Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2019, 21:43   #173
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Po zmierzchu 21 Brauzeit 2518 KI, za bramami Herrendorfu

Dwaj herosi, brudni awanturnicy, bohaterscy banici ze snu, o porwaniu przez których marzyły dziewczęta z pod strzech i te z pod czerwonych dachówek, tak rada była Karlowi i Hansowi Olivia, że zostali na przedpolu tak długo, wystarczająco długo, by utrzymać w niej resztki odwagi i ocalić czarodziejkę. Przekraczając otwór w grubych murach dziewczyna czuła irracjonalną radość, chwilę jeszcze wcześniej jej serce wątpiło. Wiedziała, że gdyby nie obecność zabijaków, stchórzyłaby i uciekła zostawiając mistrzynię na pewną śmierć.

Dziesięć kroków za bramą padła na kolana, wzrokiem zmąconym jeszcze obrazami emanacji strumieni magii widziała, że osłabioną panią powiedli do chaty woskowanego kapłana. Śmiech i rozpacz, targały uczuciami panny Hochberg, toteż łzy z histerycznym śmiechem na przemian zalewały jej oblicze, by wreszcie dogadać się i pospołu wyrzeźbić dziewczęcą buzię. Klęcząc Olivia podpierała się na lśniącym kosturze, miecz pozostał wbity obok w lepkie błoto. Uniosła nieziemsko ulepione przeżyciami lico ku górze szukając wzrokiem towarzyszy, szybko okazało się, że nie była jeszcze na to gotowa. Wzrok będący jeszcze jednym okiem po tamtej stronie zobaczył zbyt wiele, za kolorem Dhar podążył odór, skwasłe pivo i niemyte zęby, nagle zaś za odorem potwór, strach w zapachu. Zjeżyły się włoski na ręce adeptki, nie wytrzymała, głowę już w dół trzymała, zwymiotowała.

Groteskowa gęsta kropla śliny wisiała z kącika ust młodej czarownicy, druga formowała się w lewej dziurce nosa, zaś ta z prawej ją goniła. Olivia zastygła nie zważając na dyskomfort, wpatrzyła się w skrawek podłoża przed sobą oświetlony magią. Na to co zwróciła. Mogłaby przysiąc, że widziała tam twór, którego koloru nie potrafiła nazwać, kształtu zmiennego, śmierdziało, ale smrodu tego nie potrafiła panna z Remer nazwać ni przyrównać. Poltergeist stopniał w magicznej poświacie, a dziewczynie wróciła trzeźwość umysłu. Przynajmniej tak się jej zdawało.

Walka była nienaturalnie cicha, nieliczne komendy na murach i odgłosy spadających ciał, nieme, obdarte z krzyku.

Tum. Tum, tum. Tum. Tum

Czy nieumarli umierają? - nurtowało Olivię.

Kiedy podniosła się z kolan, cała w błocie na drżących nogach, z twarzą w mieszaninie smarków i łez, uznała, że wygląda równie żałośnie jak dzielni obrońcy Herrendorfu. Była już w połowie swej drogi ku bramie, gdy coś kazało się jej obrócić. Przysięgła sobie, że wróci jeszcze tej nocy na mur, choćby tylko, żeby popatrzeć. Spojrzeć z dystansu w oczy bestii. Poszukać klucza.

Zawróciła i skierowała się do domostwa kapłana Valdemara.

Olivia sprawdziła, czy nikt nie robi czarodziejce prania mózgu, albo innego prania. Światło wzięła ze sobą, działa tylko godzinę, lepiej żeby zgasło w rekach czarownicy, a nie nagle na murach, bo pomyślą , że już kompletna klapa, bo światło padło.

Po scenie w domu kapłana Sigmara wariatka Hochberg wraca na mury. To też opiszę. Chyba, że wydarzy się coś nieoczekiwanego.

MG:
Nie dało by się podprowadzić takiej zbroi kruczej tym rannym , zanim się pójdzie na mury?


 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 23-11-2019 o 21:48.
Nanatar jest offline