Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2019, 14:38   #199
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Bitwa o Elbląg wchodziła chyba w szczytowy, kulminacyjny moment. Wszędzie na południowej stronie miasta terkotała broń maszynowa i wizgały kule, huczały pękające granaty, syczał dym z granatów i kopcących flar, raz po raz ryczały pociski o napędzie rakietowym i grzmiały armaty, warczały silniki poajzdów. Na Zatorzu dochodził jeszcze ogłuszający łomot wielu rotorów śmigłowców.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=ArRCm6U0234[/media]

Odpowiednio dobrana orkiestra. Ważyły się bowiem losy operacji elbląskiej z jednej, a Czarnej Kompanii i Czerwonych Magów z drugiej strony barykady.

WORD był skończony. Cała obrona się posypała. Odwodowy oddział był jedynym, który jakoś trzymał fason podczas odwrotu, osłaniany przez kaem Strykera i autodziałko Wiesela, oraz chyba wszystkie petardy dymne jakimi oddział dysponował. A ku nim huraganowy ogień z działek i minigunów śmigłowców. Długo to nie trwało, jeden z nieprzyjacielskich Havoców Mi-28 zaryzykował bliższe podejście i szturm. Stryker został zniszczony dwoma ppk Ataka, Wiesel gęsto spruty pociskami AP 30mm zamilkł (i niedługo potem dostał jeszcze profilaktycznym erpegiem „na twarz”, by nikt nie myślał o ściągnięciu i naprawie). Gęste salwy rakiet z dwóch wyrzutni S-8 dosłownie zmasakrowały wycofujących się żołnierzy. Resztki pierzchły gdzie tylko mogły... ale się odgryzły. Piloci Havoca byli zbyt pewni siebie. To dostali dwoma erpegami w ryj. Płonący śmigłowiec roztrzaskał się na jakimś domu po wschodniej stronie ulicy i eksplodował.

Wprawdzie odwód Lubomirskiego i obrońcy Zatorza oraz Nowego Pola drogo sprzedali swą skórę, to jednak zostali rozbici. Niedobitki wycofywały się w głąb miasta lub zaległy, albo broniąc się do ostatniego, albo licząc na pominięcie.

Lepiej szło w Elzamie. Dużo lepiej. Sprzymierzeni wdarli się już do dawnego PSB i miejsca gdzie dawno temu był klub „Kazamaty” - serca wrażejskiej obrony. W pozostałych wielkich budowlach i halach działy się natomiast dantejskie sceny – szczególnie dla pechowych obrońców. Zlokalizowano tam ostatnie składy zaopatrzenia, nieliczne parki maszynowe (same reperowane bądź cywilne pojazdy), suplementarne maszynerie i kompleksy urządzeń pozostających w ramach Projektu Veselago, „werbunku” do Czarnej Kompanii, a także – co ciekawe – nanofaby. Dowództwo zastanawiało się skąd w rękach wroga AK-147 i inny sprzęt z nanitów. I to stabilny, nie majacy zamiaru zamordować użytkownika, tylko wrogów użytkownika. Przez ostatnie kilka godzin te cholerstwa były istnym utrapieniem – AK-147, AKS-147 i inne syfy trza było szybko eliminować granatami napalmowymi, co tylko sprawiało więcej problemów i opóźniało „utylizację” innego gwoździa ruskiego programu, sprzętu z czarciego pyłu.
Więc w trakcie walk o hale priorytetowo identyfikowano i eliminowano nanobroń i nanofaby, zanim się to cholerstwo mogło przekształcić w nanoroje i zeżreć wszystkich „Good Guys”. A, że używano do tego celu napalmu, białego fosforu i termitu, coś się przy okazji musiało podpalić. I wybuchnąć. I zacząć robić całą reakcję łańcuchową – sztorm płomieni, eksplozji, magicznego czegośtam i zdychająco-szalejacych nanitów wyzwolił istne Pandemonium. Sprzymierzeni ledwo zdołali przerwać natarcie i zwiać z hal. Byli bliżej wyjścia. Obrońcy nie mieli takiego szczęścia – tym bardziej, że cała ta sytuacja tylko przyspieszyła i zmasowała rozpad ich czarciopyłowego sprzętu. Ze śmiertelnym dla użytkowników skutkiem.

