Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2019, 23:40   #95
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Librarium na pokładzie Righteous Crusader

Głosiciel Cyberdusz Ramirez był zachwycony dostępem do Librarium. Przeglądał je w poszukiwaniu schematów pradawnych technologii. Niestety na próżno. Unbolt zdawał się przywiązany do historii i polityki. To było pierwsze rozczarowanie dla Ramireza.

Leon latał między półkami najwyraźniej szukając czegoś na zlecenie techkapłana. Na jednym z podwyższeń zasiadał w otoczeniu dwóch servitorów. Jeden składał się z ramion przewracających cyfrowy papier w tomie, który właśnie czytał Ramirez. Drugi zajmował się utrzymaniem wina i kieliszka w idealnej temperaturze.

Na blacie obok kogikatora leżały dwa sporej wielkości Dataslaty z opisem:
„Inkwizycja współcześnie” oraz „Bohaterowie Cienia, czyli tajna historia Officio Assassinorum”.

- Co za niespodzianka - od wejścia dobiegł chłodny, wystudiowany głos Winter. - Pan Ramirez.

Powitanie było bardzo neutralne.
Lady kapitan ruszyła zaś niespiesząc się do środka biblioteki ku katalogowi. Najwyraźniej nie zamierzała kontynuować rozmowy uznawszy, że techkapłan chce studiować wybrane pozycje w spokoju.

Zajęła się przeglądem rejestru i po chwili ruszyła ku regałom. Wyciągnąwszy potężne tomiszcze ruszyła ku jednemu z przepastnych foteli. Uważny obserwator mógł dostrzec lekkie kulawienie czy też brak dotychczasowej eleganckiej równowagi, które kobieta próbowała starannie ukryć.

Wieszcz Silnika nie nazwałby siebie uważnym obserwatorem. Na powitanie odpowiedział ukłonem i pozdrowieniem. Wstał, przekonany, że tak nakazuje etykieta. Natychmiast przywołał też Leona, który miał dyskretnie sprawdzić cóż Lady Kapitan zechciała przejrzeć w Librarium. Wszak stare porzekadło mówiło: „powiedz mi co czytasz, a ja powiem ci kim jesteś”. Upił łyk wina. Unbolt nie serwował najlepszych trunków dla zwyczajnych gości, ale Ramirez musiał przyznać, że i tak było lepsze niż to na co sam sobie pozwalał na pokładzie Błysku Cienia. W końcu Leon wrócił z informacją o przeglądanych przez kapitan pozycjach. Większość związana była z heraldyką i strategią. Wybrane tomiszcze nosiło tytuł “Wielkie rody handlowe”. Poza tym, to właśnie serwoczaszka zwróciła uwagę na utykanie.
Techkapłan wstał, a mechadendryty ożywiły się niczym węże. Wodziły między serwitorami. Jeden z nich zamrugał małymi lampkami, a serwitor połączony z minibarkiem ruszył się z miejsca.

Wieszcz Silnika na pokładzie statku rodziny Umboldtów cały czas przebywał w swoim eleganckim i ceremonialnym czerwono-złotym stroju. Kaptur miał odrzucony do tyłu, a ręce złożone i ukryte w szerokich i przepastnych rękawach. Szata długa do ziemi skrywała również jego nogi.
- Przyznam, że nie spodziewałem się was tu zastać Lady.
Po tych słowach Ramirez wydał ze swojego gardłowego implantu jakąś krótką serię binarnych dźwięków.
Z sufitu zsunął się serwitor, który sięgnął jeden z oddalonych foteli i przysunął go dużo bliżej fotela zajmowanego przez Lady Corax. Serwitor z minibarem za to stanął przed jej obliczem proponując wybór szklanek i napitków.

- Będę zaszczycona pana towarzystwem, jeśli ma pan chwilę, panie Ramirez. - Winter zachowywała resztki etykiety pomimo tego, że kapłan praktycznie narzucił swe towarzystwo. Obróciła się w fotelu by zwrócić się twarzą do przyszłego rozmówcy - Dlaczego jest to taki casus panie Ramirez? - Corax wskazała na karafkę z ciemnoburgundowym trunkiem, który wyglądał na cherry czy też rodzaj kahoru. - Wiedza to potęga, czyż nie?

Pokiwał głową zajmując miejsce. Chwilę trwało usadowienie się. Projektujący te jakże wygodne fotele nie zakładali siadania w nich Adepta Mechanicusa ze wzmocnieniem lędźwiowego odcinka kręgosłupa z którego wyrastały dwa cyberwęże. Po chwili jednak zajął miejsce na jego brzegu, bez korzystania z oparcia.
- Też tak uważam. Jednak rzadko, który kapitan lubi przyznawać się do niewiedzy. Na żaden temat. Spodziewałem się raczej wysłania tu sług po poszukiwane tomy i zabrania ich do waszych prywatnych komnat.
Będąc wreszcie usadowionym sięgnął po kieliszek wina podawany już przez serwitora minibarku.

