SID umilał swoim pasażerom czas podróży nadprzestrzennej przeglądem muzyki, która zgodnie z jego bazą danych charakteryzowała Nar Shadaa. O dziwo w przeciwieństwie do sualańskiej synkopy, jej industrialne brzmienie nie wzbudzało potrzeby gwałtownego sięgnięcia po blaster i palnięcia sobie w łeb. I choć SID również nie do końca doceniał jego kunszt, uznał, że warto pasażerów stosownie nastroić do odwiedzanej planty.
Trzeba też przyznać, że pokładowa SI poprawnie traktowała nową misję Templara i chwilowy sojusz z Rebelią. Co za tym idzie terrorystka Ansa awansowała niniejszym na Osobę Ansę i została uznana za członka załogi, a RA-7 przygotował jej i Williamowi kajutę Katykama. Wspólną na wypadek gdyby jednak chcieli się rozmnażać. W czym jednak nieco przeszkadzałby im zapach mokrego futra, który mim usilnych starań czarnego droida, pozostał obecny na pryczy.
I jeśli coś SIDa martwiło to stan Kelsana. Po incydencie na platformie górniczej, pokładowa SI pozwoliła sobie zdalnie odczytywać parametry życiowe pilota takie jak tętno, temperatura, czy koncentracja. I choć żaden nie wychodził poza zakres norm, to cokolwiek się wtedy zaczęło, trwało nadal.
***
- Szanowna, żałosna kreaturo - ozwał się uroczyście RA-7 do małego nadzorcy lądowiska
- Serdecznie dziękujemy za to złamanego kredyta niewarte powitanie i z radością zaakceptujemy rzeczony śmigacz, który już zapewne niejedno śmietnisko widział. Wynajmiemy też na czas nieokreślony to pożal się stwórco lądowisko wraz z paliwem. A także twoją smutną osobę, która zaprowadzi nas do hotelu El Ron w dzielnicy korelianskiej. I tylko osobę. Bez pytań i obrzydliwej paplaniny, która jej towarzyszy. Co zaś się tyczy opłat, wszystkie z radością uiści ten oto dżentelmen w kretyńskim kapeluszu. I niech moc będzie z tobą! - co rzekłszy wskazał Williama i pomachał mu swoim ramieniem.