W kilkanaście minut sytuacja w Elzamie stała się... dziwna. Większość hal i budynków stała, ale w środku jeszcze szalały pożary i całe mgły czarciego pyłu. Natężenie walk spadło więcej jak o trzy czwarte. Dopiero po dłuższej chwili Armia Wyzwoleńcza kontynuowała natarcie, pchając się między halami na przepastny parking. Profilaktycznie gęsto ostrzelano z dużych kalibrów kontenery i dawne stragany targowiska pod niebieskim zadaszeniem. Z białego budynku na środku parkingu posypały się kule – tam wciąż siedzieli aktywni i nieruszeni obrońcy. Więc AW raz jeszcze ruszyło do szturmu.

A co z grupą specjalną? Oni mieli własne problemy.

Pocisk typu Brimstone naprowadzany laserem był dobrze wymierzony. Ale oczywiście coś musiało się zesrać. Bebok, podpięty do sterowania rakietą, w zwolnionym tempie wyłapał jakieś... zakłócenia. Shtora. Active Protection System (czyli APS) klasy soft-kill. Nice try. Skorygował lot o zakłócenia i przejął pełną kontrolę. I ledwo zdołał się odłączyć przed poważnym dump-shockiem. Dojrzał na wieży T-90 nie tylko Sztorę, ale też Afganit – hard-kill APS. Salwa małych metalowych kulek wyprysnęła z małej „latarni” niczym jak ze strzelby. Część trafiła Brimstone'a i zdetonowała go w locie. I tyle.
Jedynym plusem całej tej sytuacji był fakt, że APS z jakiegoś powodu rąbnął w 360 stopniach. Sporo z tych kulek raziło najbliższych czekistów, przerabiając kilku z nich na mielone mięso. Także jeden z dronów, DrugMule, został rozerwany na kawałki, pryskając wszędzie rozbitymi flakonami z ćpaniem i usypiaczami.

Wiaderny, Zawadzki i Kowalik potęgowali łomot jaki otrzymało kontrnatarcie. Oni i ich ludzie osłaniali grupę Kocura, która wypadła z budynku i miała zamiar szturmować kolejny. AK-98 i RPK-74 terkotały, a spod wiadernej lufy i z „rewolweru” jeszcze raz za razem wypadały granaty odłamkowe kontaktowe). W samą porę, bo Kocura chcieli przechwycić „koledzy” - jakiś Czerwony Magus ciskający „fajerbolami” i dwóch ludzkich czekistów z krótkimi kałachami AKS-97. Asystował im dron typu RoboDoc, praktycznie w czasie rzeczywistym szprycujący i łatający rany tej trójki. A przynajmniej do momentu kiedy nie został zniszczony. Jednak zanim ta trójka chojraków padła, mag zdołał usmażyć jednego z braci broni JWK. A Amerokanadusy powtarzały aż do porzygu: geek the mage first.

Kotewski i jego ludzie wdarli się do budynku, nie szczędząc ostatnich granatów. W środku znów to samo. Masa skurwieli do ubicia, a tak mało czasu... Już zaraz na początku wyskoczył jakiś ciężkozbrojny krasnolud, wypchany cybernetyką jak robot. W łapach dudniała mu automatyczna strzelba Enfield AS-7. Jeden, drugi, trzeci zmasakrowany komandos. „Kotlet z psa, pomielony razem z budą” – dziwny moment na takie skojarzenie w kotewskim umyśle.

Jebany karypel nie zdołał ubić innych. Skończył mu się magazynek, to go obramowali pestkami jak tarczę strzelecką. A ten nic. Dopiero kolejny erpeg – i to kumulacyjny – prosto w twarz go rozwalił. Chodzące czołgi. A trzeba było przeć dalej, zająć ten cholerny budynek.