Winter uśmiechnęła się lekko wąchając podane jej wino.
- Czyli podejrzewał pan u mnie pychę i zbyt wielką dumę by przyznać się do niewystarczającej wiedzy. - stwierdzenie rzucone zostało nieco ironicznym tonem, zwykle stosowanym w pytaniach. - Jest pan zadowolony czy rozczarowany zatem? - ta wypowiedź z kolei połączona była z nawiązaniem kontaktu wzrokowego. Brązowe oczy, elegancki, dyskretny makijaż, lekko pomalowane usta, twarz okolona ciasnym upięciem włosów, niepozwalającym ani jednemu włoskowi na nieposłuszeństwo. Cała postać Winter sprawiała dziś wrażenie hamowanej intensywności.

-Ja jestem zadowolony. Lubię proste rzeczy. Zera i jedynki. - On sam patrzył na nią swoim jednym okiem i implantem. Po czym rozejrzał się po wielkim pomieszczeniu - czy sądzi pani, że taka biblioteka miałaby sens na naszym okręcie? - zapytał.

W tym samym czasie jego lewy mechadendryt zszedł w dół pomiędzy ich fotele. Niczym wąż poszukujący ofiary.

- Z pewnością - Winter odparła bez wahania - Czy mój ojciec nie kolekcjonował informacji? Może nie w książkowej formie lecz cyfrowej? - zaciekawila się brunetka. - Serwitory spod pana ręki z pewnością podołałyby zadaniu zarządzania woluminami.

Ramirez kiwnął głową z uznaniem. Spodobał mu się pomysł.
- Zatem powinniśmy wyburzyć kaplice ku czci Imperatora? Czy może hangary, w których magazynujemy szturmowe roboty? Wypijmy za roztropną decyzje naszej Lady Kapitan - uniósł wyzywająco kieliszek.
- Panie Ramirez - wyraz twarzy kobiety uległ niezauważalnej zmianie. Powiało od niej chłodem - Pozwoli pan, że wypełnię luki w pana niewiedzy. Jak i inni, nie lubię być manipulowana.
Winter pozwoliła by słowa zawisły w powietrzu na równi z uniesionym przez Kapłana kieliszkiem.

- Daleki jestem od manipulowania. Jak wspomniałem: zera i jedynki to moja pieśń. Lord Gunnar, niech Imperator go strzeże, zlecił budowę kaplicy jeszcze zanim trafiłem na okręt. Wcześniej znajdowały się tam magazyny broni i amunicji. Dokładnie przemyślał tę decyzję. Nasz statek cechuje dużo bardziej ograniczone miejsce, niż ma to miejsce na tym krążowniku. Każda decyzja musiała być dokładnie przemyślana. Optymalizacja. To było celem Waszego ojca. Nie jest to żadna manipulacja z mojej strony. Ciekaw jestem z czego byłaby gotowa zrezygnować Lady kapitan na rzecz wiedzy.
Techkapłan siedział nadal oczekując odpowiedzi. Tymczasem „łeb” mechadendrytu na podłodze bacznie obserwowała buty Lady Kapitan.

- Manipulacją nazywam próbę narzucenia decyzji już tu i teraz, TechKapłanie. Nie zwykłam podejmować tego rodzaju decyzji pod wpływem chwili. - Winter nadal mroziła - Błysk Cieni być może nie jest równie potężnym statkiem jak Krzyżowiec. Ale jak wspomniałam, są inne sposoby na przechowywanie wiedzy, które nie wiążą się z zajmowaniem ogromów przestrzeni. Pan sam zapewne doskonale sobie zdaje z tego sprawę, panie Ramirez.

- Zatem nie drążmy już tego tematu. Całkowicie źle zinterpretowała Pani moje pytanie. Błysk Cieni jest dużo potężniejszym statkiem, a pani nie powinna wiązać potęgi z wielkością.
Winter zmilczała gdy Szaman Maszyny wychylił kieliszek, po czym dodał.
- Czy mogę zadać zatem inne, bardziej intymne pytanie?

- Czy istnieje koncept intymności w systemie zero jedynkowym? - odcięła się Winter mrużąc lekko oczy nad uniesionym do ust kieliszkiem.
- Nie - odparł bez wahania.

- Zatem żadno z pana pytań nie jest intymne - brunetka podkreśliła oczywistość. Dłoń wykonała lekki gest przyzwalający choć rozmowa zdecydowanie nie nosiła znamion przyjacielskiej w jej mniemaniu.

- Pani noga. Jestem pewien, że nie miała pani problemów z poruszaniem w czasie obchodu krążownika. Dziś natomiast zauważyłem pewien problem. Wypadek? - zapytał odstawiając pusty kieliszek serwitorowi.

