Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2019, 10:32   #13
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
- Jak zaatakowało, to już dawno zrobiło z nich nie tylko pieczyste, ale i przeżuło kości - ziewnął Florek, wlokący się na końcu pochodu i słuchający rozmowy trzy po trzy. - Więc dla nas sława, chwała i prowiant zostaną.

Ziewnął raz jeszcze i mocniej otulił się płaszczem. Popił wczoraj solidnie, ale bardziej w kość dawało mu niewyspanie. Kto to widział zwlekać się tak wcześnie po nocnych ekscesach? Brr... Zadrżał, tym razem na wspomnienie wieczoru.

Zaczęło się całkiem miło. Przyszli awanturnicy balowali, on siedział nieopodal z kompanami, emablując ponętną Ludwisię bardziej z przyzwyczajenia niż potrzeby, bo choć buzię miała śliczną, a cyce jak donice, to jęzor długi jak - nie przymierzając - idący z nimi osioł. Wiedział dobrze, że jakby dziś z nią zległ to jutro cała wieś plotkowałaby, że ślub biorą. Uch! Niedoczekanie.

Więc Ludwisia pytlowała, on słuchał jednym uchem, potakując odruchowo gdy czasem nabierała tchu, aż nagle dziewczyna wypaliła:
- A wiesz, że kowalówna to z brzuchem zaraz paradować będzie? Słyszałam, że od paru dni rano jak kotem nią miota.
- Hę?! - zaskoczony Florek wyprostował się na ławie. - E... może ten... rzygawica ją wzięła?
- E gdzie tam. Tylu się kręciło koło niej, a ona taka cnotka niby, a tu proszę! - Ludwika zachichotała i przysunęła bliżej, niby niechcący ocierając się o niego biustem i dziejąc kolejnymi plotkami.

Ale Florek nie słuchał. Z kowalem nie było żartów, oj nie było. I synów miał, a córuchna jedna, wychuchana... Dużo się Florek namęczył, dużo nachodził potajemnie, żeby ją sobie zjednać, ale przecie nie na zawsze! Tyle dziewcząt czekało by zakosztować jego towarzystwa, nie mógł ich zawieść! A nikogo nie było, co by się za nim wstawił, matka i ciotki już dawno suszyły mu głowę, żeby się ustatkował, bo wiecznie mu gaci prać nie będą, o cerowaniu skarpet nie mówiąc.

Półelf zerwał się z miejsca, zaskakując kolegów i mało nie zrzucając Ludwisi z ławy. Energicznym krokiem podszedł do johanowych ludzi.
- Też z wami jadę, tylko się pożegnać musiałem - klapnął między trolem a Colinem i sięgnął po kielicha. A potem po kolejnego, bo głowę miał mocną. Leśne potwory i spalona gwiazda wydawały się o wiele mniej straszne, niż brzuchata żeniaczka.

 
Sayane jest offline