A na ulicy rozpoczął się pojedynek czołgów. Wrażejski T-90 nic nie robił sobie z granatów i erpegów. Reaktywny pancerz klasy Relikt oraz APS Afganit załatwiały sprawę. Jego Kord grzmiał, nie dając Kowalikowi i reszcie wyściubić nosa. Musieli się nawet pokładać po podłodze, bo półcalowe pełnopłaszczowe naboje przebijały cegły na wylot. Zawada nie mogła zhakować wukaemu - „technologia za stara, to działa przez kabel”. Absurdy Szóstego Świata. „Nie wsadzisz bluraya do czytnika dyskietek”.

Armaty waliły co kilka, max kilkanaście sekund, a kaemy sypały kulami ciągle. Dwie radzieckie 125mm, jedna NATOwska 120mm, niemiecka 140mm. Cztery kaemy 7,62mm, dwa wukaemy 12,7mm, jeden minigun Vindicator. Jeb, jeb, jeb, i ciągły terkot – albo prucie tkaniny, jak przy minigunie. Pękające kasety ERA, trzaski APSów. Wróg wiedział, że to jego ostatni bój... ale najwyraźniej odpaliło mu się bohaterstwa. Jak za Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.

U wroga prawa gąsienica rozpruta, lewa także. Masa glancing hits po obydwu stronach. Celne pociski z autodziałka Pumy rozwaliły Sztorę i Afganit. Zemsta wkrótce potem, ale chybiona – a raczej „chybiona”, bo wróg rozwalił Hummera. Kierowca był bez szans. A potem kolejne grzmoty. Drugi Brimstone tym razem się wstrzelił bezbłędnie, prując silnik. Kilka kolejnych grzmotów. T-90UM Krasnej Armii stanął w płomieniach, zaraz potem wybuchł. Wszędzie strzykała gotująca się amunicja. Wraże kontrnatarcie się załamało i spieprzało do trzeciego budynku pod osłonę kolegów.

Tankiści z Rosji drogo sprzedali swą skórę. Nie dość, że Hummer zniszczony i tyle amunicji wystrzelane, to jeszcze Trójmiejski odpowiednik mocno oberwał – prawa gąsienica popruta, przedział kierowcy też. Kierowca martwy, maszyna nie do ruszenia... ale wciąż działała. Dowódca i strzelec zostali w stalowym bunkrze, mieli bronić podejścia. Natomiast Kocięba, Zawada i reszta sił tyłowych ze Stara i DDD odparły cokolwiek zostało z resztek obrońców tego obrębu i wysforowanych fagasów z kontrnatarcia.



SITREP



N. gromy – miejsca szturmowane przez Sprzymierzonych.
N. iksy – reakcje łańcuchowe (a pod niebieskim dachem rozpierdol zrobiony przez aliantów).
N. strzałki – nowe kierunki natarcia.
N. sprej – budynki zajęte i wysprzątane przez ententę.
Cz. sprej – budynki wciąż zażarcie bronione przez CzK.
Cz. iks z czarną kropką – miejsce zniszczenia Hummera.
Czarna kropa – wrak wrażejskiego T-90UM.
Przerywana pomarańczowa strzałka – kierunek odwrotu resztek kontrnatarcia.

Straty

Sprzymierzeni

- Drugi M1126A2 Stryker (M60)
- Wiesel 1
- M1038 HMMWV
- KIA: załogi pojazdów, 4 Komandosów, 15 piechurów AW [grupa odwodowa rozbita].

Zużyte munitions

- 2x ppk Brimstone (jeden mierzony laserem, drugi radarem)

OpFor

- Mi-28 Havoc (dipole, autodziałko 2A42 30mm z pociskami AP, rakiety S-8, ppk 9M120 Ataka)
- T-90UM
- KIA: załogi pojazdów, większa połowa kontrnatarcia – między innymi: Czerwony Mag (młodszy magus z fajerbolami), krasnolud-tank (Enfield AS-7), dwóch cyber-ludzi (AKS-97), drony (DrugMule, RoboDoc)

Pozostałe drony wroga, osłaniające odwrót

- 3x Doberman (2x standard, 1x Sniper)
- Sundowner (Assist)
- Steel Lynx
- Guardian
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 24-11-2019 o 12:00. Powód: Ubytki w rakietach.
Micas jest offline