Wywołało to skomplikowaną reakcję u Winter, która wyprostowała się i niemal skamieniała jednocześnie odwracając na chwilę wzrok od Kapłana.
- Tak. - odparła krótko.
- Czy już konsultowała to pani z jakimś medykiem? - drążył temat.
- Nie ma takiej potrzeby. - mimo kontuzji nie dało się nie dostrzec, iż Kapitan i dziś miała na sobie buty o wysokich obcasach.
- Może w takim razie ja mógłbym rzucić okiem. Ludzki organizm to też swoista maszyna. - Powiedział jakby ciszej, przechylając się w stronę kobiety.
Winter pożałowała wyprawy do biblioteki. Już domyślała się, czemu inni kapitanowie zabierali księgi do swych kajut.
- Kiedy ostatni raz był pan na randce, panie Ramirez? - spytała unosząc nieco brwi.
Szaman maszyny zamrugał oczami skołowany.
- Nigdy Pani kapitan. Jako nastolatek wykazałem się na Hel i stamtąd oddelegowano mnie na Marsa na szkolenie kapłańskie. Po trzydziestu latach nauki jako rekrut dołączyłem do załogi pani ojca. Po dwóch latach objąłem stanowisko Naczelnego Wieszcza Silnika. Nie miałem nigdy czasu na randki.
Powiedział przekrzywiając głowę. Nie był pewien skąd nagła zmiana tematu.

- To nadal nic straconego. Szczególnie teraz po osiągnięciu statusu. Sprawdzę która z obecnych na pokładzie Blasku członkiń obsługi lub personelu byłaby najbliższym pod kątem zainteresowań dopasowaniem i chętnie pomogę w pańskiej edukacji związanej z relacjami z kobietami. Lekcja pierwsza panie Ramirez: gdy kobieta mówi nie, to znaczy nie. - Winter uśmiechnęła się lekko.

- Jeżeli uważa Pani, że poprawi to moją wydajność, to muszę się zgodzić.
Wstał w końcu rozumiejąc, że kapitan próbuje zakończyć rozmowę.
- Proszę jednak mieć na uwadze, że jako osoba publiczna jest pani na świeczniku. Wszelkie niedyspozycje będą rodzić plotki. Ja nie jestem członkiem personelu medycznego. Może pani liczyć na dyskrecję z mojej strony. I nie jest to manipulacja. Zawsze w moich działaniach mam na celu dobro Błysku Cieni i jego załogi. - pokłonili się nisko. Zrobił krok do tyłu.
- Co do biblioteki… - kontynuował patrząc jej głęboko w oczy - na Marsie mieliśmy anegdotę. Podobno trzydzieści siedem mileniów temu ludzie mieszkający na świętej Terra dysponowali mocą związania całej wiedzy ludzkości w urządzeniu nieco mniejszym niż dataslate. Wszystkie te urządzenia były połączone w sieć. Każdy mógł wiedzieć wszystko. I człowiek dysponujący taką potęgą poświęcał swój czas na oglądanie vidów z kotami. Koty to takie zabawne zwierzęta domowe - dodał wyjaśniająco i w ciszy czekał na reakcję.

Usta Winter ułożyły się w uprzejmy uśmiech gdy skinęła głową na ciężki dowcip.
- Tutaj też nie widzę tłumów, mości Kapłanie. Jedyne czego potrzeba to czas. Zapewniam pana, że zawsze byłam pojętna. I kiedy dojdzie do budowania biblioteki z pewnością będę liczyć na pana pomoc.

Uśmiechnął się, choć poczuł ukłucie niepokoju słysząc „kiedy” zamiast „gdyby”.
- Wiedza to potęga, ale niewykorzystana wiedza nie jest nic warta.
Medyczny mechadendryt owijając się wokół szaty kapłana powoli pełzł na swoje miejsce. Jedno z najbardziej zaawansowanych sprzętów medycznych będących na wyposażeniu Błysku Cieni miało znów leżeć bezczynnie. W duchu Ramirez dziękował tylko za to, że nie służy do odkładania kotów.
- Gdy zakończy się już ta cała wymiana i rozstaniemy się z Umboldtami to chciałbym jeszcze jedną kwestię omówić. Na prywatnej audiencji.
Spojrzał na fotel jaki wcześniej zajmował. Leżał tam Dataslate z zapisanym elektronicznym wydaniem „Inkwizycja współcześnie”

- Moje drzwi stoją otworem, panie Ramirez. Jeśli chodzi o dotacje dla kwestii cybernetycznych, to uprzedzę pana pytania. Nadal czekam na raporty. Gdy się z nimi zapoznam będzie pan pierwszym powiadomionym o ewentualnie przyznanych funduszach.

Winter podniosła się również zabierając wybraną pozycję pod pachę.
- Nie miałem zamiaru poruszać tej kwestii. Pani ojciec mnie tego nauczył. Raz podjęte decyzje mogły wymagać większych nakładów czasu, ale pozostawały w mocy. Potrafił uczyć cierpliwości. Pani zaś pozostaje zbierać owoce w formie cierpliwie czekającej załogi. - Wieszcz Silnika wrócił do swojego pulpitu kontynuując swoje poszukiwania. Winter zabrawszy wybrane pozycje ruszyła z powrotem na pokład Błysku Cieni by zaszyć się w kajucie i w spokoju podjąć badania.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest teraz online