywisty afront wobec dziedzica Abdela. Z mojej strony sugeruje też aby człowiek ów, który będzie odpowiedzialny za was, trzymał rękę na pulsie i raczej miał na was dyskretne oko, niż nie odstępował waszej miłości o krok. Taka ochrona będzie bardziej skuteczna, zapewni pozostanie niepozornym I pozwoli waszej miłości na odrobinę prywatności. Proszę jeszcze o bezwględne stosowanie się do zaleceń waszego ochraniarza. |
23-11-2019, 22:08 | #45 |
Reputacja: 1 | Pokład Anabelle, delta Rhone W istocie Leon zdał sobie sprawę ze swej egzaltacji dopiero kiedy Sang pociągnął za spust karabinu. Powietrze wypełniło się zapachem prochu, a huk wystrzału spłoszył daleko kaczki. Wydawało się młodemu wynalazcy, że dostrzega prujący przestrzeń pocisk, ku jego uldze nikt nie ucierpiał, a postacie rozpoczęły ruch. Krok w tył, rozpoczęły i zamarły, i tak zamarł młody szlachcic. Uświadamiając sobie nieludzkie zachowanie marionetek, zastanawiał się od czego gorszego odwodzą ludzi swym przedstawieniem. Idąc za ciosem pierwszej decyzji wydał kolejne rozkazy żołnierzom. - Jasna cholera. Ty druga burta, ty rufa, wypatrujcie! - Widział, że dziobu pilnuje drapieżca, a postaci na plaży pozostali Sangowie i Angeline Lea. Otworzył właściwą walizkę wyjmując karabin, jednocześnie przypominając sobie w której z waliz schował butle z gazem i gumowym wężem. |
24-11-2019, 15:47 | #46 |
Reputacja: 1 |
|
24-11-2019, 15:50 | #47 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
24-11-2019, 17:26 | #48 |
Reputacja: 1 | Pokład Anabelle, delta Rhone Abdel pogrążony był w kokpicie w cichej rozmowie z kapitanem. Jak by nie było, to on miał największe doświadczenie życiowe nabyte w podobnych sytuacjach i wiedzę do czego faktycznie była zdolna Anabelle, a czego od niej wymagać było nie można. - Kapitanie, nasz ród rośnie prężnie w siłę tak długo, bo ma ludzi takich jak Pan, którzy typu sytuacje rozwiązują w profesjonalny sposób. Proszę zatem procedować według swego uznania. Pozwolę sobie tylko zauważyć - powiedział odstawiając pustą szklanicę - że odsuwanie się od tych obcych w stronę przeciwnego brzegu, może być właśnie tym o co im dokładnie chodziło. Sanguine obserwował uważnie dalszy bieg wydarzeń nie ingerował jednak w ich bieg pozostawiając sprawy profesjonalistom. Na pokładzie jest przecież dosyć osób, które wiedzą jak właściwie i przykładnie się należy zachować w tej sytuacji. - Cóż rozkaże wódz naszej wyprawy ? - rzuciła jego siostra na tyle głośno by usłyszano ją w kokpicie - Wojsko czeka komendy łaskawy panie... Oczywiście za wyjątkiem mojej siostry... - pomyślał i westchnął ciężko. Wstał i poprawił strój po czym bez przekonania wyszedł na zewnątrz. Wprawdzie nie miał na to większej ochoty ale nie chciał by pomyślano, iż dziedzic Sangliere jest strachliwy. No i nie widziało mu się pokrzykiwanie do siostry z wewnątrz kokpitu. W myślach pocieszył się, że cała sytuacja wyglądała na szczególnie groźną. Kiedy wyszedł na zewnątrz kokpitu, niebo rozdarł odgłos wystrzału. Abdel zastał swoją siostrzyczkę leżącą na kokpicie z karabinem w ręku, przeładowywała. I wszystko by było przewspaniale gdyby nie fakt, iż Lea była w spódnicy. Leżała w lekkim rozkroku dla zachowania lepszej równowagi na bujanej przez fale łodzi. Abdel pochwycił wzrok jednego z żołnierzy stojącego za nią, który to śledził widnokrąg, to znowu zerkał ciekawie na rozcięcie w sukni i miejsce w które ono prowadziło. Widząc groźnawe spojrzenie suzerena, młody żołnierz od razu się speszył i poczerwieniał na twarzy, No cóż, niezłe kino odstawiła moja siostrzyczka. Pomyślał Abdel i dla lepszego widoku ustawił się centralnie za nią. Ślizgając się wzrokiem po jej udzie starał się przeniknąć cienie skryte pod połami jej zwichrowanej sukni. - Mówię... że przyszedłem tylko sprawdzić, czy wszystkie sprawy u ciebie siostro dobrze wyglądają. - powtórzył ale tym razem strzał już nie zagłuszył początku jego wypowiedzi. - Moja droga, żołnierze dobrze wiedzą co mają robić i nie trzeba im przeszkadzać w tym na czym się znają najlepiej. Ty zaś moja czcigodna siostro, lepiej zejdź do kokpitu i nie popisuj się przed nimi swoim... okiem.
__________________ "Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein |
24-11-2019, 18:00 | #49 |
Reputacja: 1 |
|
24-11-2019, 18:01 | #50 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|