Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2019, 08:28   #177
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
- W huj...ty zboczony jesteś. Rajcują cię zasrane dupy? - parsknął Niers, schował pałasz nonszalanckim ruchem do pochwy i ruszył za Hansem Hansem na mur, dokładnie uwiązując konia do drewnianych schodów. Nie chciał, aby zaniepokojone obecnością nieumarłych zwierzę, pozostawione bez dozoru stratowało jakiegoś kmiota. Wierzchowiec jednak opanował już swój strach, i jedynie leniwie żuł jakąś kępę trawy, wachlując się swoim długim ogonem. Karl docisnął węzeł i zadowolony popędził na mur.

Okazało się, że strach obleciał nie tylko Saxę, ale i Franza, a Karl przypominając sobie butne słowa brodacza we wspólnej izbie nie mógł odmówić sobie ironicznego uśmieszku, kiedy z tupotem wbiegał po drewnianych schodkach na prymitywy ale solidnie zbudowany ostrokół.
Natknął się na Oswalda, który jedynie wytrzeszczył oczy.
-No co się gapisz świnko? Chcę zobaczyć jak udajesz Gwardię Reiku. Póki co miernie Oswald, tylko miernie - zaśmiał się szyderczo biorąc do ręki porzucony przez jakiegoś kmiota bosak.

"Kurwa, ale ich dużo" pomyślał dopiero teraz widząc ogrom całej trupiej hordy. Momentalnie zrozumiał, dlaczego młodzian i dziewka, która nie miała wcześniej do czynienia z zabijaniem po prostu nie wytrzymali.
"To po kiego huja się tu w ogóle pchać..." pomyślał nakładając skórzane rękawice i poprawiając kapelusz, jak zwykle przed walką.

To była długa noc, choć Niers nie musiał ani przez chwilę korzystać ze swoich umiejętności szermierczych, ani nawet wyciągać pałasza. Nie lubił trupów. Zawsze, jak kogoś zabijał, lubił patrzeć na ostatnie iskierki życia, kołaczące się w źrenicach, kiedy umysł zdawał sobie sprawę z nieuniknionego, a ciało po prostu zdychało na klindze. Lubił widzieć ten opór, wręcz wypisany na twarzy. Tu nie było nic. Płonące niczym świeczki oczy nieumarłych nie wyrażały niczego, a twarze, zastygłe w pośmiertnym grymasie nie były często nawet kompletne, by dało się uchwycić jakąkolwiek emocje. Byli niczym drewniane zabawki, sprzedawane na odpuście na Konigsplatz, sztywne i sztuczne. Nieludzkie. Tym bardziej nie potrafił wykrzesać z siebie czegokolwiek poza obrzydzeniem.
Drąg, zakończony jakimś zardzewiałym hakiem oparł o krawędź palisady, a następnie, poruszając nim niczym wiosłem zanurzał ten hak w plątaninie ciał poniżej i zwalał kolejne upiorne kukiełki w dół, gdzie roztrzaskiwały się o błotnistą ziemię, rozpaczliwie machając przez krótką chwilę kończynami, niczym przewrócone na skorupy żuki. Odrobinę satysfakcji dawało to, że światełka w ich oczach gasły za każdym razem, kiedy podrzucił nieumarłego na tyle wysoko, by spadł z wysokości co najmniej chłopskiego dachu. Czasem musiał przebijać ich niczym motyle na szpilce i wtedy dopiero podnosić, ale jedynie tych, co dotarli niemal do samej korony ostrokołu. Mięśnie napinały się pod skórzaną kurtką, pot perlił się na czole, potem sapnięcie i kolejny nieumarły gasł w morzu trupów, tratowany i wbijany w błocko kolejnymi, gotowymi zająć jego miejsce. Kolejne ruchy ramion, kolejna kukiełka strącona niczym ze stojaka lalkarza, szybująca w ciemność.
Po zgaszeniu czterech tuzinów światełek, Niers przestał liczyć. Nie było warto. Ruch, szybujące ciało, światełko zgasło. Ruch, ciało, zgasło. Ruch, ciało...
Karl pracował niczym kukiełka.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 26-11-2019 o 17:33.
Asmodian jest offline